[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do jej pleców, przyciągając ją jeszcze bliżej. Wyciągnęła ramiona i otoczyła
nimi jego szyję, przechylając jednocześnie głowę w bok Nate chwycił jej
włosy i odciągnął je do tyłu, odsłaniając szyję, której dotknął językiem.
Poczuł wibracje, gdy Maggie jęknęła.
Zamarł. Co on wyprawia? Przecież obiecał sobie, że tego nie zrobi. Poszli
na spacer, aby uniknąć takich komplikacji. Puścił Maggie i cofnął się,
oddychajÄ…c z trudem.
- Dlaczego przestałeś? - Zaczerwieniła się, ale odważnie spojrzała mu w
oczy.
- Za dużo dziś przeszłaś, Maggie.
- Jestem chyba wystarczająco dorosła, aby wiedzieć, czego chcę.
- Ale nie wiemy, czy jutro będziesz czuć to samo, a ja nie chcę
S
R
wykorzystywać sytuacji. Tak jak nie chcę cię skrzywdzić. Poza tym stoimy na
środku drogi.
- O Boże, faktycznie.
- Właśnie.
Przez kilka chwili dochodzili do siebie. Zawrócili. Maggie bezskutecznie
spróbowała ujarzmić włosy. Tańczyły dziko wokół jej głowy.
To dobrze, że się powstrzymali.
- I co teraz?
Wiedział, co chciałby zrobić, ale przysporzyłoby im to jeszcze więcej
problemów. Westchnął.
- Nie mam pojęcia, Maggie.
Nuciła, składając ubrania i układając je na łóżku w dwóch stosach - dla
siebie i dla Nate'a. Zaproponował, że sam będzie robił sobie pranie, ale nie
miała nic przeciwko temu, by go wyręczyć.
Prawdę mówiąc, cieszyła się, że ma kogoś, dla kogo może to robić. Nie
było to dla niej problemem. Powiedziała, że może wrzucać jego rzeczy do
pralki ze swoimi. Wygładziła materiał dżinsów, wyobrażając sobie, jak
układają się na jego ciele. Od dawna nie czuła takiego pożądania.
Wciąż nie mogła uwierzyć w to, jak zachowała się podczas ich
wspólnego spaceru. Na środku drogi! Gdy Nate ją obejmował i całował,
zapominała o wszystkim poza jego dotykiem. Nie pamiętała o strachu, o tych
wszystkich powodach, dla których nie mogą być razem. Przy nim czuła się
młoda i pełna życia, upojona.
Gdy wracali do domu, zastanawiała się, jak zdołają egzystować obok
siebie pod jednym dachem. Pragnęła znów go pocałować, znalezć się blisko
niego, a jednocześnie obawiała się intymności. Nigdy nie traktowała lekko
fizycznej strony swoich związków.
S
R
Okazało się jednak, że niepotrzebnie się martwiła. Nate na powrót stał się
sympatycznym i zwyczajnym człowiekiem. Nie rzucał jej powłóczystych
spojrzeń, nie obdarzał intymnym uśmiechem. I nie całował.
Brakowało jej tego.
Włożyła jego ubrania do koszyka razem z ręcznikami, aby je odnieść do
jego pokoju. Może Nate zdecydował się powstrzymywać, bo nie dała mu do
zrozumienia, że pragnie więcej? To on za każdym razem wykonywał pierwszy
krok.
Może teraz jej kolej?
Z trudem przełknęła ślinę. To oczywiste, że się boi, po siedemnastu
latach celibatu. Boi się ośmieszenia i intensywności ich uczuć. Tego, że
mężczyzna będzie oglądać jej ciało. Przecież od dawna nie ma dwudziestu lat.
Urodziła dziecko. Postarzała się. A on jest taki młody i doskonały.
- Maggie?
Na dzwięk jego głosu przeszedł ją dreszcz. Kiedy zaczęła z utęsknieniem
wyglądać jego powrotu do domu?
- Tutaj jestem.
Odetchnęła głęboko. To głupie. Przecież to tylko mężczyzna, a ona po
prostu reaguje na jego bliskość.
Podniosła kosz z praniem i oparła go na biodrze. Nigdy nie zrobi
pierwszego kroku, nawet jeśli tego pragnie.
Zeszła do kuchni. Koszyk wyleciał jej z rąk, gdy zobaczyła jego twarz.
- Masz bandaż, Maggie?
Jego głos był opanowany, ale ona widziała tylko krew wypływającą z
rozcięcia biegnącego od linii włosów aż do łuku brwiowego.
- Maggie. Bandaż.
Pobiegła do łazienki po apteczkę, wciąż mając przed oczami jego twarz.
S
R
Gdy wróciła, Nate siedział na kuchennym stołku. Chwyciła wystający z
kosza czysty ręcznik i przycisnęła go do rany, próbując zatamować
krwawienie.
- Potrzymaj.
Otworzyła apteczkę. Nic mu nie jest, to tylko powierzchowna rana,
tłumaczyła sobie. Ale jeśli to wstrząs mózgu albo trzeba będzie założyć szwy?
Podniosła wzrok i popatrzyła na jego bladą twarz. Zachwiał się lekko.
Upuściła nożyczki i uklękła przed nim. Jedną ręką chwyciła ręcznik, a
drugą położyła na jego karku i popchnęła go lekko.
- Włóż głowę między nogi - nakazała mu, modląc się, aby nie zemdlał i
nie zwymiotował, co znamionowałoby wstrząs mózgu.
Posłuchał jej bez słowa protestu.
- Oddychaj głęboko, Nate.
Nagle uświadomiła sobie coś zdumiewającego. Na widok krwi nie
pomyślała o swoich lękach, o Tomie ani o Jen. Tylko o nim.
To nie tylko pożądanie, niezaspokojone potrzeby. Zrozumiała, że czuje
do niego znacznie więcej.
- Już mi lepiej.
- Wyprostuj się powoli. Zabiorę ręcznik - szepnęła. Zaniepokoiła ją ilość
krwi, która wsiąkła w tkaninę. Lekko zbadała ranę palcami. - Trzeba założyć
szwy.
- Nic mi nie będzie, po prostu przyklej jakiś plaster.
- Nate, to jest ogromne. Nawet gdyby założono ci szwy, zostanie blizna.
Ja mogę to tylko załatać. Będzie się znacznie dłużej goiło.
- Mam opatrunki w plecaku. PrzyniosÄ™ je.
- Powiedz mi tylko, gdzie są. Sama po nie pójdę.
- Nie. Już mi lepiej.
S
R
- Nie bądz głupi. Prosiłeś o pomoc, więc pozwól jej sobie udzielić.
- Krwawienie prawie ustało. Przyniosę opatrunki, a ty zajmiesz się resztą,
dobrze?
Wycofała się, słysząc ostry ton. I po co się o niego martwi? Mężczyzni!
Dlaczego nie umieją przyznać, że potrzebują pomocy?
Wyrzuciła ręcznik do śmieci. I tak już go nie uratuje. Co przydarzyło się
Nate'owi, jak długo tak chodził w takim stanie?
- Maggie...
Poderwała się, słysząc jego słaby głos, i pobiegła w stronę schodów.
Dlaczego nie pozwolił jej pójść po bandaże, tylko odgrywał twardziela?
- Boże, Nate.
Utrzymywał się na nogach tylko dlatego, że kurczowo trzymał się
balustrady. Podbiegła do niego i wsunęła się pod jego ramię, przejmując na
siebie jego ciężar.
- Uparciuchu, musisz wszystko robić sam? Od tej chwili masz robić
dokładnie to, co ci powiem.
- Tak jest.
- To naprawdę nie jest moja specjalność. Powinien obejrzeć cię lekarz.
- %7ładnych lekarzy. To tylko draśnięcie.
- Nie bądz głupi. Zacisnął zęby.
- Nie lubię szpitali. Miewałem gorsze rany, naprawdę. Opatrywali mnie
profesjonaliści, koledzy, a nawet wódz afrykańskiego plemienia. Nie ma co
przesadzać.
- Jesteś uparty. Oddychaj powoli. - Oderwała pierwszy kawałek plastra i
zabezpieczyła ranę.
- Dziękuję ci.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]