[ Pobierz całość w formacie PDF ]

osobowych, motocykle. Z tego co wiemy...
- Wiedzą Rosjanie - podkreślił James.
- Tak - Pluvia niechętnie pokiwała głową. - Większość jego transportów trafiała do
Królewca. Tam w centralnej składnicy były segregowane i przewo\one do schronów i
magazynów między innymi w zamku królewieckim, Banku Imperialnym w Królewcu,
w posiadłości gauleitera Ericha Kocha, kościołach, fortach numer 3,5,6,7,11, muzeum
malarstwa, zamkach Bałga, Lochstadt, Neuhausen, Labiau, Preussisch-Eylau i w wielu
rezydencjach i pałacach. Z tego co wiemy, uratował się z pogromu na morzu i został z
innymi odwieziony do Gdyni. Na jakiÅ› czas zniknÄ…Å‚, by w kwietniu 1945 roku, po
kapitulacji miasta, pojawić się w Królewcu. Schwytał go tam oddział NKWD i
przesłuchiwał. Laubach miał zaprowadzić specjalną ekipę do skrytki na Mierzei
Wiślanej. Nie do\ył tego momentu. Ktoś go zastrzelił w drodze do portu. Konwój
jechał odkrytą cię\arówką. Mimo pogoni zamachowiec uciekł i skrył się wśród ruin.
Laubach wiedział o kilku skrytkach, a najwy\ej ocenił zawartość schowka na Mierzei.
- Wierzysz, \e na  Von Steubenie znajdziesz mapy, wskazówki? - domyśliłem się. -
Skąd wiesz, \e on je tam zostawił? Jaką masz pewność, \e są one w kajucie, którą
zajmował? Przecie\ mógł ją ustąpić staruszce, choremu \ołnierzowi?
- Nie mamy innego śladu - odpowiedziała Pluvia.
39
- A sztabka, którą ktoś przyniósł do jubilera? - podpowiedziałem.
- Szukanie igły w stogu siana na Mierzei Wiślanej to plan  B . Radzę wam odpocząć
kilka godzin, nim rozpoczniemy nurkowanie. Dziś zdą\ymy zrobić tylko rekonesans.
- O ile od razu namierzymy  Von Steubena - rzucił schodzący z górnego pokładu
Ulisses. - W prognozie zapowiadajÄ… paskudnÄ… noc. Mo\e zawiniemy siÄ™ i zwiejemy na
lÄ…d?
- W \adnym przypadku - odparła Pluvia. - Nie za to dostajesz pensję. Schodzimy po
sprzęt. Ka\da sztuka oporządzenia jest podpisana.
Zeszliśmy do magazynku pod pokładem.
- Na kutrze mamy kompresor - tłumaczyła Pluvia. - Nie będziemy stosować
mieszanek powietrza. Ka\dy schodzi pod wodÄ™ z dwiema butlami. W wyposa\eniu
macie boję dekompresyjną, sekatory ogrodnicze i no\e do cięcia sieci, zdublowane
komputery nurkowe oraz automaty do oddychania. Dla bezpieczeństwa proponuję co
dziesięć minut zmieniać butlę.
Ka\dy zajął się sprawdzaniem sprzętu. Pluvia podzieliła nas na pary. Miałem
nurkować z Colinem, James ze Slavko, a Pluvia z Ulissesem. Około osiemnastej
Ulisses dał dzwonkiem sygnał, \e znalezliśmy się na pozycji i rozpoczynamy
poszukiwania wraku. Zaczęliśmy wynosić swój sprzęt nurkowy na pokład rufowy.
Pluvia z Colinem pilnowała sonaru, który badał dno morza. Stalowoszare wody
Bałtyku kołysały nami leniwie, a pogoda w niczym nie przypominała deszczowej
wiosny, lecz środek lata. Zachodzące słońce czerwieniło się przykryte pasami
ciemnych chmur.
Robiliśmy kółka w kilku miejscach, a\ Brook wybiegł na pokład i z rufy opuścił do
wody bojÄ™.
- Tu? - zapytał Slavko rozglądając się, jakby szukał znajomych miejsc w okolicy.
- Tu - roześmiał się Brook dostrzegając gest Slavko. - W dwóch częściach, ta, która
was interesuje, jest płycej, na dwudziestu metrach. Pluvia dołączyła do nas.
- Szukamy kajuty numer dziewięć na górnym pokładzie, na prawej burcie -
powiedziała. - To powinny być ósme i dziewiąte okna licząc od rufy. Slavko i James
schodzą pierwsi, je\eli trzeba, to oczyszczają drogę dla Pawła i Colina. Colin wpływa
do wnętrza, a Paweł go ubezpiecza. Z Ulissesem schodzimy do was po półgodzinie.
Slavko i James przymocowali na plecach butle, zeszli po drabinkach na lewej burcie
do wody i tam zało\yli płetwy.
Sprawdziłem szczelność zapięć mojego suchego skafandra. Przygotowałem jacket,
kamizelkę ratowniczo-wypornościową, maskę, płetwy i resztę sprzętu. Czekałem. Nie
podobało mi się, \e tak łatwo trafiliśmy na wrak. Czekaliśmy blisko godzinę, gdy
Pluvia zadecydowała, \e z Colinem mo\emy schodzić pod wodę. Nowozelandczyk
pocałował mnie w czoło.
- Nie wiem czemu, ale ci ufam - szepnÄ…Å‚.
Zeszliśmy po drabinkach. Chłodne fale zalewały mi twarz. Woda miała około pięciu
stopni Celsjusza. Zało\yłem maskę, do ust. wło\yłem ustnik i zanurzyłem się.
Schodziliśmy z prędkością dziesięciu metrów na minutę, z trzyminutowym
przystankiem na głębokości pięciu metrów. Tam spotkaliśmy Slavko i Jamesa, którzy
ju\ wracali z wraku. Poprowadzili linę od boi do wraku. Jego część rufowa stała na
stępce, dziobowa le\ała dalej i głębiej. Włączyłem pięćdziesięciowatowe światło i
40
skierowałem je na szczątki statku. Wokół interesującego nas miejsca poprzednicy
zostawili świetlisty krąg uło\ony ze świateł chemicznych mogących \arzyć się nawet
całą dobę.
James pokazał na dno statku i przesunął dłonią po gardle. Miało to oznaczać, \e tam
czyha śmierć. Gdy zeszliśmy ni\ej, zrozumiałem, o co mu chodziło. Omułki,
skorupiaki obrastające metalowe wraki nie \yją tam, gdzie był przewo\ony iperyt, czyli
gaz musztardowy, niebezpieczny środek bojowy. Dno statku było czyste. Nas na
szczęście interesował górny pokład. Znalezliśmy tam spore dziury wycięte w sieciach.
W wodzie jak firanka kołysały się \yłki wędkarskie. Kadłub  Von Steubena ,
pomalowany w czasie wojny w ochronne barwy, był słabo widoczny w ciemnej,
szarogranatowej głębi. Bulaje zamalowane czarną farbą z rzadka tylko prześwitywały
spod warstwy omułek. Colin przepłynął wzdłu\ burty licząc okna. Przy ósmym i
dziewiątym zapalił światła chemiczne. Aomem stuknął w szkło. Uderzył mocno, ale
grube szkło a\ odbiło mu łom, który wypadł z rąk Nowozelandczyka i majestatycznie
jak jesienny liść spływał na dno morza.
Na migi pokazałem Colinowi otwarty luk kilka metrów dalej. Płynęliśmy do niego
tnąc sieci, \eby nie zahaczać o nie. Linę z kołowrotkiem przymocowałem do \urawika
od szalupy. Colin karabińczykiem przypiął się do pięćdziesięciometrowego zwoju liny.
Poręczowa! linę do statku gumkami, które sprawiały, \e lina nie plątała się po całym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl