[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miasteczku.
Będę tam bezpieczni?
A dlaczego by nie? Tylko niech się nie zdradzają z tym, że stanowią waszą kompanię.
A co mam zrobić z tym myśliwym, Grandeprise? Ten nie zechce mnie opuścić.
On może przyjść z wami do klasztoru. Jego nie muszę ukrywać. Może tu wchodzić i wy-
chodzić kiedy mu się spodoba, to nikogo nie będzie dziwić, bo wiedzą, że zawdzięcza mi bar-
dzo wiele, nawet życie...
Podczas tej rozmowy Emila przebywała w swoim pokoju. Nie położyła się spać. Rozmyślała
nad listami, które pokazał jej Hilario. Ponieważ pokój jej sąsiadował z pokojem zakonnika
zauważyła więc, że jakieś osoby wchodzą i wychodzą stamtąd w tajemnicy. Wydało jej się to
podejrzane, zgasiła światło i uchyliwszy nieco drzwi poczęła bacznie obserwować.
Po jakimś czasie usłyszała ponowne kroki. Drzwi pokoju zakonnika otworzyły się, a światło
lampy padło na wchodzących. Przy jego blasku, poznała, że to jakiś mężczyzna z kobietą.
Zanim drzwi się zamknęły zdążyła zobaczyć, że mężczyznie temu brakuje oka.
Wkrótce znowu odezwały się czyjeś kroki. Ujrzała zakonnika schodzącego z latarką na dół
po schodach, do piwnicy.
Hilario poszedł po list od Pantery Południa, który obiecał pokazać Kortejowi. Postanowiła
zakraść się za nim.
Ostrożnie, bez szmeru zeszła po schodach na dół. Hilario pozostawił za sobą wszystkie
drzwi otwarte, więc mogła podejść, aż do owego schowka w skale, gdzie przechowywał
swoje listy i bogactwa. Zobaczyła jak otworzył szafkę i szukał jakiegoś listu, potem schował
go do kieszeni.
Emilia musiała się cofnąć, aby jej nie zauważył. Szczęśliwie udało się jej powrócić do po-
koju. Przez szparę widziała jak zniknął w swoim pokoju. Po jakimś czasie znowu wyszedł,
tym razem nie sam, tylko z przybyszami. Prowadził ich obok niej, tak że udało jej się usłyszeć
parę słów.
Seniorita Józefa, tam, na dole będziecie zupełnie...
47
Więcej nic nie usłyszała. Gdy tylko zniknęli w korytarzu, Emila wpadła na szaloną myśl, nie
namyślając się wiele zabrała ze sobą parę zapałek i zakradła się do izby Hilario. Przy ich sła-
bym świetle zabrała ze ściany klucze, te same, które przedtem brał zakonnik i ze zdobyczą
szybko poszła do siebie.
Hilario powrócił sam. Postawił latarkę na stole i popadł w głęboką zadumę. Ani mu przez
myśl nie przeszło, że podczas nieobecności miał w swej izbie gościa. Począł spacerować po
pokoju mruczÄ…c cicho pod nosem:
Co za wieczór! Zemsta, z której kiedyś musiałem zrezygnować teraz się rozpoczyna. Kor-
tejo nawet nie przeczuwa co spadnie na jego głowę, że na nim zemszczę się o wiele bardziej
niż na Rodrigandzie, bo to on wówczas najwięcej zawinił. Tymczasem jednak musi mi pomóc
w moich planach. Co za głupota! Mnie, swojemu wrogowi zdradzać wszystkie tajemnice do-
mu Rodriganda. Wykorzystam to wszystko dla własnych celów. Do stu diabłów! Jakby tak
można było Manfreda podsunąć za hrabiego! Ale wtedy musiałbym zgubić wszystkich, któ-
rzy są w tę strawę wtajemniczeni. Zaczekam jeszcze, potem okaże się, jaką drogę mam wy-
brać. Jutro zapewne przybędzie pościg, będę miał masę roboty. Muszę się przespać! Jutro
odniosę list Pantery do kryjówki.
Decyzja ta to wielkie szczęście dla Emilii, bo w innym wypadku zauważyłby brak kluczy na
ścianie. Nie przeczuwał nawet jakie niebezpieczeństwo grozi jego tajemniczej koresponden-
cji, spokojnie udał się spać.
Emilia czekała tylko na moment, w którym wszystko ucichnie. Może po godzinie całkowite-
go spokoju, kiedy mogła już być pewna, że wszyscy twardo śpią, wysunęła się ze swego po-
koju zabierając ze sobą papier, ołówek i lampę.
Starannie zamknęła drzwi, aby nikt się nie domyślił, że pokój jest pusty i po ciemku zeszła
po schodach aż do drzwi piwnicy. Potem, pamiętając o ostrożności dotarła do ściennego
schowka.
Natychmiast otworzyła szafkę wyjmując listy, jeden za drugim i czytając je z uwagą.
Miały wielkie znaczenie przede wszystkim dla Juareza i jego sprzymierzeńców, wyjęła pa-
pier i ołówek odpisując co ważniejsze fragmenty. Pomimo pośpiechu i wielkiej wprawy w
tych pracach nie wiedziała, czy upora się z wszystkim do rana.
Wtem jakieś przyciszone ludzkie głosy dotarły do jej uszu. Widocznie w sąsiedztwie znaj-
dowali się ludzie. Podeszła do okrągłego otworu, który łączył izdebkę z inną celą. Przyłożyw-
szy ucho do otworu mogła słabo, ale dość wyraznie słyszeć prowadzoną tam rozmowę.
Ufasz temu zakonnikowi? spytał kobiecy głos.
Naturalnie, całkowicie odpowiedział mężczyzna.
Ale on jest twoim wrogiem!
Nie, on tak jak i ja zapomniał o dawnych czasach. Nienawidzi Juareza, a przede wszystkim
chce się zemścić na Ferdynandzie de Rodriganda.
Ja jednak uważam ojcze, że musisz zachować wielką ostrożność!
Nie obawiaj się o mnie, Józefo. Pablo Kortejo nie da się tak łatwo podejść, to powinnaś już
wiedzieć.
Chyba w ostatnich czasach mogłeś się przekonać, że są na tym świecie tacy, którzy swym
sprytem przewyższają nas.
To był zbieg fatalnych wypadków, które się wprawdzie wydarzyły, ale już się szybko nie
powtórzą. Najgorsze jest to, że straciłem oko. Niech diabeł porwie tego łotra, co się jeszcze
tak głupio nazywa, Sępi Dziób.
SkÄ…d wiesz, jak siÄ™ nazywa.
Grandeprise mi powiedział. Poznał go z opisu, gdyż wcześniej widział go przy Juarezie.
Może jeszcze wpadnie w nasze ręce.
48
Ha! Poniósłby zasłużoną karę, diabeł by lepszej nie wymyślił. Z początku miałem zamiar
zawrzeć przymierze z Juarezem, gdyby mi się udał napad na tego Anglika, to z pewnością
przyjąłby mnie, a ja zmusiłbym go do pomocy. Teraz wszystko przepadło!
Gdzie jest Juarez?
Jeżeli to prawda, że pomagają mu Stany Zjednoczone i Anglia, to niezawodnie szybko sta-
nie na nogach. Zwłaszcza, jeżeli połączą się z nim ochotnicy amerykańscy, bez przeszkód
ruszy naprzód. Wkrótce gotów dotrzeć do hacjendy del Erina.
Dlaczego właśnie tam?
Tak mi się wydaje, a zresztą tam zebrali się ci przeklęci Mistekowie, co odebrali nam na-
szÄ… ostatniÄ… deskÄ™ ratunku.
Myślę, że jeszcze wszystko nie przepadło.
Pomów z zakonnikiem, on uważa coś wręcz przeciwnego. Pantera Południa nas oszukał.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]