[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nadburcia. Była to prostokątna druciana klatka, wzmocniona drewnianymi listewkami. Z jednej strony
miała druciany lejek  wejście, z drugiej strony  kwadratowe drzwiczki wykonane ze słabej
siatki, zabezpieczone sznurkiem.
 Razem z Tallem  wyjaśnił  próbujemy zaprojektować samoniszczące się drzwi. Pułapki
powinno się wyciągać przynajmniej raz na tydzień, najlepiej dwa razy, wiec szukamy taniego
materiału na drzwiczki, które rozpadłyby się po jakichś dziesięciu dniach. Aowcy homarów mogą
wymieniać drzwiczki co tydzień, a jeśli pułapka się zgubi, stworzonka mogą uciec, zanim zginą.
Max nachylił się nad pułapką i z bliska zajrzał do środka.
 Jest pusta  stwierdził.
 Nie włożyliśmy do środka przynęty  wytłumaczył mu ojciec.  Nie próbujemy łapać
zwierząt, staramy się je ocalić.  Lekko szarpnął siatkę przy drzwiczkach, kilka pasemek pękło.
 Ta mieszanka bawełny może być dobra  zawołał do przyjaciela.  Całkiem niezle się
rozpada.
Nie słysząc odpowiedzi, spojrzał w stronę pomostu i zobaczył, że Tall pochyla się, trzymając
dłoń przy uchu, nasłuchując. Nagle wyprostował się.
 Mamy kłopoty, Simon  powiedział.  Paru narwańców gada na kanale szesnastym, że
właśnie złapali na haczyk szczęki.
 Cholera! Czy potrafisz powiedzieć, gdzie są?
 Wygląda na to, że jakieś pięć kilometrów na północny wschód, po tej stronie Block Island.
 Płyniemy  zdecydował Chase. Zepchnął pułapkę na homary za burtę, za nią wyrzucił linę i
bojÄ™.
Tall wrzucił bieg, pchnął dzwignię gazu, a gdy łódz skoczyła przed siebie, zawrócił ciasnym
łukiem i skierował ją ku Block Island.
Max przytrzymał się balustrady i zgiął kolana, kiedy dziób uderzył o fale.
 Myślisz, że to nasz rekin?  krzyknął do ojca.
 Mogę się o to założyć. To jedyny, jakiego widzieliśmy.
Aódz wyrównała, ślizgając się po powierzchni. Grzbiet Block Island szybko rósł im w oczach, a
na powierzchni morza uformowała się mała biała plamka, która wkrótce zmieniła się w kadłub łodzi.
 Co chcesz zrobić?  zapytał chłopiec.  Co możesz zrobić?
Nie jestem pewien,  odpowiedział Chase, ponuro uśmiechając się w przestrzeń.  Ale coś na
pewno.
 To dwa dzieciaki  oznajmił Tall Man, patrząc przez lornetkę.  Szesnaście, może
osiemnaście lat. Wędkują z sześciometrowej łódki. Głupie barany. Niech się lepiej modlą, żeby nie
trafić na rekina, bo poszatkuje tę łódz na drzazgi.
Gdy zbliżyli się do nich, Tall wyłączył bieg i zdławił silnik. Aódz unosiła się na wodzie
trzydzieści czy czterdzieści metrów od lewej burty małej łódki.
Jeden z chłopców siedział na krzesełku na rufie, trzymając koniec wędki wciśnięty we
wgłębienie między nogami. Kij wygiął się tak, że groził złamaniem, a żyłka prowadziła prosto za
łódz. Rekin znajdował się blisko powierzchni, wciąż jednak w odległości pięćdziesięciu lub więcej
metrów. Drugi chłopak stał przy pulpicie sterowniczym, kręcąc kołem sterowym i manipulując
biegami, by utrzymać łódz rufą w stronę rekina.
 Czy on naprawdę może złapać aż tak wielkiego rekina?  spytał Max.  Na wędkę?
Jeśli będzie wiedział, co robić  odpowiedział Chase.  Używa wędki na tuńczyki, pewnie ma
żyłkę, która utrzyma trzydzieści czy czterdzieści kilo i stalowy przypon.
 Ale powiedziałeś, że rekin waży tonę.
 Mimo to można go zmęczyć. %7łarłacze białe nie są wielkimi wojownikami. Po prostu ciągną,
ciągną i w końcu się poddają.
Gdy mu się przyglądali, chłopak z wędką usiłował nawinąć część linki, ale ciężar był zbyt
wielki, bębenek kołowrotka ślizgał się pod zwojem żyłki. Dlatego chłopak przy pulpicie
sterowniczym włączył wsteczny bieg, cofając łódz w stronę rekina, co poluzowało linkę i pozwoliło
wędkarzowi nawinąć ją na kołowrotek.
Jak obawiał się Simon, chłopcy wiedzieli, co robić.
 Podpłyń bliżej  poprosił.  Chcę z nimi porozmawiać.
Tall Man wykonał manewr, przysuwając rufę łodzi na odległość dziesięciu metrów od ich burty.
Chase przeszedł na rufę i stanął obok poprzecznicy.
 Co tam macie?  zapytał.
 Szczęki, człowieku  odparł chłopiec zza koła sterowego.  Największego cholernego
rekina ludojada, jakiego w życiu widziałeś.
 Co chcecie z nim zrobić?
 Złapać... Sprzedać szczęki.
 Jak chcecie wciągnąć go na pokład takiej małej łódki?
 Nie musimy. Zabijemy go, a potem będziemy holować.
 Zabijecie? Jak? To wielki, wściekły rekin.
 Tym.  Chłopak sięgnął pod pulpit i wyjął dubeltówkę.  Wystarczy tylko, że zbliżymy się
do niego na tyle, by oddać jeden czysty strzał.
Chase zamilkł, namyślając się, po czym zapytał:
 A wiecie, że to samica?
 Co?
 Samica, w dodatku ciężarna. Oznakowaliśmy ją i obserwujemy. Jeśli ją zabijecie, to nie
zamordujecie jej samej. Zabijecie jÄ…, jej dzieci i dzieci jej dzieci.
 To tylko ryba  machnął ręką chłopak.  Czemu miałbym się przejmować?
 Ponieważ żarłacze białe są bardzo rzadkie, a nawet zagrożone wyginięciem. Zrobię z wami
interes. Wy odetniecie tego rekina...
 Spieprzaj!  krzyknął chłopiec z wędką.  Ja sobie łamię grzbiet...
 ...a ja podam wasze nazwiska gazecie z podziękowaniem za pomoc udzieloną Instytutowi.
Będziecie mieć większy powód do chwały, niż gdybyście zabili rekina.
 Nie ma mowy.  Chłopiec z wędką wrzasnął przez ramię:  Cofnij jeszcze trochę, Jimmy.
Znowu ciągnie żyłkę.
Chłopiec za pulpitem wrzucił wsteczny bieg i Chase ujrzał, że kąt, pod jakim żyłka dotyka wody,
rośnie w miarę jak łódz zbliża się do rekina. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl