[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Idz i sprowadz niewolnicÄ™ wraz z resztÄ… towaru, byle szybko!
Emir wyszedł ze swymi ludzmi.
Wiadomość o przybyciu karawany spowodowała, \e mieszkańcy Hararu wyszli z domów,
ale plac przed pałacem był pusty. Wszyscy wiedzieli, \e mogą rozpocząć zakupy dopiero
wtedy, gdy skończy je sułtan.
Po niedługim czasie cała karawana przekroczyła bramę miasta. Minąwszy uliczki,
zatrzymano się na placu przed pałacem. Zdjęto pakunki ze zwierząt, tylko wielbłąd z lektyką
wcią\ dzwigał swój cię\ar. Rozpostarto dywany i rozło\ono na nich towary. Zjawił się sułtan.
Był zupełnie sam, gdy\ zakupów zawsze dokonywał bez asysty.
Gdzie niewolnica? zapytał od razu.
Tam, w lektyce.
Chcę ją zobaczyć.
Handlarz pokręcił głową.
Najpierw martwy towar; pózniej \ywy.
Jestem władcą w Hararze! Chcę ją widzieć! zawołał rozgniewany.
A ja jestem władcą moich rzeczy! Arafat nie dał się zbić z tropu. Tylko ten, kto
kupi du\o towaru, będzie mógł zobaczyć niewolnicę. Jeśli się do tego nie dostosujesz, odjadę.
A je\eli ciÄ™ zatrzymam?
Mnie, w jaki sposób? Mo\e wezmiesz mnie do niewoli?!
Tak, właśnie to zrobię.
Tysiące Somalijczyków i Arabów przyjdą, by mnie uwolnić.
Znajdą tylko twego trupa. Otwórz lektykę!
Pózniej.
Dowiodę ci, \e jestem tu władcą!
Zrobił kilka kroków w stronę lektyki. Emir zagroził mu drogę.
Wiem, \e jesteś potę\niejszy ode mnie powiedział spokojnie. Nie mogę cię
uderzyć, ale mam prawo rozporządzać moją własnością. Je\eli otworzysz lektykę i spojrzysz na
niewolnicę, strzelę jej prosto w głowę.
Wyciągnął pistolet i poło\ył palec na spuście. Sułtan zrozumiał, \e to nie przelewki.
No, dobrze. mruknął Ale ostrzegam cię, \ebyś nie wystawiał mojej ciekawości na
nową próbę, bo srodze tego po\ałujesz. Poka\ rzeczy!
Towary oglądał nieuwa\nie, decydował się szybko i targował mało. O\ywił się dopiero na
widok dwururek z du\ym zapasem amunicji. Cena była wysoka, ale mimo wszystko
zdecydował się. Nie musiał jednak wypłacać od razu całej kwoty, poniewa\ emir miał w
zamian otrzymać towary. Wyrównanie ró\nicy odło\ono na pózniej. Kupiec był bardzo
zadowolony. Osiągnął sumę o wiele wy\szą, gdy tylko sułtan zaczął ponownie nalegać, aby mu
pokazano dziewczynę. Chciał jednak aby ceremonia odbyła się wewnątrz pałacu. Gdy sułtan
klasnął w dłonie natychmiast zjawiła się słu\ba. Polecił zabrać zakupione towary, a czterech
pachołków zdjęło lektykę z wielbłąda i zaniosło ją do sali przyjęć. Gdy został sam z emirem
zawołał:
Teraz otwieraj!
Emir odsunął firanki, a sułtan ujrzał kobietę, ubraną w białe, zwiewne szaty; twarz miała
zasłoniętą podwójnym welonem. Rozkazał emirowi, by go zdjął. Tak białej, delikatnej i pięknej
twarzy nie widział nigdy w \yciu! Zerwał się na równe nogi i zawołał rozkazującym tonem:
Niech wyjdzie z lektyki!
Emir dał znak niewolnicy. Gdy go nie zrozumiała czy te\ zrozumieć nie chciała, ujął ją za
rękę i wyprowadził. Stała teraz przed nimi wysoka i smukła, dr\ąca ze strachu, a jednak
wyniosła jak księ\niczka. Przezroczysta suknia dawała poznać całą jej postać. Przez delikatne
oczka przeświecało olśniewająco białe ciało.
Sułtan poczuł, \e dłu\ej nie mo\e nad sobą panować. Wypłacił emirowi za niewolnicę pięć
tysięcy talarów. Gdy ten oddalił się, zło\ywszy głęboki ukłon, sułtan ujął dziewczynę za rękę i
przeprowadził ją przez kilka komnat, je\eli tak mo\na nazwać izby jego siedziby. Kiedy doszli
do zaryglowanych drzwi otworzył je i znalezli się w obszernym pokoju, który zamiast okna
miał niewielki, wąski otwór, przepuszczający bardzo mało światła. Na wszystkich ścianach
wisiała kosztowna broń i bogata odzie\; trzy obstawione były skrzyniami i pakami. Z sufitu
zwisała wielka lampa oliwna. Był to skarbiec sułtana. Pod czwartą ścianą stała obita perskim
dywanem otomana, jakby przeznaczona dla piękności tak szczególnej jak biała niewolnica.
Gestem ręki polecił jej, by usiadła. Usłuchała. Zaczął mówić do niej w ró\nych znanych sobie
językach. Nie rozumiała jednak ani słowa. Tylko patrzyła na sułtana i od czasu do czasu kiwała
głową.
Co robić? Co robić? denerwował się sułtan. Wreszcie wpadł na pomysł. Jest przecie\
chrześcijanką. Chrześcijaninem jest równie\ niewolnik, którego wczoraj kazał wtrącić do
lochu. Twierdzi, \e był księciem. Z pewnością więc mówi wszystkimi językami niewiernych.
Zrobię go moim tłumaczem.
Podszedł do skrzyń i zaczął je otwierać. Chciał olśnić dziewczynę swym bogactwem.
Ujrzała stosy złota i srebra, monet i drogich kamieni. Wystarczył rzut oka, aby przekonać się,
\e nagromadzono tu skarby milionowej wartości. Kiedy ona przyglądała się im w milczeniu,
sułtan sycił się jej urodą.
Po pewnym czasie wyszedł i osobiście przyniósł dziewczynie posiłek. Postanowił ukryć ją
w skarbcu, aby uniknąć swarów i scen zazdrości ze strony swych nało\nic. Kiedy zjadła,
zamknął skrzynie i oddalił się. Chciał jak najszybciej sprowadzić tu chrześcijańskiego
niewolnika.
Don Fernando rozmyślał w lochu o planowanej na wieczór ucieczce. Był ju\ u kresu
wytrzymałości. Wskutek ciasnoty nie mógł poło\yć się, a nawet usiąść w miarę wygodnie. W
dodatku wstrętem napawały go ścierwa szczurów zalegające ziemię. Byle do wieczora!
pocieszał się. Jak strasznie muszą się czuć jeńcy, skazani na przebywanie w takich norach do
śmierci, bez promyka nadziei, wiary, pociechy!
Było chyba południe, gdy usłyszał, \e ktoś odsuwa kamień zamykający wejście do celi.
Czy ty jesteś tym starym niewolnikiem chrześcijańskim? zapytał jakiś głos.
Tak odparł.
Sułtan chce z tobą mówić. Czy szczury nie uszkodziły cię na tyle, \e mo\esz chodzić?
Spróbuję.
SpuszczÄ™ ci drabinÄ™.
Był to właściwie pień drzewa, po którym hrabia wydostał się na górę.
Znalazł się w wielkiej kamiennej celi, w której siedziało około dwudziestu skutych
łańcuchami więzniów. Mocne drzwi zamykano od zewnątrz na rygiel. Stąd nie mogło być
nawet mowy o ucieczce. Dziękował Bogu, \e pozwolił mu spotkać Bernarda. Tylko z jego
lochu mo\na się było wydostać na wolność.
W świetle dnia zobaczył, jak strasznie pogryzły go szczury. Ciało miał pokryte ranami,
koszulę całą w strzępach. Zaprowadzono go do sali przyjęć. Sułtan zadziwił go pytaniem:
Czy wiesz, iloma językami mówią niewierni?
Języków tych jest bardzo wiele.
Czy znasz je?
Najgłówniejsze. Wykształcony chrześcijanin posługuje się kilkoma, nie tylko ojczystym.
Słuchaj więc, co ci powiem. Kupiłem białą niewolnicę. Mówi językiem nikomu tutaj nie
znanym. Zaprowadzę cię do niej. Jeśli uda ci się z nią porozmawiać, zostaniesz tłumaczem.
Spadnie na ciebie moja łaska i nie zgnijesz. Będziesz ją uczył mojego języka, aby mogła ze mną
rozmawiać. Nie wolno ci jednak widzieć jej twarzy i zle mówić o mnie.
Będę posłuszny rzekł hrabia, składając ukłon.
Tysiące myśli przemknęło mu przez głowę. Niewolnica i do tego chrześcijanka? Azjatka czy
Europejka? Jakim językiem mówi? Będzie się musiał rozstać z Bernardem. Mo\e lepiej
udawać, \e nie rozumie języka niewolnicy? A mo\e pomogą sobie wzajemnie?
Chodz ze mną rozkazał sułtan.
Gdy doszli do skarbca, władca odryglował drzwi i wszedł do komnaty, by zasłonić twarz
niewolnicy.
Dopiero wtedy wpuścił hrabiego do środka. Ten gdy wszedł obejrzał badawczo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]