[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Czarujący uśmiech znikł z jego twarzy, która w jednej
chwili stała się surowa i grozna.
- Nie zwykłem się zalecać. To wprawia mnie w diablo
kiepski humor. Więc nie igraj z losem, Sammy. Skończ
z tym sarkazmem.
- Nie lubisz się zalecać - trysnęła kpiną. - Biedaku!
Moje serce krwawi.
- Przestań, Sammy.
Lecz ona pędziła dalej, nie zważając na jego surowo
zacięte usta.
- To jest moje mieszkanie, czego jak dotÄ…d nie
raczyłeś zauważyć. Więc jeżeli nie lubisz się zalecać,
to po prostu przestań. Przestań uganiać się za mną!
Nie życzę sobie tego.
- Nie mogę przestać, kobieto! - wykrzyknął, a jego
twarz okryła się ciemnym rumieńcem.
Poczuła, jak serce jej podskoczyło. Roman wyglądał
w tej chwili żałośnie, jak gdyby został zmuszony do
powiedzenia czegoÅ› wbrew sobie. Promyk nadziei
zaświtał w jej duszy, co jednak natychmiast oceniła jako
zbyt uczuciową, zbyt sentymentalną reakcję. Skłonność
do dostrzegania czegoÅ›, co nie istnieje naprawdÄ™.
- Możesz, możesz, tylko najzwyczajniej nie chcesz.
Buntujesz siÄ™ przeciwko odrzuceniu ciÄ™ przez kobietÄ™.
Podobałoby ci się natomiast, gdybym to ja zabiegała
o ciebie. Wtedy nie miałbyś skrupułów zerwać ze mną
w pierwszym odpowiadajÄ…cym ci momencie.
Uniósł się gwałtownie i z rękami w kieszeniach
spodni podszedł do okna. O czymkolwiek myślał
w tej chwili, na pewno nie były to rzeczy przyjemne.
- To nieprawda - oświadczył stojąc do niej plecami.
Zadrżała. Zajęła się zbieraniem filiżanek po kawie,
poprawianiem poduszek na otomanie, a wszystko to
po to, by nie pozwolić swemu wzruszeniu wylać się
na zewnÄ…trz.
Zauważyła kątem oka, że odwraca się ku niej.
- Co mam powiedzieć? - zapytał szorstko.
- Najlepiej nie mów nic. Nie ma nic do powiedze­
nia. MogÅ‚am być dziewicÄ…, mogÅ‚am nie znać męż­
czyzn od strony fizycznej, ale nie jestem na tyle
gÅ‚upia, bym miaÅ‚a sÄ…dzić, że stawia mnie to w two­
ich oczach wyżej od każdej z tych kobiet, które do
tej pory miałeś. Zresztą nie widzę siebie w roli
tymczasowej kochanki, aż natkniesz się na coś
lepszego.
- A jeśli nie natknąłem się na nic lepszego?
W dwóch susach znalazł się przy niej i zmusił ją, by
usiadła na otomanie.
- Mocno w to wÄ…tpiÄ™.
- Twoje wątpliwości są jak twoje kapelusze. Po
prostu ich nie ma.
- Skąd wiesz? - wykrzyknęła, odpychając od siebie
śmieszne pragnienie płaczu. - Mogę mieć całą szafę
kapeluszy! Dla wszystkich twoich znajomych.
- Ty ukochany brzdÄ…cu.
Zaczął okrywać ją dzikimi pocałunkami. Usiłowała
się wyrwać, lecz jego ramiona trzymały ją w mocnym
uścisku.
- Przestań walczyć ze mną, Sammy. Przestań walczyć
z nami.
- Nie ma tu żadnych nas.
- Kocham cię, dziewczyno, kobieto, mój mały
głuptasku.
Znieruchomiała. Roman wpatrywał się w telewizor.
- Co powiedziałeś?
- Nie udawaj, że nie słyszałaś.
Powiedział to szorstkim głosem, z odcieniem
zakłopotania.
Sammy zachciało się płakać i śmiać równocześnie.
Czy zdawał sobie sprawę, jak bardzo pragnęła usłyszeć
te słowa?
- Kocham cię. - Jego dłonie drżały, gdy dotknął
jej twarzy. - Nigdy nie powiedziałem tego żadnej
kobiecie i nie sądziłem, że powiem to pewnej smarkuli,
która zalazła mi za skórę. Aż zrozumiałem, że nigdy
się jej nie pozbędę.
- Dlaczego nie wyznałeś mi tego wcześniej?
- A myÅ›laÅ‚aÅ›, że niby z jakim zamiarem przyjecha­
łem tu dzisiaj? Jak mogłem przewidzieć, że natknę się
na twoich gniewnych rodziców, którzy wzięli mnie za
Å‚otra?
Sammy uśmiechnęła się. Wszystkie obawy rozsypały
siÄ™ jak domek z kart.
- Oni tylko starali się mnie obronić.
- Sądziłem, że wzbudziłem ich sympatię, gdy
widzieliśmy się po raz pierwszy. Bóg jeden wie, co
teraz o mnie myślą. Dreszcz mnie przechodzi, gdy
wyobrażę sobie, czym ich nakarmiłaś.
- Uważam, że twój osobisty urok już zaczął działać.
Roześmiał się.
- Czy masz na myśli ten sam urok, którym ciebie
podbiłem?
- PewnÄ… jego odmianÄ™.
Rozchylił jej uda i podciągnął sukienkę, po czym
wsunął dłoń pod koronki bielizny. Poddała się jego
działaniom. Głowę jej wypełniała jedna oślepiająca
myśl: kochał ją. Kochał ją i pożądał jej. Nie wystąpił
wprawdzie z propozycją małżeństwa, lecz przecież
tyle par na świecie żyje bez tego. Więc cóż, że będą
jedną z nich? Oczywiście, będą czymś więcej niż tylko
parą. Będą pełną rodziną.
Odsunęła jego dłoń i westchnęła.
- O co chodzi, moja czarodziejko?
Potarł policzkiem po jej policzku i poczuła ostrą
szczotkÄ™ zarostu.
- Jest jeszcze jedna rzecz, o której muszę ci powiedzieć
- wybąkała zakłopotana.
- Jeśli to jedna rzecz, to nie zajmie nam dużo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl