[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Archie beznamiętnym tonem. Reston uśmiechnął się lekko.
- Jestem bardzo popularnym nauczycielem. Susan przewróciła
oczami.
- Bez przesady - prychnęła. Archie zażył kolejną pigułkę.
- Po co ci te tabletki? - zaciekawił się Reston.
Detektyw skrzywił wargi w nieznacznym uśmieszku. To może się
udać, pomyślał. Przesunął palcem wokół krawędzi szklanki, nie
spuszczajÄ…c wzroku z Restona.
- Mam swoje mroczne fantazje - wyjaśnił.
Znów widział Gretchen. Czuł na policzku jej dłoń. I czuł zapach.
Zapach bzu.
I wtedy przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Gdyby tylko się
postarał, Reston mógłby go zastrzelić. Wystarczy drobna
prowokacja. Trzeba zacząć go drażnić, aż przestanie mierzyć do
Susan, tylko wezmie wreszcie na muszkÄ™ Archiego i nie zmieni
zdania tak długo, aż zdecyduje się pociągnąć za spust. Detektyw
szedł o każde pieniądze, że facet nie umie obchodzić się z bronią i
prawdopodobnie nigdy w życiu nie był na strzelnicy, ale z bliska
spokojnie mógłby trafić w głowę albo w szyję. To było naprawdę
proste rozwiązanie. Zmierć na posterunku. Coś takiego każdy by
zrozumiał. Henry pewnie by się wszystkiego domyślił -Debbie też -
ale wszyscy inni zobaczyliby w tym tylko mroczne fatum Archiego
Sheridana. Biedny chłop. Tak chyba było dla niego najlepiej. Po
tym, co przeszedł, nigdy już nie doszedł do siebie.
Był jednak jeden szkopuł: co z Susan? Reston załatwiłby ją na
miejscu, zaraz po Archiem; strzeliłby prosto w głowę, bez pudła.
Antyterroryści nie zdążyliby go zgasić, na pewno nie w tym
miejscu, gdzie teraz stał. Wpadliby do kabiny po pierwszym
wystrzale, lecz wtedy Susan byłaby już martwa, a jemu być może
nawet starczyłoby czasu, żeby włożyć sobie lufę do ust i pociągnąć
za cyngiel. A gdyby udało im się go dopaść? Wytrącić broń?
Aresztować? Miałby żyć dalej, kiedy Susan i Archie pożegnali się z
życiem? To nie było sprawiedliwe roz-wiązanie.
A zatem powrót do pierwotnego planu. Tego, który przewiduje
kulkę w łeb dla Paula Restona. To lepszy plan, pomyślał Archie.
Jeśli tak, to czas na jakiś sygnał dla sił czekających w odwodzie.
Detektyw oparł się łokciem na stole i położył podbródek na prawej
dłoni; po tej stronie miał bulaj. Następnie złożył palce mały i
serdeczny, a wyprostował środkowy i wskazujący, tak, że powstał
zarys pistoletu przyłożonego prosto do prawej skroni. Wiedział, że
go obserwują przez te małe, okrągłe okienka, jak złotą rybkę w
akwarium; siedział tutaj już długo, niczym dziewczyna oglądająca
nocne programy w telewizji. Był pewny, że Henry zrozumie jego
znak. Bulaje były zrobione z dwóch tafli grubego akrylu. Najlepiej
byłoby strzelić przez drzwi do kabiny; Archie, wchodząc, zostawił je
otwarte. O ile snajperzy w ogóle zdążyli już dotrzeć. O ile ktoś w
ogóle zauważył jego znak. O ile w ogóle uda mu się wystawić
Restona na strzał.
Zabójca postąpił mały krok w przód, nie odrywając lufy od skroni
Susan.
- Pomaga ci to? - zapytał.
- Nie - odpowiedział szczerze Archie. - Ale zagłusza wyrzuty
sumienia.
- Daj mi jedną - zażądał morderca.
- A masz receptę? - Archie wziął kolejną pigułkę w palce, przyjrzał
jej się uważnie.
- Bo ją zabiję - zagroził Reston. - I tak ją zabijesz.
- No to ciebie zabiję. Sheridan odłożył tabletkę na stół.
- Znowu mnie nie przestraszyłeś, Paul.
Reston chwycił Susan za różowe włosy i walnął jej głową o ścianę
kabiny. Tekowe deski odpowiedziały głuchym hukiem.
- Kurwa! - wrzasnęła dziennikarka. Archie wstał.
Reston wycelował w niego, nie wypuszczając z garści włosów
Susan, która po uderzeniu nie straciła przytomności i chociaż krew
zalewała jej czoło, zaczęła się szarpać. Reston wpadł w furię:
poczerwieniał jak burak, wytrzeszczone oczy miotały błyskawice, a
pierś falowała ciężko. Jego twarz zmieniła się w zdeformowaną
maskę wściekłej pasji.
- W porządku - powiedział pojednawczo Archie. Wziął jedną
tabletkę i rzucił ją w jego kierunku. Upadła na zieloną wykładzinę w
połowie drogi między nim a Restonem, który ruszył do niej nie-
zgrabnie, ciągnąc Susan za włosy za sobą i wciąż mierząc do Ar-
chiego z pistoletu. Stanął nad pigułką, ale widocznie nie uśmiechało
mu się ani odłożenie broni, ani wypuszczenie z rąk zakładniczki, bo
opadł na kolana, opuścił głowę do samej podłogi i cały czas zezując
w górę, na Archiego, chwycił białą kulkę w zęby. Połknął ją,
szczerząc się zwycięsko. W następnej chwili od strony otwartych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]