[ Pobierz całość w formacie PDF ]
RS
30
Sarah uśmiechnęła się.
- Kaczątka może przyjdą jutro.
Spostrzegła wzrok Isobel i odwróciła oczy. Obie wiedziały, że o tej porze
roku kaczątka nie przyjdą. To nie jest pora wylęgu, a Alice nie może
czekać...
- Noc była zła? - zapytała Sarah cicho. Isobel lekko skinęła głową.
- Gdzie cię boli, kochanie? - zapytała Sarah, zwracając się do
dziewczynki. - To znowu nóżki?
- Nie, bolał mnie brzuszek - odparła Alice - ale teraz już jest lepiej.
Zamknęła oczy i oparła głowę na ramieniu matki. Sarah odczekała
chwilę, aż dziecko zaśnie, i dopiero wtedy omówiła z matką dalsze
postępowanie. Isobel była zrozpaczona, lecz opanowana.
Sarah wyszła od niej w stanie kompletnego zamętu, szarpana
sprzecznymi uczuciami. Tragedia Alice tak bardzo kontrastowała z jej
niedawnym nastrojem, że nie potrafiła od razu odzyskać równowagi ducha.
Dopiero wchodząc do pokoju lekarskiego, zdała sobie sprawę, że to
wszystko jest jakoś z sobą związane. Przecież Paula poznała z powodu
Alice... I wtedy właśnie zaczęła się ta cała magia. Może jej działanie wcale
się nie skończyło?
Praca na intensywnej terapii oddziału noworodków była związana z
ogromnym stresem. Maleńkie istotki desperacko walczące o życie,
zrozpaczeni rodzice stojący nad inkubatorami, cała skomplikowana
maszyneria. Sarah nigdy nie mogła się przyzwyczaić do tej plątaniny rurek i
monitorów. Wiedziała, że podtrzymują życie, nie była jednak w stanie
pracować wśród nich długo. Miała wrażenie, że ją to odczłowiecza.
W ogóle nie była w stanie tu pracować. Wiedziała, że nigdy nie zostanie
na oddziale intensywnej terapii noworodków. Ale czy miała jakiekolwiek
pojęcie o tym, co rzeczywiście chce dalej robić?
Kochała dzieci i bardzo lubiła z nimi pracować. Lubiła z nimi
przebywać, lubiła rodziny, do których w ten sposób jakoś przenikała.
Ilekroć któryś z jej małych pacjentów opuszczał szpital, czuła się tak, jakby
coś nagle zniknęło z jej życia, jakby jej coś odebrano. Oczywiście, zaraz
pojawiało się następne dziecko, ale dziwne uczucie pustki nie od razu
ustępowało. Sarah zdawała sobie sprawę z tego, że to nienormalne i że
powinna z tym walczyć. Starała się swoje stosunki z małymi pacjentami
sprowadzić do czysto zawodowego poziomu, ale po prostu nie mogła. Nie
mogła też nic poradzić na to, że Alice i mały Michael zajęli ważne miejsce
w jej życiu.
RS
31
Z drugiej strony, istniała również praca naukowa, którą bardzo sobie
ceniła. Lubiła pisać artykuły i wygłaszać prelekcje, lubiła publikować i
wyjeżdżać na kongresy. Zamierzała nawet w przyszłości napisać książkę,
ale - to jej nie wystarczało.
Szukała celu w życiu. Szukała sensu życia i to może było powodem jej
nagłej fascynacji Paulem. Groziło jej zupełnie realne niebezpieczeństwo, że
tym razem rozstanie może ją naprawdę zniszczyć. Intuicyjnie wyczuwała,
że jeśli pozwoli sobie na jeden nieostrożny krok, może doświadczyć czegoś,
co zrujnuje jej życie.
Nigdy nie przypuszczała, że ktoś może ją tak pociągać seksualnie. Nie
wiedziała, że może się tak zakochać. To wszystko było normalne i
naturalne, i mogła się z tym pogodzić. Naprawdę grozne było co innego:
nadzieja, że z Paulem może związać swoją przyszłość. To nie było
rozsÄ…dne.
Wróciła z oddziału intensywnej terapii potwornie zdenerwowana i kiedy
zadzwięczał pager, prawie podskoczyła. Dochodziła dziewiąta wieczór.
Wystukała numer telefonu, pod który ją wzywano. Nie znała go.
- Mówi doktor Sarah Kendall - odezwała się zmęczonym głosem.
- Kocham cię - usłyszała.
Była to ostatnia rzecz, jaką spodziewała się usłyszeć. Zmęczenie
natychmiast gdzieś się ulotniło.
- Witaj, Paul. Skąd dzwonisz? - zapytała podniecona.
- Z mojego gabinetu. Właśnie zakończyło się zebranie w sprawie tego
zapowiadanego strajku. Wpadniesz do mnie na kawÄ™?
- Muszę zaczerpnąć świeżego powietrza. Spotkajmy się na podwórzu
przed twoim budynkiem.
Wieczór był chłodny, ale nie czuła tego, kiedy Paul wziął ją w ramiona.
Jego pocałunek szybko zamienił się w to, co stało się wstępem do wydarzeń
poprzedniej nocy.
- Paul, nie tutaj - szepnęła. Mrugnął okiem.
- To chodzmy do mojego gabinetu.
- Jestem na dyżurze - przypomniała mu.
Odsunęła się od niego, by nie ulec pokusie, i przysiadła na stojącej obok
ławce. Paul usiadł obok i ujął ją za rękę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]