[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przez dziennikarzy, ludzi dojeżdżających do pracy i gapiów. Niektórzy będą usiłowali mnie
złapać, wepchnąć mi mikrofon prosto w twarz. Mama będzie trzymać mnie za rękę tak
mocno, że jej paznokcie wbiją mi się w skórę. Tata włoży garnitur. Mama wybierze dla mnie
coÅ› czarnego i rozsÄ…dnego.
Wejdziemy do budynku sądu, a tam od razu zrobi się ciszej. Wielki hol wejściowy i
wszystkie te kostiumy i garnitury jakoÅ› nas wyciszÄ…. Znajdziemy pana Samuelsa,
oskarżyciela. On zapyta, czy miałam okazję raz jeszcze przeczytać swoje oświadczenie.
Potem wprowadzi rodziców na salę, tę główną, a ja usłyszę rozmowy i ruch, zanim drzwi
zamkną się za nimi ze stuknięciem. Potem zostanę na zewnątrz, na zimnym skórzanym
krześle, wyłącznie z własnymi myślami.
Po jakimś czasie - czasie, który będzie się wydawał dłuższy niż w rzeczywistości,
drzwi otworzą się znowu. Wtedy przyjdzie moja kolej. Moje zeznania. W powietrzu będzie
napięcie - jak trampolina, czekająca, żebym się odbiła. Wszyscy spojrzą. Będą się gapić,
nawet jeżeli uznają, że to niegrzecznie. Rysownik sądowy zacznie rysować moją twarz. Ale ja
będę patrzeć na jednego człowieka.
Będziesz siedział na ławie oskarżonych, z rękoma skutymi razem. Twoje oczy też
będą poszukiwały moich, niezgłębione jak ocean. Będziesz mnie potrzebował. A ja podejmę
decyzję. A potem się od ciebie odwrócę.
I wszystko zacznie siÄ™ tak, jak powinno. ZapytajÄ… mnie o nazwisko, wiek, adres.
Potem zrobi siÄ™ ciekawie. ZapytajÄ… mnie, skÄ…d ciÄ™ znam.
Od razu powiem im to, co będą chcieli usłyszeć. Powiem im, jak mnie obserwowałeś,
jak mnie... śledziłeś... od lat. Powiem im, jak przyjechałeś do Wielkiej Brytanii w
poszukiwaniu matki i zamiast tego znalazłeś alkohol i prochy... a potem mnie. Powiem im,
jak nie potrafiłeś się dopasować, o twoich szalonych myślach, że pustynia i ja to twoja jedyna
droga ucieczki.
Potem prawnik zapyta mnie o lotnisko, a ja im powiem, jak podałeś mi narkotyki i jak
mnie ukradłeś. Powiem im, jak mnie wepchnąłeś do bagażnika samochodu i trzymałeś mnie
tam wbrew mojej woli. Powiem im o długich, samotnych nocach w tym małym baraku i o
tym, jak mnie zamknąłeś w łazience... jak czekałam na to, żebyś mnie zabił. Powiem im o
twoich wybuchach wściekłości i niezrównoważeniu, o twoich kłamstwach, i o tym, jak
czasami chwytałeś mnie tak mocno, że z oczu płynęły mi łzy, a skóra czerwieniała.
I nie będę na ciebie patrzeć podczas tych zeznań. Powiem tylko to, czego będą się
spodziewać.
- To potwór - powiem. - Tak, porwał mnie.
A sędzia walnie tym swoim młoteczkiem i skaże cię na piętnaście lat czy coś koło
tego i wszystko - wszystko - nareszcie się skończy.
Ale jest też inna możliwość.
Mogłabym opowiedzieć na sali sądowej o tym, jak kiedyś spotkaliśmy się w parku,
dawno temu, kiedy ja miałam dziesięć, a ty prawie dziewiętnaście lat. Jak znalazłam cię pod
rododendronem, ciasno otulonego liśćmi i z różowymi pączkami, otwierającymi się nad twoją
głową. Mogłabym im opowiedzieć, jak się zaprzyjazniliśmy, jak do mnie mówiłeś i jak się
mną opiekowałeś. Mogłabym im opowiedzieć, jak pewnej nocy mnie uratowałeś przed
Joshem Holmesem.
Pan Samuels będzie oczywiście próbował mi przerwać. Jego twarz będzie czerwona, a
oczy - wytrzeszczone z zaskoczenia. Może nawet powiedzieć sędziemu, że moje zeznania są
niewiarygodne, że nadal cierpię na syndrom sztokholmski. Ale ja będę bardzo opanowana,
spokojna i będę umiała jasno wyjaśnić, że tak nie jest. Przeczytałam, co trzeba. Dokładnie
wiem, co muszę powiedzieć, żeby ich przekonać.
No i sędzia jeszcze trochę pozwoli mi mówić. A wtedy naprawdę ich zaskoczę.
Powiem sali sądowej, jak się pokochaliśmy. Nie na pustyni, oczywiście, że nie, lecz dwa lata
temu wśród ulic i parków Londynu, kiedy miałam czternaście lat i byłam tak bardzo podobna
do twojej mamy.
Na sali sądowej rozlegną się szepty i szumy. Mama pewnie krzyknie. Ciężko będzie
na nią spojrzeć, więc nie zrobię tego. Będę patrzeć na ciebie. Powiem, że chciałam uciec.
Ty skiniesz mi lekko głową, twoje oczy znowu ożyją. A ja im opowiem o twoim
planie.
Powiedziałeś, że znasz idealne miejsce na ucieczkę. Miejsce, gdzie nie ma ludzi ani
budynków, miejsce, które jest bardzo, bardzo daleko. Które pokrywa ziemia czerwona jak
krew, gdzie życie jest uśpione. Miejsce, które pragnie znowu ożyć. To dobre miejsce na to, by
zniknąć, jak powiedziałeś, by się zagubić... i odnalezć.
Zabiorę cię tam, powiedziałeś.
I mogłabym wyznać, że się zgodziłam.
Ręce mi drżą, kiedy to piszę. Azy spływają mi po policzkach, ekran rozmazuje mi się
przed oczyma. Boli mnie w piersi od powstrzymywania szlochu. Bo coÅ› mnie ciÄ…gnie, coÅ›, o
czym ciężko jest myśleć.
Tyler, nie mogę cię w ten sposób uratować.
To, co mi zrobiłeś, to nie była żadna cudowna rzecz, jak tobie się wydaje. Zabrałeś
mnie od wszystkiego - od moich rodziców, przyjaciół, mojego życia. Zabrałeś mnie do piasku
i gorąca, do kurzu i odosobnienia. I spodziewałeś się, że będę cię kochała. I to jest
najtrudniejsze. Bo cię kochałam, a przynajmniej kochałam to coś.
Ale też cię nienawidziłam. O tym przecież nie mogę zapomnieć.
Na dworze jest tak ciemno, gałęzie drzew stukają w okno... jak palce. Owijam się
prześcieradłem, chociaż wcale nie jest mi zimno, wpatruję się w czerń za oknem. Wiesz,
może gdybyśmy się spotkali jako zwykli ludzie, pewnego dnia, może... może wszystko
byłoby inaczej. Może mogłabym cię pokochać. Byłeś taki inny i dziki. Kiedy światło
sprawiało, że twoja naga skóra lśniła w te wczesne poranki, byłeś tym najpiękniejszym, co w
życiu widziałam. Zamknąć cię w celi, to jak rozjechać ptaka czołgiem.
Ale co innego mogę zrobić, niż wstawić się za tobą w ten właśnie sposób? Co innego,
niż spisać tę moją całą historię, naszą historię, pokazać, co zrobiłeś... sprawić, żebyś
zrozumiał, że to, co uczyniłeś, nie było w porządku, nie było dobre.
Kiedy znajdÄ™ siÄ™ w sÄ…dzie, powiem prawdÄ™. MojÄ… prawdÄ™.
Powiem, że mnie porwałeś, oczywiście. Bo porwałeś. I powiem, jak mi dałeś
narkotyki, i o twojej huśtawce nastrojów. Nie będę ukrywać, jak zły umiałeś być.
Ale powiem im też o twojej drugiej stronie. O stronie, którą czasami dostrzegałam,
kiedy przemawiałeś łagodnie do wielbłąda, kiedy delikatnie dotykałeś liści łobody, biorąc
tylko to, czego potrzebowałeś. I o tym, jak mnie ratowałeś. Powiem im, jak zdecydowałeś się
wybrać więzienie, żeby nie pozwolić mi umrzeć.
Bo tak było, prawda? Od chwili, kiedy ukąsił mnie ten wąż, wiedziałeś że to już
koniec. Gdy poprosiłam, żebyś został ze mną w samolocie, zrobiłeś to, wiedząc, że tym
samym oddajesz się w ręce policji.
I jestem ci wdzięczna, Tyler, ale... nie zrozum mnie zle. Ja też oddałam za ciebie
swoje życie, raz... wtedy na lotnisku w Bangkoku.
I też nie miałam wyboru.
Sędzia cię skaże. Temu nie mogę zapobiec. Ale może moje zeznania będą miały jakiś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl