[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie zgadzało. Brzuch Josefine wydawał się za mały jak na siódmy miesiąc.
- Nie bój się  próbowała ją pocieszyć, że ale sama słyszała, jak żałośnie zabrzmiały
jej słowa.
Nagle Josefine krzyknęła, przeciągle i rozpaczliwie. Wybiegła plecy w łuk, a potem
opadła bezwładnie na podłogę. Elizabeth przeżegnała się i podciągnęła spódnicę leżącej.
Halka przesiąkła już wodami płodowymi. Poród już się rozpoczął i Elizabeth nie mogła
uczynić nic innego, jak tylko dodawać otuchy Josefine.
- Twoje dziecko chce się wydostać na świat  powiedziała.  Musisz mu pomóc,
Josefine. Przyj, jak poczujesz, że już czas.
Josefine pokręciła głową.
- Nigdy w życiu! Jeszcze za wcześnie. Nie dostaniesz go, słyszysz!
43
- Mówisz od rzeczy  mówiła Elizabeth, starając się zachować spokój.  Twoje
dziecko chce się urodzić i Ne możesz tego powstrzymać. Nie przeciwstawisz się naturze.
Josefine zacisnęła usta, jak gdyby chciała zatrzymać krzyk, który w niej wzbierał. W
końcu dłużej nie mogła się bronić i przerazliwie wyjąc, zaczęła przeć. Elizabeth odebrała
dziecko. Z trudem się opanowała, patrząc na malusieńką dziewczynkę, karłowatą i
zdeformowaną. Teraz zrozumiała, dlaczego Josefine miała niewielki brzuch. Dziecko było
chore i zmarło jeszcze w łonie matki.
Na podłodze leżał czarny jedwabny szal, który Josefine zwykła nosić na ramionach.
Elizabeth podniosła go i szybko owinęła martwego noworodka.
- Chcę zobaczyć moje dziecko  szepnęła Josefine.
- To była dziewczynka.  Elizabeth nie wiedziała jak dopowiedzieć resztę.
W tej samej chwili zadzwięczał dzwonek nad drzwiami sklepiku i usłyszała głosy,
kobiecy i męski. Zerwała się z podłogi.
- Musicie posłać po lekarza. Josefine urodziła przedwcześnie i&
Nagle rozległ się przeciągły krzyk.
- Zabiła moje dziecko!  wrzeszczała Josefine, przyciskając do piersi martwą
dziewczynkę.  Rzuciła urok na mnie i na moje maleństwo. Ona& o Boże, jak ona wygląda!
Elizabeth pochyliła się nad rozpaczającą matką, ale ta odepchnęła ją z taką siłą, że
zatoczyła się na ścianę i uderzyła w tył głowy. Przez kilka sekund jasne punkciki tańczyły jej
przed oczami, słyszała jakieś głosy, a potem zamykające się drzwi. Oszołomiona słyszała
głosy, które coś krzyczały, i zamykające się drzwi. Jakaś kobieta obejmowała Josefine,
martwe dziecko owinięte szalem leżało obok matki na podłodze.
Gdzie się podział ten mężczyzna?  pomyślała zamroczona Elizabeth powoli wstała i
oparła się o ścianę, żeby nie upaść.
Znowu rozległ się dzwonek przy drzwiach i do sklepu weszli Abraham z młodym
sprzedawcÄ….
- Gdzie ona jest?!  ryknął Abraham i rozejrzał się dokoła.
A więc Kornelius powtórzył mu to, co powiedziała Josefine, pomyślała Elizabeth i
otworzyła usta, żeby coś odpowiedzieć.
Uprzedziła ją Josefine, wskazała na Elizabeth drżącym palcem i zawołała:
- To ona rzuciła na mnie urok, czarownica! Wy byliście świadkami  dodała.
Elizabeth uświadomiła sobie, że dzisiaj do sklepiku przyszli ci sami ludzie, którzy byli
tu tego dnia, kiedy dostała list od Jensa. Przypomniała sobie, że wówczas odgrażała się
Josefine, że kiedyś dostanie za swoje.
Josfine jęknęła, kiedy Abraham wziął ją na ręce.
- Zabiorę ją do prywatnej części domu  rzucił przez ramię i spojrzał na sprzedawcę.
 Zaprzęgnij konia. Kornelius nie sprowadzi bez niego doktora  polecił i wyszedł.
Kornelius wybiegł za drzwi i Elizabeth przez moment zapragnęła, by i ona mogła
zrobić to samo. Ale bolała ją głowa i było jej słabo. Przeniosła wzrok na Hartuvikkę, która
stała z założonymi rękami.
- Odnoszę wrażenie, że tam, gdzie się pojawiasz, zawsze dzieje się coś złego  rzekła
niespodziewanie kobieta.
- Co chcesz przez to powiedzieć?- spytała Elizabeth.
- No nie, trzymajcie mnie. Myślisz, że nie słyszeliśmy o tym, że Ragna się poparzyła?
Też wtedy tam byłaś! Mówi się również, że służyłaś w Dalsrud, kiedy umarł gospodarz.
Elizabeth znowu musiała oprzeć się o ścianę. Czuła, jak na jej czoło występują krople
potu i musiała siłą się powstrzymać, żeby go nie otrzeć. Nie chciała zdradzić swojego
zainteresowania. Jednak nie udało jej się całkiem opanować drżenia głosu, kiedy
odpowiedziała:
44
- Ragna po prostu oparzyła się kawą. I nie byłyśmy wtedy same. Poza tym po
oparzeniu nie ma już śladu. Czy to ona wam o tym powiedziała?
Hartuvikka nic nie odrzekła.
- Plotki szybko się rozchodzą  rzekła tylko i Elizabeth domyśliła się, że tym razem to
nie sprawka Ragny. Ludzie zobaczyli pewnie bandaże i gadali, co im ślina na język
przyniosła.
- A co chcesz powiedzieć, twierdząc, że byłam w Dalsrud, kiedy umarł Leonard?
- Widzę, że nie brak ci tematu. Mówisz o nim po imieniu? Cóż, różne krążą plotki, a ja
powtarzam tylko to, co słyszałam.
Strach wyzwolił w Elizabeth złość.
- Powinnaś trzymać język za zębami i nie powtarzać wszystkiego, co słyszysz 
poradziła i pochyliła się, żeby podnieść z podłogi zawinięte w szal dzieciątko.
- Zostaw to!  warknęła któraś z kobiet. Elizabeth cofnęła się przestraszona. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl