[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jestem.
- Ja także - oświadczyła. - Nasza śmierć jest spleciona tak jak nasze życie. Ale najpierw
chciałam z tobą porozmawiać. Zdziwił się.
- O czym chcesz rozmawiać?
- Och, o wielu rzeczach - odpowiedziała. - To dziwne, wiąże mnie z tobą nienawiść, ale
jestem także ci bliższa, niż ktokolwiek z żyjących. I ty jeden nigdy nie kłamałeś. Grozba inwazji już
nie istnieje. Mamy czas do końca życia, by rozmawiać. - Uśmiechnęła się ironicznie. - A ja chcę ci
zadać kilka pytań.
- Jakich pytań? - zapytał podejrzliwie.
- Prostych.
- Zgoda - powiedział.
- Czemu wszystkie żywe istoty unikają mnie? - spytała. - Nie tylko ludzie, ale nawet
zwierzęta. Nawet szczeniaki.
Pytanie zaskoczyło Lodziarza na moment. Nie spodziewał się czegoś takiego. Wreszcie
odezwał się:
- Bo jesteś inna - odpowiedział. - Bo nie jesteś już Człowiekiem.
- Ludzie nie unikają kalek ani zgrzybiałych, zapóznionych w rozwoju czy zdeformowanych
- rzekła Penelopa. - Przyjmują ich na łono rodziny i otaczają miłością i współczuciem. Czemu ze
wszystkich synów i córek twej rasy ja jedna stałam się wyrzutkiem?
- Bo żaden z nieszczęśników, z którymi się porównywałaś, nie posiada zdolności niszczenia
dla kaprysu całych planet. Nie tylko posiadasz tę zdolność, lecz ją także wykorzystujesz,
- Tylko w obronie własnej. Czy wiesz, że od dnia, gdy Mysz umarła dwadzieścia lat temu,
nie dotknęła mnie żadna istota ludzka? Ani jedna.
- Nie - powiedział Lodziarz. - Tego nie wiedziałem.
- Kociaki syczą, a szczeniaki chowają się przede mną - kontynuowała. - Ptaki odlatują.
Nawet gady w mym ogrodzie odpełzają, gdy się pokazuję.
- Nie mam lepszej odpowiedzi - rzekł ze skrępowaniem. Do jego uszu doleciał odgłos
traktora, pracującego na pobliskim polu. - Czy masz jeszcze jakieś pytania?
- Nienawidziłeś mnie od pierwszego naszego spotkania - powiedziała. - Dlaczego? Co ci
kiedykolwiek zrobiłam?
- Wcale nie czuje do ciebie nienawiści, Penelopo - odrzekł. - Nie można nienawidzić burzy
jonowej zagrażającej twemu statkowi czy roju meteorytów, bombardujących twą planetę. Gdy jest
się w dżungli, nie można nienawidzić drapieżców, skradających się ku tobie w nocy. %7ładne z nich
nie jest dobre ani złe. Są to po prostu naturalne niebezpieczeństwa, które trzeba zwalczyć, by żyć.
Nie czuję wobec ciebie żadnej nienawiści. Nie mam żadnej urazy. Obwiniam cię tylko za jedno: za
śmierć Myszy.
- Zdradziła moje zaufanie.
- Byłaś dzieckiem - odpowiedział. - Nie okazałaś się dość przenikliwa. Nie umiałaś w pełni
pojąć, co się działo. - Zamilkł na chwilę. - Kochała cię jak własną córkę. Jedyną przyczyną jej
śmierci było to, że nigdy w pełni nie zrozumiała, kim jesteś. Myślała, że cię chroni przed śmiercią,
jakby ciebie można było zastrzelić tak jak każdego zwykłego człowieka.
Penelopa zamilkła.
- Od dawna nie myślałam o Myszy - odezwała się wreszcie. - Ja myślę o niej każdego dnia -
rzekł Lodziarz.
- Jej śmierć sprawiła ci aż tyle bólu?
- Tak.
- Więc odpłaciłam ci za część bólu, który ty mi zadałeś. Spojrzał na nią i nie odpowiedział.
- Czy ona naprawdę mnie kochała? - spytała po krótkim milczeniu Penelopa.
- Tak było.
- Zastanawiam się, czy ktokolwiek jeszcze mnie pokocha - zadumała się Penelopa.
Lodziarz potrząsnął głową.
- Nie, nikt.
- Wiem - odpowiedziała. - A czy ty wiesz, co to znaczy stać w obliczu przyszłości, w której
ani jeden człowiek nigdy cię nie pokocha? Przyszłości, w której każdy ucieka od ciebie, jakbyś była
jakąś bestią, której trzeba unikać?
- Nie - odrzekł. - I nie zazdroszczę nikomu, kogo to spotyka.
- Nigdy nie prosiłam o ten dar, Lodziarzu - powiedziała. - Zawsze chciałam być tylko
normalną dziewczynką, bawiącą się z innymi dziewczynkami, mieszkającą z moją rodziną. -
Zamilkła na chwilę, pogrążywszy się we wspomnieniach. - Moja własna matka była mną
przerażona. Gdy miałam sześć lat zabrali mnie i zabili mi ojca, który próbował zapobiec
nieszczęściu. Czy wiesz, Lodziarzu, ile razy od tamtej pory bawiłam się z dziewczynkami w moim
wieku?
- Nie.
- Jednego popołudnia, gdy wraz z Myszą chowałyśmy się przed tobą - powiedziała gorzko. -
Przez jedno popołudnie w całym moim życiu! - Nagle westchnęła. - Zawsze będą ode mnie uciekać,
prawda?
- Małe dziewczynki? - zapytał zakłopotany.
- Wszyscy.
- Tak, przypuszczam, że tak będzie.
Podniosła wzrok na niego i na jedną chwilę jej pozbawiona uczuć, nieludzka maska
zniknęła.
- Myślałam, że uciekam z Westerly, Kalliope, Przystani Zmierci i Hadesu - powiedziała - ale
naprawdę nigdy nie było żadnej ucieczki, prawda? Mozart to tylko cela więzienna, większa od tej,
jaką miałam na Hadesie, a Galaktyka to tylko cela większa od Mozarta.
- Nie możesz uciec od tego, kim jesteś - odrzekł.
- Powiem ci coś interesującego, Lodziarzu.
- Mianowicie?
- Ze wszystkich ludzi, których spotkałam od czasu opuszczenia Hadesu, tylko ty patrzysz na
mnie bez obrzydzenia. Ze strachem, tak, bo powinieneś, i z drżeniem, ale bez wstrętu.
- Nie czuję do ciebie wstrętu - stwierdził Lodziarz.
- Czuli go wszyscy inni mężczyzni i kobiety. Widziałam go nawet na twarzy Czarnej
Zmierci i w oczach twego młodego szpiega. - Westchnęła. - Widziałam go każdego dnia w życiu,
nawet w oczach mojej własnej matki.
- Przykro mi - powiedział szczerze Lodziarz.
- Uważasz mnie za potwora - kontynuowała. - Ale patrzysz z zewnątrz. Wierz mi,
Lodziarzu, nieskończenie gorzej jest być Penelopą Bailey, niż bać się jej. Przez sam fakt mego
istnienia wzbudzam nienawiść i przerażenie. Jestem więzniem, jak zawsze byłam, schwytana w
pułapkę mego ciała tak, jak moje ciało było schwytane w małej celi na Hadesie. Jedynym moim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]