[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tam byli... no wiesz, ci co zwykle: Jill, Alex, chłopaki z klubu. Na parkiecie było jeszcze
prawie pusto. Stałyśmy przy barze sącząc drinki, co rusz wybuchałyśmy śmiechem. Przyszłam
z NataszÄ… i kilkorgiem jej znajomych. Natasza ma bzika na punkcie Londynu, ciÄ…gle paple o
imprezach, klubach i tym podobnych. Było fajnie... byłam tam nowa, ale dobrze się czułam w
ich towarzystwie. Było mi też miło, bo Natasza mnie polubiła.   Lot anioła dla mnie i Lisy
 rzuciła barmanowi.  Muszę cię przedstawić paru osobom  mówiła.  Wszyscy tu
przychodzą, a już na pewno ci, których warto poznać.
 Którzy to?  dopytywałam się. Wymieniła mnóstwo imion, większość zdążyłam
zapomnieć.  Może przyjdzie Martyn  ciągnęła. Oczywiście wiele o nim słyszałam, ale nigdy
nie miałam okazji go poznać.  Czasem tu wpada, kiedy jest w nastroju  dodała.
Wyobrażałam sobie, jaki jest... wysoki, elegancki, o ciemnych oczach i aroganckim wyrazie
twarzy. Dołączyłyśmy do grupki osób stojącej w pobliżu sceny, gdzie właśnie zaczęła grać
jakaś kapela. Był wśród nich Vernon.
 Hej! A to kto?  zagaił. Natasza przedstawiła mnie jako swoje najnowsze odkrycie.
Chwaliła, że jestem świetna.  Cześć, Lisa.  Vernon powitał mnie wylewnie i błaznując bez
opamiętania, pocałował w rękę.  Gratuluję statusu odkrycia Nataszy.  Powiedziałam
 dzięki czy coś w tym stylu. Nie byłam przyzwyczajona do takiego zachowania. Próbowałam
się śmiać, gdy padał jakiś żart... ale to dość trudne, kiedy tak naprawdę nie wie się, o co
chodzi. Aatwo poznać, gdy ktoś chce na siłę dostosować się do grupy. Zresztą nieważne.
Wtedy pojawił się ten nowy chłopak. Sprawiał wrażenie równie zagubionego jak ja. Postał
trochę z boku, a potem przecisnął się przez grupkę rozgadanych osób i usiadł tuż przy mnie.
Spojrzał na mnie  i zastygł... bez ruchu, bez słowa. Zupełnie jakbym była jakimś dziwolągiem
albo jakby skądś mnie znał. A potem Vernon powiedział:  Cześć, Martyn.
Natasza z mety rzuciła się do prezentacji:  To jest Lisa. Liso, poznajcie się, to
Martyn, nasz nadworny kawalarz.  Vernon wtrącił, że to niezły porąbaniec, co wszyscy
uznali za świetny żart. Musiałam mieć dość zdziwioną minę, bo nagle się do mnie uśmiechnął
i powiedział:  Wiesz, na weekendy zdejmuję maskę potwora.  Ale mówiąc to, nie spuszczał
ze mnie zamyślonego wzroku. Wyczułam, że to żart i roześmiałam się. Więc to jest on,
pomyślałam. Wygląda zupełnie inaczej, niż sobie wyobrażałam.
Potem jeden z chłopaków powiedział:  Panowie do wodopoju!  i kilku ruszyło przez
parkiet do baru.
 Taa...  odezwał się do mnie Martyn.  Nowa twarz pośród londyńskiej bandy to
zawsze pożądany widok.
 Lubisz te klimaty?  spytałam, a on odpowiedział, że to zależy, co kogo kręci, czy coś
w tym rodzaju. Pomyślałam, że chodzi mu o to, że on też nie przepada za tym wszystkim, więc
dorzuciłam, że ja właściwie nie lubię wielkich imprez.
 To dlaczego tu jesteś?  spytał mnie natychmiast, a ja odparłam, że to pomysł
Nataszy, co zabrzmiało dość głupio, więc zachichotałam nerwowo i on się uśmiechnął.
 Człowiek nie powinien się przejmować cudzymi oczekiwaniami  powiedział z
udawaną powagą.  Uleganie naciskom i stereotypom tłamsi osobowość.  Kątem oka
dostrzegłam, że Natasza macha do mnie z drugiego końca sali. Powiedziałam, że muszę iść i
że pewnie jeszcze na siebie wpadniemy.
Przytaknął tylko i życzył mi dobrej zabawy. Właśnie zbierałam się do odejścia, kiedy
dodał:  Chciałbym z tobą jeszcze pogadać... jak oboje będziemy mieć więcej czasu.
Przypominasz mi kogoś.  Kiwnęłam szybko głową i dołączyłam do towarzystwa Nataszy.
Czułam się świetnie; właśnie poznałam najpopularniejszego chłopaka w szkole, a on chce się
ze mną umówić. Doskonale się bawiłam przez resztę wieczoru, bo już nie byłam tylko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl