[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odrzucamy.
- Jasne. Mów dalej.
- Przyjmujemy jako obowiązującą hipotezę, że ten ktoś obserwował nasz dom. Nie
przyszedł więc tu na kilka minut, tylko na kilka godzin. I nie zostawił żadnych śladów poza
pogniecionymi liśćmi. A to jest profesjonalna robota.
- Te dwie łamagi kompletnie spaprały swoje zadanie, Marcusie. Nie zapominaj o tym.
Dwóch silnych facetów ma mnie w garści, a ja im po prostu odpłynęłam. A przecież nie
jestem Bondem w spódnicy, tylko...
- Och jesteś, jesteś. - Wreszcie się uśmiechnął, choć tylko na moment. - Nie
przewidzieli, że z ciebie taka zajadła sztuka, i to był ich błąd. Ale to nie są ofermy. Porwali
cię ze świetnie strzeżonej wyspy, a to nie jest zajęcie dla drobnych cwaniaczków, tylko dla
zawodowych kryminalistów. I to piekielnie sprytnych.
- Wiem, że to nie zabawa. Ale co dalej?
- Mój kumpel zaczai się dzisiaj w lesie i w razie czego złapie naszego nocnego gościa,
o ile siÄ™ pojawi.
- Więc nici z pływania.
- Niestety.
- To trzeba pomyśleć o innej rozrywce - rzuciła niewinnie. No, niby niewinnie, rzecz
jasna.
- Są tu książki, jest telewizja...
- Możemy też porozmawiać. Lubię z tobą rozmawiać, Marcusie.
Ujrzała w jego oczach tęsknotę, którą czym prędzej ukrył.
- Ja z tobą też - burknął. - Masz interesujący pogląd na świat.
- Podobnie jak ty - odbiła piłeczkę. Uśmiechnął się i podniósł rękę.
- Teraz muszę coś załatwić. Sięgnął po telefon i wystukał numer.
- To ja - powiedział. - Niczego nie znalazłem. Słuchał przez chwilę, a następnie
powiedział:
- To brzmi interesujÄ…co. Tak, nie ruszamy siÄ™ z miejsca.
Przerwał połączenie.
- Mam potwierdzenie, że jeden z moich kolegów będzie obserwować domek. Nic nam
więc nie grozi.
- Wydaje się, że masz do niego pełne zaufanie.
- To prawda. - Ton jego głosu wskazywał, że temat jest skończony.
- Przy pierwszej okazji podziękuj mu w moim imieniu.
- Okej.
Resztę dnia spędzili w domku. Co jakiś czas Jessika spoglądała za okno na bezkresne
niebieskie niebo i żałowała, że nie mogą korzystać z pięknej pogody, ale ogólnie czuła się
szczęśliwa, gdy to czytała, to gawędziła z Marcusem. Ot, normalna para na wczasach.
Odkryła, że ciekawie się z nim dyskutuje o książkach, polityce i sporcie. Złapała się na tym,
że z entuzjazmem wysłuchuje jego opinii i równie chętnie dzieli się swoim zdaniem.
Czas płynął i zanim się spostrzegła, niebo pociemniało i przeszło w głęboki,
aksamitny błękit.
- Cieszę się z dzisiejszego wieczoru - powiedziała.
- Ja też - odparł.
Wstała z sofy i przeciągnęła się.
- Czas na kolację, nie uważasz?
Po jedzeniu rozsiedli się w pokoju, każde ze swoją książką. Jessika przyłapała się na
tym, że nadsłuchuje, co dzieje się wokół domu, ale docierały tu tylko słabe dzwięki muzyki i
śmiechy rozbawionych wczasowiczów.
- I tak nic nie usłyszysz - zauważył Marcus.
- Dlaczego?
- Gdyby nawet na zewnątrz toczyła się wojna, De... mój kumpel dopilnuje, żeby
odbyła się bezgłośnie. Nie chcemy ściągać na siebie uwagi kuracjuszy.
- Strasznie trudno jest tak siedzieć i czekać.
- Wiem. - Dostrzegła cień współczucia w jego oczach. - Dlaczego nie pójdziesz
pospać? Niewiele spałaś tej nocy.
- A ty?
- Jeszcze trochÄ™ posiedzÄ™.
- To ja też.
Powrócili do lektur. Jessika nie potrafiłaby powiedzieć, o czym była książka.
Wreszcie, po północy, usłyszeli ciche kroki na ganku, a po chwili rozległo się słabe pukanie
do drzwi.
ROZDZIAA DZIEWITY
Jessika wstrzymała oddech, a Marcus spojrzał przez okno. Zauważyła, że położył rękę
w miejscu, gdzie za koszulą zatknął rewolwer. Kiedy ją odjął i otworzył drzwi, odetchnęła z
ulgÄ….
Do pokoju wszedł mężczyzna, który wcześniej towarzyszył graficzce. Ukłonił się, po
czym spojrzał na Marcusa.
- Wszystko w porządku - powiedział. - Nikt nie wie, gdzie przebywa panna Burke,
nikt też nie obserwuje domu.
- Na pewno? - zapytał Marcus.
- Na mur - odparł mężczyzna, który na tyle się rozluznił, że pozwolił sobie na lekki
uśmiech. - A tajemniczy nocni intruzi okazali się parą kuracjuszy. Znam ich z widzenia i z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]