[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zawory były odkręcone do oporu. Amerykanin zaczął je zakręcać, ale zorientował się,
że były tak skonstruowane, by rączka ześlizgiwała się przy obrocie w drugą stronę. Zawór nie
mógł być już zamknięty.
- Michael, Otto! Nie ruszajcie zaworów kanistra, działają tylko w jedną stronę!
Cylinder trzeba zamknąć w innym, hermetycznym pojemniku.
- Zrozumiałem!
Rourke odwrócił się. W tej samej chwili Rubenstein znokautował przeciwnika. John
chwycił półprzytomnego Rosjanina. Przyłożył mu lufę do skroni.
- Czy zawór może zostać zakręcony, a rurociąg odcięty?
Gwardzista roześmiał się szyderczo. Rourke trzasnął go kolbą w ciemię, rozejrzał się
wokoło i zaklął.  Wentylatory! Sięgnął do wyłącznika. Wskazniki były oderwane. Obcęgi.
Potrzebował obcęgów! Nożyce do drutów! Cokolwiek! Nie było już czasu! Dostrzegł u
podstawy wentylatora kabel doprowadzający napięcie.
- Paul! Spadamy stÄ…d, szybko!
Rourke strzelił w przewody. Pocisk dum-dum poszarpał kabel. Buchnął snop iskier, a
z silnika z głośnym sykiem wydobyły się płomienie. John odskoczył. Ruszył pędem.
- Paul, musimy dostać się do miasta! Zobaczymy, co można zrobić. Sprawdzimy, jak
działa ten gaz. Teraz to jedyna szansa obrony!
Rourke w biegu chwycił M-16. Paul zaczekał na przyjaciela.
Wybiegli na otwartą przestrzeń. Usłyszeli głos Natalii, dochodzący z helikoptera nad
nimi:
- Towarzysze! Zostaliście zdradzeni przez mojego męża, Władymira Karamazowa. On
nie jest bohaterem, ale zdrajcą. Zdradził was, Związek Radziecki, ludzi całego świata i
historię własnego kraju. Jest niewyobrażalnie zły. Sprawił, że prowadzicie bratobójczą walkę,
a wszystko po to, by on mógł osiągnąć swój cel - władzę. Do opanowania cieplarni między
liniami walczących i wejścia do Podziemnego Miasta użył oddziałów komandosów.
Komandosi wyposażeni są w śmiercionośny gaz, niepodobny do żadnego używanego
wcześniej, nawet w wojnach, w których nie przestrzegano żadnych konwencji. Działa tylko
na mężczyzn. Wpływa na męskie hormony. Powoduje agresję. Zmieni każdego mężczyznę
Podziemnego Miasta w krwiożerczego szaleńca, atakującego na swojej drodze każdego,
obojętnie, czy będzie to jego towarzysz, kobieta czy dziecko. Morduje, nie oszczędzając
starców czy chorych, tylko po to, by zabijać. Złóżcie broń, towarzysze. Nie walczcie o to,
żeby Karamazow mógł zostać waszym dyktatorem. Tu major Anastazja Tiemierowna z
Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego. W imieniu ludu radzieckiego: złóżcie broń!
Rourke i Rubenstein biegli w kierunku wejścia do tunelu Podziemnego Miasta. Ogień
artylerii przycichł, a ryki wściekłości i szaleństwa wypełniły ciemność za nimi. Odwrócili się.
Podkomendni Karamazowa biegli w stronę tunelu. Rzucali broń i hełmy. Jakiś żołnierz
wykrzykiwał imię swojej żony. Z barykady zagrzmiała seria broni automatycznej. Upadł,
zsuwajÄ…c siÄ™ do leja po pocisku.
SÅ‚owa Natalii:
- Między wami biegnie dwóch mężczyzn. Są ubrani na czarno. Nie są waszymi
wrogami. Przeciwnie, nie dopuścili do opróżnienia jednego z pojemników z tym
śmiercionośnym gazem. To wasi sprzymierzeńcy. Drugi zbiornik został użyty i gaz teraz
zaczyna działać. %7łołnierze z gwardii Karamazowa! Nie wchodzcie do Podziemnego Miasta,
jeżeli nie macie masek przeciwgazowych. Kobiety mogą to zrobić, ale tam już szaleją zatruci
gazem mordercy. Mówi major Natalia Anastazja Tiemierowna z Komitetu Bezpieczeństwa
Państwowego Związku Ra...
Ludzi ogarnęło szaleństwo. Tłum mężczyzn z Podziemnego Miasta zaatakował
żołnierzy na barykadach.
Rourke krzyknÄ…Å‚ do przyjaciela:
- Paul, jaka była średnica tego rurociągu?!
- Ze dwa cale, może trochę więcej, co?
- Przy odciętym dopływie powietrza gaz będzie potrzebował więcej czasu, żeby
przedostać się przez rurociąg. Gdybyśmy zablokowali go, zanim gaz dotrze do wentylatorów,
albo w ogóle odcięli system wentylacyjny?
- Do roboty!
Byli teraz blisko tarcz ochronnych. Rourke wdrapał się na barykadę wśród
chaotycznej strzelaniny, wrzasków, przekleństw i ryków bólu. Dwóch mężczyzn zbryzganych
krwią, z dziko wytrzeszczonymi oczami, wyszczerzonymi zębami i nożami w dłoniach dzgało
na oślep.
Doktor zeskoczył z barykady. Paul był tuż za nim.
John przemknÄ…Å‚ obok walczÄ…cych.
Z miasta wybiegł jakiś oddział. %7łołnierze mieli mundury poplamione krwią, z oczu
wyzierało im szaleństwo. Kobieta o jasnych włosach, w pełnym umundurowaniu polowym,
cofała się przed sześcioma napastnikami.
- Paul! - Idę! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl