[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Lordzie Melcham, pan czeka na wieści tutaj?
- Jeśli nie sprawi to panom kłopotu - odpad, zwracając się do Nicholasa i Cavanagha. - Muszę
wyznać, że ogromnie jestem ciekaw owoców naszej wielomiesięcznej pracy.
- Nie bardziej niż ja - powiedział oschle Nicholas. Zamierzał mówić dalej, gdy nagle do pokoju
wpadł rozgorączkowany Peter Lavering.
- Delaney, dobrze, że cię zastałem - wysapał. _ Amy i Eleonora zniknęły.
Zapanowała cisza, a po chwili podniósł się rwetes.
Wszyscy zaczęli mówić jednocześnie.
- Usiądz, Peter, i powiedz, co się stało - poprosił Nicholas, przerywając wrzawę.
Młodzieniec nie posłuchał pierwszego polecenia i nie przestawał nerwowo chodzić po pokoju.
- Kiedy zjawiÅ‚em siÄ™ u lady Middlethorpe _ za¬czÄ…Å‚ - Amy jeszcze nie wróciÅ‚a od Eleonory. Lady
niepokoiła się, bo robiło się już pózno, a jej córki ciągle nie było w domu. Poszedłem zatem do
ciebie, z myÅ›lÄ…, że jÄ… tam zastanÄ™, ale zaniepokojona sÅ‚uż¬ba poinformowaÅ‚a mnie, że Amy razem z
Eleonorą wyszły wczesnym popołudniem i udały się do lady Middlethorpe. Wzięły ze sobą lokaja,
ponieważ Eleonora zamierzała wstąpić po drodze do swojego dawnego domu.
- MusiaÅ‚y wziąć powóz - stwierdziÅ‚ Nicholas. Mó¬wiÅ‚ ze spokojem, ale Francis zauważyÅ‚, jakÄ…
zmianę na twarzy przyjaciela wywołała ta wiadomość.
- Tak - odparł ze zniecierpliwieniem Peter - ale niedługo szybko wrócił bez nich, załadowany
jakimiÅ› meblami. WybraÅ‚em siÄ™ do Chivenhama, a tam po¬wiedziano mi, że Amy i twoja żona
udaÅ‚y siÄ™ razem z lokajem do lady Middlethorpe. - PopatrzyÅ‚ na Ni¬cholasa i nie wytrzymaÅ‚: -
Może jest ci wszystko jed¬no, co stanie siÄ™ z twojÄ… żonÄ…, ale ja nie pozwolÄ™, aby Amy spadÅ‚ choć
włos z głowy!
Zawstydził się własną zuchwałością, ale nikt nie zwracał na niego uwagi. Wszyscy wpatrywali się
w Nicholasa, który zakrywszy twarz dłońmi, miotał obcojęzyczne przekleństwa.
Wtem poderwał się i z całej siły uderzył pięścią w stół. - Miarka się przebrała! Lordzie Melcham,
wie pan, co może pan zrobić ze swoimi przeklętymi intrygami? - Po czym, nie bacząc na protesty
lorda, zwróciÅ‚ siÄ™ do pozostaÅ‚ych: - Przyjaciele. Liczy siÄ™ tylko bezpiecz¬ny powrót Eleonory i
Amy. Uprowadzili je, chcÄ…c mnie w ten sposób unieszkodliwić. Nie mam co do te¬go żadnych
wątpliwości. Spełnimy ich żądania, ale musimy być przygotowani na każdą ewentualność.
- Shako - powiedział w kierunku stojących w rogu mężczyzn - idz pod dom Chivenhama i rozejrzyj
siÄ™ trochÄ™. Możliwe, że ciÄ…gle je tam trzymajÄ…. Tim, bie¬gnij do domu i powiedz, żeby wszelkie
wiadomoÅ›ci dla mnie przekazywać tutaj. Francis i Peter ... - wes¬tchnÄ…Å‚. - ChciaÅ‚bym, abyÅ›cie
poczekali tutaj i w razie czego zorganizowali akcjÄ™ ratunkowÄ…. Nie podej¬mujcie jednak
niepotrzebnego ryzyka. Myślę, że jak długo będę grzeczny, nic im nie grozi.
Rozejrzał się po wstrząśniętych twarzach.
- Pozostałych chciałbym prosić, żeby poszli ze mną, tak jak planowaliśmy. Pan nie idzie, lordzie
Melcham?
- Panie Delaney - głos lorda Melchama brzmiał srogo - nie mogę pozwolić, żeby pan wszystko
za¬przepaÅ›ciÅ‚.
- Nie zdoÅ‚a mnie pan powstrzymać - odparÅ‚ lodo¬watym tonem. - Oczekuje pan, że poÅ›wiÄ™cÄ™ życie
żo¬ny i przyjaciółki?
- Rozumiem pana względy, panie Delaney, ale proszę postawić się w moim położeniu. Czasami
trzeba poświęcić jedno życie, aby ocalić tysiące.
- ~an wybaczy, ale to wyÅ‚Ä…cznie paÅ„skie zmartwie¬nie. Zona jest dla mnie najważniejsza.
Wystarczy, że dla tej sprawy poświęciłem już jej szczęście. Jej życia nie złożę w ofierze.
Lord Melcham wstał, popatrzył na Nicholasa z niesmakiem, po czym wyszedł bez słowa.
- Co to za typ? Domagał się, żebyśmy zostawili je na pastwę losu! - oburzył się Peter.
- Zapomnij o nim. - Lord Middlethorpe położył uspokajająco dłoń na jego ramieniu.
*
Nicholas staÅ‚, pogrążony w naj czarniejszych my¬Å›lach. Dopiero Lucien de Vaux wyrwaÅ‚ go z
odrÄ™twie¬nia. PodszedÅ‚ i chwyciÅ‚ przyjaciela mocno za ramiÄ™.
- JeÅ›li mamy iść, to lepiej już chodzmy. Może po¬zwoliÅ‚byÅ› mi - kontynuowaÅ‚ lżejszym tonem -
spró¬bować szczęścia z madame? Nie mogÄ™ pogodzić siÄ™ z myÅ›lÄ…, że jesteÅ› niezastÄ…piony.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]