[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w uścisku, przyciągani ku sobie nawzajem jakąś magnety- dach oceanu. Dziś wyspy wydawały się prawie opustoszałe
czną siłą. z powodu sztormu. Nawet San Juan, największa z nich,
Sasza byÅ‚a zaskoczona temperaturÄ… uczuć, jakÄ… wywo- robiÅ‚a wrażenie bezludnej. Tru zajrzaÅ‚ do planu naszki­
ływał w niej ten mężczyzna, i oszołomiona swoją fizyczną cowanego przez Deidre.
reakcją na bliskość jego ciała. Rumieniec ogarnął ciepłą - Jeszcze tylko parę mil na zachód - objaśnił.
falą jej twarz. Czuła się przy nim tak bezpiecznie. Pragnęła
Po chwili wjechali do Friday Harbor, malowniczego
go. Tak bardzo go pragnęła. To bez znaczenia, że stali
miasteczka, jakby żywcem wyjętego z pocztówki. Tru,
w ładowni pasażerskiego promu, otoczeni samochodami,
świadomy, że ogarnia go mania prześladowcza, rzucił
pośród siekącego deszczu i wiatru. Czuła narastające pożą- okiem W lusterko wsteczne. Widząc, że jedyny samochód
danie jak fizyczny głód. Rozejrzała się. W widocznych
w polu widzenia skręca gdzieś w bok, odetchnął z ulgą.
134 " TRUMAN I SASZA
TRUMAN I SASZA " 135
Byli już niedaleko celu podróży, gdy zatrzymali się
Wakacyjny domek, w którym się znalezli, okazał się
przed wejściem do lokalnego sklepiku, żeby kupić coś do
bardzo pięknie urządzony. Przyjaciółka Deidre miała na-
jedzenia. Sprzedawca o wÅ‚osach koloru piernika i zmÄ™czo­
prawdę dobry gust. Zbudowany w wiktoriańskim stylu,
nym wyrazie twarzy nie wydawaÅ‚ siÄ™ zachwycony przyby­
miał wszystkie możliwe zalety: ustronne położenie, piękny
ciem klientów. Zamierzał właśnie zamknąć sklep z powodu widok z okien i urządzone z prawdziwym smakiem wnę-
sztormu. trze. Tru aż gwizdnął z podziwu, rozglądając się dookoła.
- Niech się pan nie martwi - pocieszył go Tru. - To nie Gdyby to miało być romantyczne spotkanie, trudno byłoby
potrwa długo. Ja przejrzę te dwa rzędy półek - zwrócił się znalezć coś lepszego.
Sasza rozpakowywała w kuchni torby z zakupami.
do Saszy - a ty następne.
Sasza, oszołomiona mnogością towarów, poczuła się
- Głodny? - zapytała, gdy Tru znalazł się przy niej
trochę zagubiona. Po paru minutach koszyk Tru napełniony
i z butelką wina w ręku zaczął zaglądać do szuflad w po-
byÅ‚ prawie po brzegi kartonami mleka, soków, jajek, pie­
szukiwaniu korkociÄ…gu.
czywem i butelkami wina, podczas gdy ona wybrała z pó-
- Jeszcze jak - odparł, wyciągając wprawnie korek.
łek tylko paczkę świec. Taki sztorm mógł spowodować
W jednej z szafek znalazł odpowiednie szklanki i wyjął
awarię elektryczności, myślała. Zakupów w amerykańskim
dwie. Nalał wina i podał jedną Saszy.
stylu jeszcze nie miała sposobności się nauczyć.
Sasza popatrzyła na nią z namysłem.
Tru zaczął wrzucać do jej koszyka puszki zupy, pudełka - Boisz się zmieszać to, czym cię nafaszerowali, z alko-
kaszy i wiele innych rzeczy. W niespełna pięć minut zaku- holem? - zapytał.
py były zakończone.
- Nie. Tamto już chyba całkiem ze mnie wyparowało,
Sprzedawca wystukiwał kolejne pozycje na klawisz.ach Mam tylko wrażenie, że jeszcze nie czas na toasty.
kasy i pakował wszystko do toreb. Tru objął Saszę ramie- Tru odstawił obie szklanki na kuchenną ladę.
- Czyżbyś czegoś żałowała? - zapytał cicho.
niem.
- Jeśli jutro się przejaśni, możemy wynająć jakąś łódkę - %7łałowanie czegokolwiek to strata czasu. To bezpro-
duktywne zastanawiać się nad przeszłością. Przyszłość jest
i trochę popływać. Byłaś już kiedyś na żaglówce?
ważniejsza. Próbowałam przed chwilą dodzwonić się do
Sasza potrząsnęła głową w roztargnieniu.
mojego kraju, ale telefon nie działa. Pewnie z powodu
- Jutro możemy mieć ważniejsze rzeczy do załatwienia
sztormu. ZrobiÄ™ to jutro.
Te słowa przywróciły go do rzeczywistości. Od tamtych
Jej oczy umykały przed jego spojrzeniem.
szalonych chwil na promie prawie zapomniał, że są ścigani
- Powiem im o Cheesemanie, o Billu Hovym i o tym
Ta wyspa to nie miejsce romantycznego spotkania zako-
chanych, jak sobie zaczął beztrosko wyobrażać, ale schro- rosyjskim prowokatorze. Powiem im jutro o wszystkim,
a potem wrócę do Moskwy i oddam ikonę. Jeśli będę mu-
nienie przed bandą bezwzględnych przemytników z dwu
siała ponieść jakieś konsekwencje, to je poniosę. A teraz,
różnych krańców świata.
Tru, najlepiej będzie, jeśli... - Była bardzo dumna z tego,
1 3 6 " TRUMAN I SASZA
TRUMAN 1 SASZA " 1 3 7
co postanowiła, ale w tym momencie siły ją opuściły. Tru - Tak - zgodziła się z powagą. - To prawda.
stał zbyt blisko. Przestronna kuchnia zdawała się kurczyć
Tru uśmiechnął się ironicznie, odwrócił gwałtownie
wokół nich.
i wyszedł.
Tru uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™. Co za dziewczyna, myÅ›laÅ‚. Dzisiej­
szego dnia najpierw widziała w windzie zamordowanego
Sasza wniosÅ‚a przygotowanÄ… kolacjÄ™ do salonu. Tru pa­
człowieka, potem ją ścigano, odurzono, strzelano do niej,
trzyÅ‚ przez olbrzymie okno w czarnÄ…, zalanÄ… deszczem pu­
a teraz chce zostawić to wszystko za sobą i wrócić tam,
stkÄ™. W rÄ™ku trzymaÅ‚ szklankÄ™ z resztkÄ… wina na dnie. Sa­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl