[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Cóż to? Nie mówisz nic do mnie? O nieba!
Myślałam, że ty mi dodasz nadziei
Tu wypuściła z rąk rękę kochanka
Myślałam, że ty w tej smutnej kolei
Tu blisko, szczęściem, stała z wodą szklanka,
Wzięła ją... drżące w szkło usteczka klei,
Ząbki o kryształ dzwonią jak kraszanka,
Kiedy się z drugą spotka w dziecka dłoni.
Rzekłbyś, że perła o dyjament dzwoni:
Myślałam... Głos jej o jedną oktawę
Zniżył się i pękł jak pęknięcie struny.
Boleść złamała jej giętką postawę,
Myślałbyś, że się chyliła do truny,
Tak nawet małe usteczka jaskrawe
Zbladły uczuwszy gorzkich łez piołuny.
Padła na krzesło i przez łzawe deszcze
Błysnął ostatni jęk: Kochasz mię jeszcze?
Beniowski już był na kolanach; w dłonie
Wziął drżącą rączkę Anieli... Tu proszę
Włożyć mi wieniec Petrarki na skronie,
Bo na tym pieśń zakończę i ogłoszę
Po dawnych wieszczów umarłych koronie
Czas bezkrólewia; pobuntuję kosze,
Krytyków kupię z Grabowskim prymasem,
Reszta owczarzy moja. A tymczasem
Jako pretendent na własne poparcie
Utworzę całe wojsko w drugiej pieśni.
Epiczny zamiar wyjawiÄ™ otwarcie:
Wyjdę z dzisiejszej estetycznej cieśni
171
I skrzydeł mojej muzy rozpostarcie
Tęczowym blaskiem was oślepi wcześniej,
Niż miałem zamiar. Suszę tylko głowę,
Jak w rzecz wprowadzić rzeczy nadzmysłowe.
Nie podobało się już w Balladynie ,
%7łe mój maleńki Skierka w bańce z mydła
Cicho po rzece kryształowej płynie,
%7łe bańka się od gazowego skrzydła
Babki konika rozbija i ginie,
%7łe w grobie leżąc Alina nie zbrzydła,
Lecz piękna z dzbankiem na głowie martwica
Jest jak duch z woni malin i z księżyca.
Nie podobało się, że Grabiec spity
Jest wierzbą, że się Balladyna krwawi,
%7łe w całej sztuce tylko nie zabity
Sufler i MÅ‚oda Polska , co siÄ™ bawi
Jak każdy głupiec, plwając na sufity
Lub w studnię... która po sobie zostawi
Tyle co bańka mydlana rozwalin,
A pewnie nie woń mirry ani malin...
O Boże! gdyby przez metampsykozę
W Kozaka ciało wlezć albo w Mazura
I ujrzeć, jaką popełniłem zgrozę
Pisząc na przykład Anhellego . Chmura
Gwiazd, białych duchów, które lgną na łozę
Jak szpaki Danta: rzecz taka ponura,
A taka mleczna i niewarta wzmianki
Jak kwiat posłany dla pierwszej kochanki.
Pewnie bym takich nie napisał bredni,
Gdybym był zwiedził Sybir sam, realnij,
Gdyby mi braknÄ…Å‚ gorzki chleb powszedni,
Gdybym żył jak ci ludzie borealni:
TroskÄ… i solÄ… z Å‚ez gorÄ…cych biedni!
Tam nędzni dla nas posępni, nadskalni,
Podobni bogom rozkutym z łańcuchów,
W powietrzu szarym, mglistym, pełnym duchów.
Pewnie bym... Lecz ta spowiedz jest za długa,
Dygresje nudzą; więc, mój czytelniku,
Spróbuj, czy ci się pieśń podoba druga,
Gdzie więcej nieco będzie gwaru, krzyku,
Kościół i wielka słoneczna framuga,
I na tęczowym Duch Zwięty promyku;
172
Także cokolwiek szlachty. Powieść taka
Jak dawny, długi, lity pas Polaka.
173
PIEZC DRUGA
O! nie lękajcie się mojej goryczy!
Dalibóg! nie wiem sam, skąd mi się wzięła;
Długo po świecie, pielgrzym tajemniczy,
Chodziłem farby zbierając do dzieła,
A teraz moja muza strof nie liczy,
Lecz złe i dobre gwiazdy siać zaczęła;
Komu za kołnierz spadnie przez przypadek
Syrius rzucony przez niÄ… lub Niedzwiadek,
Spali siÄ™ lecz ja nie winien. Per Bacco!
Różnymi drogi mój poemat wiodę;
Jak Chochlik często częstuję tabaką,
A gdy kichajÄ…, ja zaczynam odÄ™,
Na przykład drugą piękną Odę taką
Jak do młodości . Może serca młode
Pokochają mnie za to, żem jest śmiały
Jak Roland, który wpół rozcinał skały.
I teraz chciałbym rozciąć co? dom jeden,
Podolski jeden dom rozciąć na dwoje;
I pokazać wam, jaki szczery Eden!
Jak nieraz pełne aniołów pokoje!
Jak złoty, piękny domów jest syredeń!
Ukraińskie to słóweczko, nie moje.
Wywołał je tu rym przez dzwięki bliznie,
Nie miłość, którą mam ku Kozaczyznie.
Chciałbym więc rozciąć jeden z dawnych dworów
Które na górach stoją nad stawami.
Stawy to tarcze z tęczowych kolorów,
Gdzie się łabędzie białe za gwiazdami
Gonią, podobne do srebrnych upiorów,
A na nie księżyc jasnymi oczami
Patrzy, na niebie jeden przez topole,
A drugi taki złoty księżyc w dole.
Atoli wnętrze tych domów dopiero
Poetyczne jest zwłaszcza jeśli miłość
Oświeci, wonną je napełni mirrą
I ścian drewnianych sprostuje pochyłość;
Podolanek sÄ… usta srebrnÄ… lirÄ…,
Serca... Ta strofa ma pewną zawiłość,
174
Której nie lubię, lecz ją skończyć muszę
Serca są takie jak aniołów dusze.
Sam znałem jedną lecz nie wspomnę o niej,
Bo się nadzwyczaj mój rym rozserdeczni.
Od serca mi jej wiało tyle woni
I tyle światła, że mi dziś słonecznie)
Chociaż mi zegar teraz północ dzwoni
Niż gdybym w Boga się patrzał najwieczniej.
Niech was bluznierstwa nie rozpędza trwoga;
[ Pobierz całość w formacie PDF ]