[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozpromienionej twarzy Anakina wszystko jej wyjaśnił. Przytuliła syna.
 Teraz możesz zrealizować swoje marzenia, Annie  wyszeptała i dotknęła jego
policzka.  JesteÅ› wolny.
Puściła chłopca i spojrzała z nadzieją na Qui-Gona.
 Zabierzesz go ze sobą?  zapytała.  Zostanie rycerzem Jedi?
Słysząc jej słowa Anakin uśmiechnął się jeszcze szerzej, okręcił na pięcie i popatrzył
wyczekujÄ…co na Qui-Gona.
Jedi się zawahał.
 Nasze spotkanie nie było przypadkowe  powiedział.  Nic nie dzieje się
przypadkiem. Moc jest w tobie silna, Annie, ale Rada może cię nie zaakceptować.
Anakin usłyszał z jego słów to, co chciał, odcinając wiadomości mniej pożądane: oto w
jednej chwili spełniały się jego sny.
 Jedi!  westchnął z podziwem.  To znaczy, że wrócę z tobą na statek, i polecimy, i w
ogóle?
I znów spotka Padm'e! Myśl ta uderzyła go niczym grom i napełniła taka
niecierpliwością, że z najwyższym trudem udało mu się skupić na dalszych słowach Qui-
Gona, który uklęknął przed nim.
 Nie będzie ci łatwo zostać Jedi, Anakinie  rzekł poważnie.  To prawdziwe
wyzwanie, a nawet jeśli mu sprostasz, czeka cię ciężkie życie.
Anakin bez namysłu pokręcił głową.
 Ale ja tego chcę! Zawsze o tym marzyłem!  Obejrzał się na matkę.  Mamo, mogę
lecieć?
Qui-Gon dotknął jego ramienia i Anakin odwrócił się z powrotem w jego stronę.
 Droga stoi przed tobą otworem, Annie. To, czy na nią wkroczysz, zależy już tylko od
ciebie.
Chłopiec i mężczyzna patrzyli sobie w oczy. W duszy Anakina szalała istna burza
emocji. Bał się, że straci nad nimi kontrolę, ale przede wszystkim przepełniało go szczęście,
że oto ma w zasięgu reki szansę realizacji najskrytszych marzeń: może zostać Jedi i
podróżować po całej galaktyce!
Spojrzał na matkę, na jej zmęczoną, pogodzoną z losem twarz; wiedział, że  jak
zawsze  chce dla niego wszystkiego, co najlepsze. Wrócił spojrzeniem do Qui-Gona.
 Chcę lecieć  oznajmił.
 No to się pakuj  odpowiedział mistrz Jedi.  Mamy mało czasu.
 Hurra!  krzyknął chłopiec, podskoczył że szczęścia i rzucił się matce w objęcia.
Uściskał ją że wszystkich sił, a potem pomknął do swojego pokoju. W drzwiach uświadomił
sobie, że o czymś chyba zapomniał.
Lodowaty dreszcz przebiegł mu po plecach, gdy odwrócił się do Qui-Gona.
 A co z mamą?  zapytał, patrząc to na matkę, to na rycerza.  Też jest wolna? Lecisz z
nami, mamo, prawda?
Qui-Gon i Shmi wymienili zmartwione spojrzenia; Anakin wiedział, co powie Jedi,
zanim jeszcze ten się odezwał.
 Próbowałem i jej zwrócić wolność, Annie, ale Watto się nie zgodził. Na Tatooine
posiadanie niewolników podnosi prestiż właściciela.
Coś ścisnęło chłopca w gardle.
 Ale za pieniądze że sprzedaży...
 Jest ich o wiele za mało.  Qui-Gon pokręcił głowa. Zapadła cisza.
Shmi Skywalker usiadła na krześle obok syna, ujęła jego dłonie w swoje i przyciągnęła
go do siebie. Spojrzała mu prosto w oczy.
 Annie, moje miejsce jest tutaj  powiedziała cicho.  Moja przyszłość to Tatooine.
Czas, żebyś... żebyś mnie zostawił. Nie mogę lecieć z wami.
Chłopiec przełknął z wysiłkiem.
 No to zostanę z tobą. Nie chcę nic zmieniać.
Shmi uśmiechnęła się do niego, chcąc dodać mu odwagi i zmarszczyła brwi.
 Nie możesz powstrzymać zmian, tak jak nie możesz przykazać słońcom, żeby nie
zachodziły. Posłuchaj własnych pragnień, Annie; wiesz, co jest słuszne, a co nie.
Anakin westchnął głęboko i spuścił wzrok. Całe szczęście gdzieś się ulotniło,
podniecenie opadło, wszystko straciło sens. Poczuł jednak, jak ręce matki zaciskają się na
jego dłoniach i w jej dotyku znalazł siłę, której potrzebował, by zrobić to, co konieczne.
Ale i tak w oczach zaszkliły mu się łzy, gdy podniósł głowę.
 Będę za tobą tęsknił, mamo  szepnął.
Shmi kiwnęła głową.
 Kocham cię, Annie.  Puściła jego ręce.  A teraz się pospiesz.
Anakin jeszcze raz objął ja  szybko, mocno  i wybiegł z pokoju. Azy płynęły mu po
twarzy.
Znalazłszy się w sypialni zamarł, bez ruchu. Był oszołomiony: wyjeżdżał i nie miał
pojęcia, kiedy wróci. Nigdy dotąd nie ruszał się z Mos Espy, nie znał nikogo, kto by tu nie
mieszkał albo przynajmniej nie handlował z tutejszymi kupcami. Marzył o tym, żeby
zobaczyć inne planety, poznać życie ich mieszkańców, żeby zostać pilotem
międzygwiezdnego liniowca  i żeby być rycerzem Jedi. Nie zmieniało to jednak faktu, że
stanąwszy na progu tego nowego życia, czuł się nim przytłoczony.
Przyszedł mu na myśl stary pilot, który stwierdził, że wcale by się nie zdziwił, gdyby
pewnego dnia Anakin Skywalker stał się kimś o wiele ważniejszym, niż zwykłym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl