[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Spojrzał jak zaczarowany na tę złotą rzecz, potem spytał pełen napięcia: 
Jak dostał się on w pani ręce, panno Felicjo?
Chwilę milczała, jakby zastanawiając się, czy powiedzieć mu pełną prawdę.
Potem zdecydowała się na szczerość.
 Chcę panu teraz powiedzieć wszystko, aby pan nie potrzebował wysuwać
oskarżeń tam, gdzie powinien pan okazać szacunek. Wiem wszystko, drogi przy-
jacielu, co ma mi pan powiedzieć. Znalazłam ten kluczyk w dniu otwarcia testa-
mentu w sali obok pokoju z gobelinami. Krótko przedtem widziałam pańską
matkę, jak wychodziła z ogrodu przed domem wujka Karola. Niosła przy sobie
coś ciężkiego pod jedwabnym szalem. Gdy przyszła pózniej, wyparła się tego, że
już tam była. Bardzo mnie to zdziwiło, ale gdy pózniej kaseta okazała się pusta,
w której, byłam tego pewna, powinien znajdować się testament, zrodziło się we
R
L
T
mnie podejrzenie, niestety potwierdzone, gdy sprawdziłam kasetę dokładnie. Sta-
ło się dla mnie jasne, że kaseta, która stała przede mną, nie była tą, w której prze-
chowywany był testament. Na kasecie wujka Karola brakowało dwóch liter. A w
kasecie, którą zobaczyłam, sentencja na opasce była nie uszkodzona. Zrozu-
miałm natychmiast, że pańska matka musiała zamienić obydwie kasety w czasie,
gdy byliśmy na cmentarzu. A przy tym zgubiła złoty kluczyk. Tak, mój drogi
przyjacielu, teraz widzi pan, że nie potrzeba mi niczego więcej opowiadać.
Ryszard był wstrząśnięty.  I pani milczała do dziś? Nie zdradziła pani ani
jednym słowem, gdzie, według pani, może znajdować się testament?
 Milczałam ze względu na pana, drogi przyjacielu! Wiedziałam z doświad-
czenia, jak to jest przykro, gdy dziecko musi wstydzić się za swoich rodziców.
Ale zostawmy ten temat! O tym, że zawsze uważałam pana za prawomocnego
spadkobiercę wujka Karola, to pan wie i dlatego dobrze się stało, jak się stało.
Długo trzymał jej ręce w swoich.  Jak powinienem dziękować za pani
względy, panno Felicjo?
Uśmiechnęła się przyjaznie.  To wszystko było tak oczywiste! Czyż mia-
łam walczyć o spadek, który należał się panu? Mówię: panu, drogi przyjacielu, a
nie pańskim rodzicom.
 Czy zechciałaby mi pani powiedzieć wreszcie, co było między wujkiem
Karolem i moimi rodzicami?
Ociągała się małą chwilę. Potem powiedziała ściszonym głosem:
 Z testamentu wujka Karola dowie się pan wszystkiego, dlatego nie będę
dłużej tego przemilczać. Będzie pan to musiał znieść, biedny przyjacielu! Pańska
matka, wspierana przez pańskiego ojca, zasiała przy pomocy intryg i oszczerstw
niezgodę pomiędzy wujkiem Karolem i moją matką, którzy byli zaręczeni. Do-
prowadziła do tego, że wujek Karol odesłał mojej matce pierścień zaręczynowy,
ponieważ zachwiano w nim wiarę w jej wierność. Dopiero po wielu latach, gdy
szczęście obojga było zniszczone, doszło do rozmowy między nimi i wtedy do-
wiedzieli się, kto zniszczył ich szczęście. Stało się to na krótko przed śmiercią
mojej matki.
R
L
T
Ryszard oddychał głęboko. W końcu spytał:  I po co to wszystko?
 Zmiem przypuszczać, że pańska matka czyniła wszystko, aby zapewnić
panu spadek po wujku Karolu. Dlatego zrabowała testament. A teraz proszę mi
opowiedzieć, jak pan to odnalazł.
W krótkich słowach opowiedział, jak odkrył testament, i gdy miał całą tę
sprawę za sobą, wyjął znalezione papiery z teczki i przekazał je Felicji.
 Moja matka jeszcze na łożu śmierci cierpiała przejęta skruchą, to dla mnie
nie ulega wątpliwości. A ojciec mój na pewno nie wiedział o przechowywaniu
testamentu, a także o tym, że go znalazłem, jeszcze nie wie, bo zanim powiem o
tym wszystkim, chciałem wpierw przekazać testament w pani ręce  powiedział
Ryszard wyjaśniająco. Potem spojrzał na nią proszącymi oczami i dodał:  Jeśli
jest to możliwe, panno Felicjo, proszę ochronić pamięć mojej matki.
Felicja odetchnęła głęboko.  Ona już nie żyje, drogi przyjacielu, i niechaj
spoczywa w spokoju. Nawet wujek Karol złożyłby broń w obliczu śmierci. A my
przecież jesteśmy przyjaciółmi, pan i ja. Ta przyjazń to dla mnie sprawa święta,
teraz chcę tego dowieść. Nawet cień nie może paść na pańskie nazwisko.  Po-
dała Ryszardowi rękę na podkreślenie swych słów i broniła się przed jego wielką
wdzięcznością. Chciała omówić z nim jeszcze jedną sprawę, dotyczącą jego wła-
snego szczęścia: sprawa Judyty.
Gdy wymieniła imię przyjaciółki, przerwał jej szorstko:  Do Neulin-den [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl