[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ale stanowczo wyjaśnił, że chociaż on osobiście chciałby pomóc, nie bardzo wie, w jaki
sposób mógłby to zrobić. Wśród zwijek były również i takie, które mówiły, że najwyższy
czas, by zadzierające nosa polniki zostały zepchnięte do mniejszych tuneli. Sam przy-
wódca nie podzielał tej opinii, ale jasne było, że zwijki czuły animozję do polników, jesz-
cze z czasów historycznych, jako tych, które zagarnęły dla siebie lepsze pastwisko. I ta
niechęć sięgała dnia dzisiejszego. Tak więc zwijki prawdopodobnie nie pomogą, nawet
jeżeli miałyby taką możliwość. Polney naprawdę nie mógł ich za to obwiniać.
Zwijki powiedziały jednak, że będą szczęśliwe, mogąc dać mu kamyczek, żeby zapro-
wadził go do najbliższego świdrzaka, który, tak się szczęśliwie złożyło, był żeńską larwą
przybyłą w swaty. Polney obruszył się  polniki nie miały wspólnych szlaków ze świ-
drzakami! Wziął jednak kamyk, gdyż nalegali na to, tak na wypadek, gdyby zmienił zda-
nie. %7łeby nie być niegrzecznym, polnik przyjął kamyk i włożył do torby podróżnej.
Potem, z ciężkim sercem z powodu niepowodzenia misji, zaczął kopać w kierunku
120
powierzchni.
* * *
Wykopał się z ziemi w pewnej odległości od miejsca, z którego wyruszył. Jeszcze pod
powierzchnią zmienił futerko i oczy na powierzchniowe. Ponieważ miał dobre wyczu-
cie kierunku, wiedział, gdzie jest Zamek Roogna. Wprawdzie nie bawiło go szwenda-
nie się po powierzchni, ale w ten sposób mógł poruszać się szybciej, niż robiąc tunele.
I nie pozostało mu wiele czasu. Jego bezowocne podróże zabrały mu większą część ty-
godnia.
Dotarł na czas do wyznaczonego miejsca spotkania w sadzie. Chex już tam była
i również mała Ivy, która, jak się wydaje, zawsze była wszędzie tam, gdzie się coś dzia-
Å‚o.
 Jest Polney!  krzyknęła uradowana Ivy i podbiegła do niego, żeby go uściskać.
Nie rozumiał, jak jej się to udało, ale zrobiła to.
 Gdzie jeht Ehk?  zapytał.
Chex rozłożyła ręce.
 Nie ma po nim śśladu  powiedziała z charakterystycznym dla powierzchnio-
wych stworzeń syczeniem.  Jesstem jednak pewna, jesst już w drodze.
Wymienili wrażenia o swoich poszukiwaniach. Polney był zdumiony, że weszła do
tykwy.
 Nie hądziłem, że jeht to możliwe  zauważył.
 Jesst, z pewnośścią  potwierdziła gorliwie Ivy.  Ja to zrobiłam! Miałam pod-
kowę nocnej mary, która pozwoliła mi wejśść do śśrodka, i wyszszłam przy zamku Do-
brego Maga, ale zgubiłam to.
 Zgubiłah zamek?  zapytał przerażony Polney.
 Podkowę nocnej mary, głupku! Fatalnie. W tykwie tak jesst interessująco, jeże-
li wytrzymaszsz cośś takiego, jak dom robaków i jezioro oleju rycynowego. Tam jesst
ogród cukierków i...
 To dla ciebie nie powinno być sstraszszne!  wykrzyknęła Chex
 Ale było, bo myśślałam, że jak zjem choć jeden, to zosstanę tam na zawszsze. Mus-
siałam więc go minąć i była to najsstraszszniejsza rzecz, jaka mi ssie kiedykolwiek zda-
rzyła!
 Taak.
Gdy Chex zaczęła mówić  tak , Ivy wpadła jej w słowo. I chichotały. Czas mijał, a Esk
nie wracał. Było już po wyznaczonym terminie spotkania i zaczęli się denerwować.
 Jeżeli cośś ssie sstało, nic na to nie poradzimy!  powiedziała nerwowo Chex.
 Tak  zgodził się Polney.
 Moglibyśśmy wyjśść na sspotkanie, jeżeli on ssie sspóznia.
121
 DokÄ…d?
Esk mógł wybrać jakąkolwiek trasę do Jeziora Ogrów i Pszczół Wodnych i wracać
inną drogą. Mieli raczej małą szansę spotkania się z nim.
Wtem nadeszła jakaś stara kobieta i wtrąciła się do ich rozmowy.
 O, centaur ze sskrzydłami i wymarły polnik!  wykrzyknęła.  Mussicie być
przyjaciółmi Esska.
 Jessteśśmy!  odpowiedzieli chórem.
 Ja jesstem Latia, z demoniaków. Zaklęłam go bez zamiaru zrobienia mu krzyw-
dy, a teraz on zniknął. Szszukałam wszszędzie, ale nie potrafiłam go odnalezć. W końcu
przyszszłam tutaj, mając nadzieję, że wiecie, jak go zlokalizować.
Polney popatrzył na Chex. Esk zaginął!
 W zbrojowni jest zaklęcie odnajdywania!  krzyknęła Ivy.  Przyniossę je
wam!
Polney odprężył się. Może jednak wszystko dobrze się skończy.
Rozdział dziewiąty
Hipnotykwa
Esk znalazł się w skłębionej dżungli podzielonej polankami. Była dziwna w sposób,
którego nie mógł do końca zgłębić. Co do jednej rzeczy nie miał wątpliwości: znalazł się
w świecie tykwy. Nigdy wcześniej nie był tutaj, ale ojciec ostrzegał go przed tym. Kiedy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl