[ Pobierz całość w formacie PDF ]
domu.
- Opowiedz mi o swojej rodzinie - zażądała.
Slade uznał, że lepiej ulec, niż namawiać ją na jedzenie lub sen. Podał jej mleko do
stygnÄ…cej kawy.
- Moja mama to cicha, spokojna kobieta. Odzywa siÄ™ tylko wtedy, kiedy ma coÅ›
ważnego do powiedzenia. Lubi bibeloty, takie na przykład jak ta figurka, którą kupiłem w
twoim sklepie. Gra na pianinie... w zeszłym roku zaczęła znowu brać lekcje. Jedyna rzecz,
przy której się kiedykolwiek upierała, to że Janice i ja mamy nauczyć się grać.
- I umiesz?
Zdumienie w jej głosie sprawiło, że uśmiechnął się pod nosem.
- Kiepsko - przyznał. - W końcu we mnie zwątpiła.
- A co sądzi o... - Zawahała się i aby pokryć zmieszanie, upiła łyk kawy. - Co sądzi o
twoim zawodzie?
- Nic na ten temat nie mówi. - Slade patrzył, jak miesza kawę, aż na powierzchni
powstaje malutki wir. - Nie sądzę, żeby było łatwiej matce gliniarza niż żonie. Jakoś sobie
radzi. Od kiedy pamiętam.
Skinęła głową i odsunęła prawic pełną filiżankę.
- A twoja siostra, Janiec... Mówiłeś, że się uczy w college'u?
- Chce zostać chemikiem. - Roześmiał się cicho. - Podjęła tę decyzję po pierwszej
lekcji chemii w szkole. Powinnaś ją zobaczyć, jak miesza te swoje paskudztwa. Jest wysoka,
szczupła, ma wielkie oczy i piękne ręce. Nie tak zazwyczaj wyobrażamy sobie szalonych
naukowców. Kiedy miała szesnaście lat, zrobiła wybuch w łazience.
Jessica parsknęła śmiechem - po raz pierwszy od dwudziestu czterech godzin.
- NaprawdÄ™?
- To chyba była mała bomba atomowa. - Slade z przyjemnością wsłuchiwał się w
niski, gardłowy chichot, który do wczoraj zdawał się jej nieodłączną cechą. - Właściciel
mieszkania nic był zbyt zachwycony jej wyjaśnieniami o niewłaściwych proporcjach.
- Wyobrażam sobie - zamyśliła się. - Gdzie się uczy?
- W Princeton. Ma częściowe stypendium.
Pomimo to czesne zapewne pochłania lwią część jego dochodów.
Nie miała pojęcia, ile zarabia policjant. I tak za mało, stwierdziła, żeby
zrekompensować ryzyko. Stawiał wykształcenie siostry wyżej niż swoje pisanie. Jessica
wpatrywała się w zimną kawę i zastanawiała, czy Janice Sladerman zdaje sobie sprawą, jak
wiele brat dla niej poświęca.
- Musisz ją bardzo kochać - szepnęła. - I matkę też. Uniósł jedną brew. Nigdy o tym
nic myślał.
- Tak. %7łycic nic rozpieszczało ich obu. Nigdy nic narzekają, niczego nie oczekują.
- A ty? - Posłała mu długie, uważne spojrzenie. - Jakim cudem udało ci się przed nimi
ukrywać, co naprawdę chcesz robić? - Czuła, że on zamierza się wycofać. Wzięła go za rękę.
- Nic chcesz, żeby ktokolwiek się dowiedział, jaki miły z ciebie facet, prawda, Slade? To nie
pasuje do wizerunku twardego gliniarza. - Uśmiechnęła się, zadowolona, że wprawiła go w
zakłopotanie. - Zawsze możesz postraszyć mnie opowieściami, jak to bijesz podejrzanych, aż
błagają, byś im pozwolił przyznać się do winy.
- Naoglądałaś się za dużo starych filmów. - Wstał, nie puszczając jej dłoni.
- To moja słabość - wyznała. - Nawet nie pamiętam, ile nocy przesiedziałam przed
telewizorem do świtu, oglądając czarno - białe filmy o prywatnych detektywach.
- Ja jestem policjantem, nic prywatnym detektywem - sprostował, kiedy szli do
biblioteki.
- A co to za różnica? Spojrzał na nią z ukosa.
- Jak szczegółowe ma być wyjaśnienie?
- Cóż... - udała, że się zastanawia, zadowolona, że chociaż na chwilę zapomniała o
świecie zewnętrznym. - Chciałabym się na przykład dowiedzieć, czemu detektyw zawsze
chodzi w prochowcu, a policjant...
Zatrzymał się w pół kroku i spojrzał na nią z mieszaniną rozbawienia i rezygnacji.
- To chyba bardzo stare filmy - zdecydował.
- Klasyka kina - stwierdziła z godnością. - Oglądam je ze względu na ich wartość
kulturowÄ….
Skwitował to uniesieniem brwi. Nauczyła się już, że ten gest zastępował wiele słów.
- Skoro tak się palisz do pomocy, możesz się zająć katalogowaniem.
- Wskazał stertę książek piętrzącą się na biurku. - Na pewno piszesz czytelniej niż ja.
Dobrze, Ucieszyłaby się nawet z najbardziej niewdzięcznego zadania. Podniosła jedną
z przygotowanych niezapisanych fiszek. - Pewnie mam pisać odnośniki i tak dalej?
- I tak dalej.
- Slade... - Odłożyła fiszkę i odwróciła się w jego stronę. - Powinieneś raczej
pracować nad powieścią, a nic zawracać sobie głowy czymś takim. Może poświęcisz kilka
godzin na pisanie?
Pomyślał o książce, prawic skończonej, czekającej na niego w pokoju. I wtedy
przypomniał sobie, z jaką miną Jessica weszła do biblioteki przed godziną.
- Taki bałagan działa mi na nerwy - podkreślił słowa ruchem dłoni. - Skoro już tu
jestem, mogę równie dobrze wskazać ci właściwą drogę. Ile tu jest książek? - Nie pozwolił jej
wymyślić następnego argumentu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]