[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bejsbolowej, pewnie przywódca, podszedł do niego, trzymając pistolet Arouna. Krzyknął na
swoich, a gdy nieco się uciszyli, powiedział głośno:
- Amerykanów zabijamy.
Na szczęście dokładnie w tej samej chwili rozległ się pisk hamulców dwóch
zatrzymujących się obok land-roverów. Ktoś strzelił w powietrze, kobiecy głos krzyknął coś po
arabsku. Mężczyzni odwrócili się, pociągając von Bergera za sobą. Przy jednym z land-roverów
baron zobaczył Kate Rashid w chuście na głowie, ubraną w lekką koszulę khaki i luzne spodnie.
Trzymała browninga, a otaczało ją sześciu Beduinów, uzbrojonych w gotowe do strzału AK47.
- Puśćcie go - rozkazała po angielsku, zwracając się do mężczyzny w bejsbolowej
czapce.
- Jest Amerykaninem! Zabijamy Amerykanów! - odkrzyknął mężczyzna. - A kim ty
jesteś, kobieto, by mówić nam, co mamy robić?
Chwycił von Bergera za włosy i przystawił mu do głowy pistolet.
- Umrze, bo tak zdecydowałem - wycedził, lecz Kate błyskawicznie uniosła rękę i
wystrzeliła. Kula trafiła go wprost w usta, przebiła czaszkę i wyleciała po drugiej stronie wraz z
fragmentami kości, mózgu i krwią. Mężczyzna upuścił pistolet, zatoczył się i upadł, jego
towarzysze uciekli. Został tylko baron, leżący bezwładnie na chodniku. Dwaj rośli Beduini
podnieśli go bez problemu.
- Kate - szepnął oszołomiony von Berger.
Uśmiechnęła się i spojrzała na Arouna, który pozbierał się jakoś z chodnika i stał, ciężko
oparty o mercedesa.
- Majorze, sądzę, że wie pan, kim jestem?
- Oczywiście, lady Kate.
- Ja natomiast nie wiem, co się tu dzieje. Nie ma wojska? Baron nie dostał eskorty?
- On rozkazał, żebyśmy jak najmniej rzucali się w oczy.
- Naprawdę? No to niech pan dopilnuje sprzątnięcia śmieci z chodnika i jakoś się
oczyści. Ja zabiorę barona do pałacu prezydenckiego. Idziemy - zwróciła się do von Bergera. -
Niech pan wstanie i doprowadzi siÄ™ do porzÄ…dku. Jest pan strasznie potargany.
Baron siedział wygodnie na tylnym siedzeniu land-rovera, odjeżdżającego spod
kawiarenki. Już się nieco uspokoił.
- Jakim cudem wyskoczyłaś akurat tu, niczym diabeł z pudełka? - spytał.
- Och, bawiłam akurat w okolicy i pustynny wiatr przywiał wieść o twoim spotkaniu z
wielkim człowiekiem. Niezbyt mi się to spodobało. Z bardzo różnych powodów. Saddam potrafi
dziwnie się zachowywać, przy nim nikt nigdy nie jest niczego pewny. Na spotkanie z tobą
wysyła pomniejszego rangą, młodego oficera. Pozwala, żebyś przez trzy dni siedział w hotelu i
czekał na łaskawe słowo. Kto traktuje w ten sposób kogoś tak ważnego jak ty? Wygląda na to, że
jest w jednym ze swoich szaleńczych nastrojów.
- Skąd ty to możesz wiedzieć?
- Ponieważ dobrze go znam. Jest moim wypróbowanym przyjacielem. Nie, zle
powiedziałam. Sądzi, że jest moim wypróbowanym przyjacielem. A co ty o nim sądzisz?
- Och, sądzę, że jest szaleńcem i że po jego pogrzebie świat będzie o wiele lepszy. Tylko
trudno do tego pogrzebu doprowadzić.
Zatrzymali się przed bramą pałacu prezydenckiego. Kiedy strażnicy zobaczyli Kate,
natychmiast ich przepuścili. Samochody wjechały na dziedziniec, zatrzymały się u stóp
szerokich stopni prowadzących do wejścia. Kate odwróciła się i oznajmiła spokojnie:
- No, jesteśmy na miejscu, Max. To powinno być interesujące doświadczenie.
Pułkownik wojsk lądowych, czekający zapewne na szacownego gościa, barona Maxa von
Bergera, podszedł do nich szybkim krokiem, pochylił się nisko i ucałował dłoń Kate.
- Lady Kate, wiem już, co zaszło - powiedział do niej po angielsku. - Zciągnęli hańbę na
nas wszystkich. Czy nic się pani nie stało?
Barona nie przestawało zdumiewać to, że iraccy oficerowie wydają się tak bardzo
angielscy. Teraz spotkał kolejnego, który najprawdopodobniej skończył Akademię Wojskową w
Sandhurst.
- O mnie proszę się nie martwić. Pańskim problemem jest w tej chwili trup na chodniku.
- To był pies, który poniósł zasłużoną karę za to, że cię obraził, lady Kate. W tym mieście
sprzątanie psich ścierw nie jest żadnym problemem.
- Czy on wie, co się stało?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]