[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Regina przestraszyła się. Zdumiona patrzyła na energiczną, opaloną twarz młodego człowieka.
53
Jego wielkie jasne oczy spoczęły z podziwem na pięknej dziewczynie. Zachwycony
wpatrywał się w jej słodką, zarumienioną twarzyczkę, okoloną gęstwiną kasztanowych włosów.
 Czy pani pozwoli, że siÄ™ przedstawiÄ™? Nazywam siÄ™ Rüdiger... Teraz Regina wiedziaÅ‚a już,
kogo ma przed sobÄ…. WiÄ™c to jest Gerhard Rüdiger, wychowanek starych Birknerów, o którym
słyszała tak wiele zarówno od Bońci, jak i od zmarłej matki. Zrozumiała dlaczego Birknerowa
poprzednio płakała z radości. Starzy kochali bardzo swego przybranego syna, a nie widzieli go
już od dawna.
Musiał przyjechać niespodziewanie.
Regina uśmiechnęła się słodko do Birknerowej i serdecznie uścisnęła rękę Birknera.
 Teraz już rozumiem wszystko... Widzę, że moich kochanych Birknerów spotkała wielka
radość. Bońciu, trzeba było powiedzieć mi o tym, nie byłabym wam przeszkadzała...
 Co znowu, dziecinko! Nie przeszkadzasz nam wcale. Przeciwnie, Gerhard czekał tylko
dlatego, żeby poznać Reginkę  powiedziała Bońcia.
Regina spojrzała pytająco na młodego człowieka.
 Tak, panno Regino  odpowiedział na to nieme pytanie  moja przybrana matka mówi
prawdÄ™.
Młodzi spojrzeli sobie głęboko w oczy. W spojrzeniu tym malowało się jakby zdumienie i
przedziwnie słodki lęk. Gerhard nie mógł oderwać oczu od czarującej twarzyczki dziewczęcia.
Doznawał wrażenia, że patrzy na jakiś cud. Krew poczęła szybciej krążyć w jego żyłach.
Pochylił się nad jej ręką i złożył na niej pocałunek. Wargi jego płonęły. Pod wpływem tego
niewinnego pocałunku w rękę zbudziło się w dwóch młodych sercach uczucie nigdy dotąd nie
doznane.
Serca ich biły głośno i mocno. Zdawało się, że przeżywają rozkoszny sen. Patrzyli sobie w
oczy, zapomniawszy na chwilę o całym świecie.
W życiu tych obojga młodych nastąpiła ważna chwila, choć jeszcze nie zdawali sobie z tego
sprawy.
Regina pomyślała sobie, że jeszcze nigdy nie napotkała tak miłego młodzieńca. W Berlinie
poznała przy różnych okazjach wielu młodych ludzi, żaden jednak nie wywarł na niej głębszego
wrażenia. Nigdy jeszcze nikt nie spodobał się jej tak od razu, od pierwszego wejrzenia jak
Gerhard Rüdiger...
Jemu zaś Regina wydawała się jakąś świetlaną postacią, uroczym zjawiskiem z bajki.
54
Spotkanie z Reginą stało się dla niego objawieniem. Uświadomił sobie z niezbitą pewnością,
że ta dziewczyna musi się stać dopełnieniem jego samego, drugą lepszą połową jego duszy. Oto
właśnie kobieta, o jakiej marzył przez całe życie. Jakiś głos wewnętrzny szeptał mu:
 Oto twoje szczęście, nie wypuszczaj go z rąk!
Znowu zatonęli w sobie spojrzeniem. Dusze obojga wzlatywały ku sobie, przepojone dziwną
słodyczą i błogością.
Jedna krótka chwila zaważyła na ich całej przyszłości, rozstrzygnęła ich przeznaczenie.
Spotkali się wprawdzie tylko przypadkiem w tym małym, skromnym mieszkaniu Birknerów, ale
czyż właśnie przypadek nie bywa niekiedy ważnym czynnikiem w losach ludzi? Czyż nie
przypadek rozstrzyga nieraz całą przyszłość?
Gerhard pojął, że jego cała przyszłość spoczywa w drobnych rączkach Reginy.
Wreszcie pokonał wzruszenie i opanował się. Przysunął dziewczynie krzesło.
 ProszÄ™, niech pani spocznie...
Usiadła posłusznie, lecz nie potrafiła tak szybko jak Gerhard odzyskać równowagi ducha.
Była zmieszana, przestraszona, a jednocześnie ogromnie szczęśliwa. Nie wiedziała, jak się ma
zachować, utraciła zwykłą swobodę. Nikt jeszcze nie patrzył na nią tak jak Gerhard. Odniosła
wrażenie, że urzekł ją swoim władczym wzrokiem. Nie rozumiała jeszcze siebie, ani swoich
uczuć. Zbyt młoda i niedoświadczona, nie wiedziała dotąd, czym jest miłość. Rozejrzała się
bezradnie wokoło, jakby szukając pomocy. Azy zalśniły w jej promiennych oczach.
Gerhard spostrzegł to i ogarnęło go rozrzewnienie. Zrobiło mu się żal dziewczyny, postanowił
jej jakoś pomóc.
Birknerowa zapaliła tymczasem lampę. Regina siedziała w kręgu światła, Gerhard z powrotem
usiadł w cieniu. Nawiązał z nią lekką rozmowę, aby mogła się uspokoić.
Potem zaczął opowiadać o swojej pracy. Mówił o studiach, o podróżach i o budowie nowego
kościoła.
Regina słuchała z wielkim zainteresowaniem. Podobała jej się jego energia, jego pewność i
zapał. Imponował jej swoją wiedzą, wykształceniem i gładkim obejściem, pozbawionym jednak
cienia zarozumiałości.
Ośmieliła się i zaczęła także brać żywy udział w rozmowie. Gerhard odpowiadał na jej
pytania, udzielając rozmaitych wyjaśnień. Od czasu do czasu spoglądał na nią tkliwie. Widziała
wtedy, jak w półmroku błyszczą jego piękne, jasne, wyraziste oczy.
55
Mówili o rozmaitych sprawach, poruszali tematy głębokie, bogate w treści. Oboje czuli, że
przeżywają godzinę piękną i pełną znaczenia.
Pózniej przerwała im Birknerowa. Zapytała, jak się Reginie podobają Massenburgowie i jak
spędziła dzisiejsze popołudnie. Dziewczyna ożywiła się, oczy jej zabłysły.
 Ach, Bońciu, było cudownie! Taka śliczna droga przez las... I takie miłe towarzystwo... Jego
Ekscelencja był dla mnie taki uprzejmy, pokazywał mi wszystkie zakątki... A jego córki  to
wyjÄ…tkowo sympatyczne panienki...
Pełna zapału zaczęła opowiadać szczegółowo o wycieczce.
Gerhard nie odrywał od niej zachwyconych oczu. Słodka, dziecinna jeszcze twarzyczka
wywierała na nim przedziwny urok.
Gdy Regina wreszcie zamilkła, odezwał się do niej:
 Jutro zÅ‚ożę uszanowanie panu radcy i pannie Ludwice. Nie wiem tylko, czy panna Schröter
raczy mnie łaskawie przyjąć?
 Dlaczego?  spytała Regina.
Gerhard roześmiał się, po czym odpowiedział:
 Dawniej, gdym jeszcze mieszkał u moich przybranych rodziców, żyłem zawsze z ciotką
pani na stopie wojennej. Nie mogliśmy się jakoś zgodzić ze sobą...
 Nie lubiła pana?
 Była to zapewne moja wina, panno Reniu.
 Nie rozumiem...
Na twarzy jej malował się wyraz tak szczerego zdziwienia, że Gerhard zaśmiał się głośno.
 Widzę, że to panią dziwi, ale sprawa jest prosta i jasna. Byłem wtedy smarkaczem i nie
potrafiłem ukrywać moich uczuć. Jawnie okazywałem wszystkim ludziom czy czuję do nich
sympatię czy antypatię. A jeżeli już kogo nie lubiłem, to nie daj Boże! Uważałem za stosowne
przypominać o tym przy każdej okazji i to bez najmniejszego owijania w bawełnę. Właśnie,
niech wie o tym!  myślałem sobie. W rezultacie bywałem często nieznośnym, nieraz bardzo
opryskliwym... Panna Schröter mogÅ‚aby o tym coÅ› powiedzieć...
 Aha!
 Przekonałem panią! Otóż panna Ludwika zapewne nieraz życzyła mi, żebym sobie pojechał
gdzie pieprz rośnie. Przypuszczam, że po moim wyjezdzie odetchnęła z ulgą. Nie wyobrażam
sobie, żeby mój widok po tylu latach sprawił jej przyjemność...
56
Regina przypomniała sobie rozmowę, jaka miała ostatnio miejsce między dziadkiem, Ludwiką
i Kirchnerem. Mówiono wtedy o Gerhardzie Rüdigerze... PamiÄ™taÅ‚a dobrze namaszczony ton
Kirchnera i niechętne uwagi ciotki. Tak, ciotka na pewno go nie lubi...
Zarumieniła się gwałtownie. Wszystkie myśli, które zaprzątały ją w tej chwili, odbiły się na
jej wyrazistej twarzy, jakby w zwierciadle. Gerhard obserwował ją i od razu odgadł, o co chodzi.
Z udanym przestrachem zawołał:
 Oj, panno Reniu, obawiam się, że miałem rację. Panna Ludwika nie przyjmie mnie
życzliwie...
 SkÄ…d pan wie?
 Twarz pani zdradziła mi bardzo wiele.
 Co na przykład? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl