[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jego ojciec jest generałem, więc sprowadzi wojsko, żeby raz na zawsze
zrobić porządek z tymi łajdakami. Ja potrafiłam tylko powtarzać: Nie,
nie mogę tego uczynić, pomyśl tylko, jak to się może skończyć", na co ona
wbijała mi go głowy: Musisz", więc w końcu się zgodziłam i powiedzia-
łam: Dobrze, zrobię tak", chociaż w głębi serca wiedziałam, że się nie
odważę. Jestem wściekła na Boga. Z niego też kawał drania. Czasami my-
ślę, że to istny szatan, z wypaczonym poczuciem humoru sadystycznego
degenerata. Mogłabym go zabić, że dopuszcza do takich rzeczy, kiedy
człowiek zaledwie usiłuje być szczęśliwy. Bóg to gnojek.
A teraz wracam do Valledupar i pojęcia nie mam, co robić.
36. Nueva Sevilla
Dionisio wręczył zawiadowcy stacji sto pesos z prośbą, by ten zawiado-
mił go, kiedy przybędzie pociąg. Szczęśliwym trafem nigdzie nie wezbra-
ła woda, nie zeszła lawina, nigdzie nie przydarzył się wypadek, nikt też
wreszcie nie rozkręcił szyn, aby ich użyć do budowy mostu, więc opóznie-
nie wyniosło zaledwie siedem godzin.
Kiedy Anika wysiadła, Dionisio natychmiast rzucił się w jej ramiona,
ona jednak odpowiedziała mu jedynie bladym uśmiechem, sztywniejąc
cała w jego uścisku. Natychmiast zorientował się, że coś jest nie tak, i ser-
ce w nim zamarło, sądził jednak, że cierpi na nawrót swojej dawnej fizycz-
nej nieśmiałości, i poczuł znajome ukłucie irytacji.
Generał i mama Julia wrócili z wakacji obładowani prezentami, a La
Prima Primavera zdecydowała się przedłużyć swój pobyt, tak by wszyscy
mogli do woli zakosztować jej sosu guacamole. Słysząc tę wieść, generał
zaczął grzmieć, że sadzenie tylu drzewek awokado było wielkim błędem
ze strony mamy Julii i że on wiedział o tym już od dawna. Szybko też za-
czął wynajdywać rozmaite preteksty, by się stołować w kantynie oficer-
skiej.
Anika, uwikłana w swoją tragedię, z której nie mogła się nikomu zwie-
rzyć, stała się blada i zamknięta w sobie. %7łyła w takim napięciu, że nie
potrafiła już nawet kochać się z Dionisiem, więc powiedziała mu, że krę-
puje się jego rodziców, którzy wrócili do domu i mogliby ich usłyszeć, na
co on zwrócił jej uwagę, że przecież robili to samo co noc, zanim jeszcze
rodzice wyjechali na wakacje. Wiedział, że powinien respektować jej na-
stroje, ale z drugiej strony, był zdania, że naprawdę nie ma się czym
przejmować. Irytował go ten upór i urażało go, że Anika nie daje się prze-
konać. Zastanawiał się, czy przypadkiem nie popadła na powrót w jedną
ze swoich obsesji na temat dziewictwa, które nawiedzały ją od czasu do
czasu. Sam stał się przez to poirytowany i drażliwy, niczym pies, którego
zapomniano nakarmić. Otwarcie manifestował swoją urazę, ignorując Ani-
kę z rozmysłem i odgradzając się od niej rozłożoną płachtą La Prensy"
oraz czyniąc rozmaite sarkastyczne uwagi. Brzydkie, podstępne podejrze-
nie, że Anika nie mówi mu prawdy, że odsuwa się od niego z zupełnie in-
nego powodu, zalęgło się w jego głowie i stało się przyczyną, dla której
zaczął ją traktować z okrutną oziębłością, kiedy najbardziej potrzebowała
miłości i kiedy zżerała ją rozpacz. Anika popadła w stan prawdziwego
przygnębienia; oczy miała zapadnięte i podkrążone, ręce drżały jej nie-
ustannie i przez cały czas walczyła z napływającymi łzami. Przepełniała
ją gorycz; czasami miała wrażenie, że Dionisio zachowuje się tak z roz-
mysłem, doskonale wiedząc o tym, co przytrafiło się jej w Ipasueńo.
Samolot linii Aerocondor, relikt z czasów drugiej wojny światowej, naj-
wyrazniej uznał, że to ponad jego siły wznosić się nad górskie szczyty,
tak że przemykał między nimi, poddając się każdemu uderzeniu wiatru.
Rzucana bezlitośnie na wszystkie strony stewardesa, w eleganckim czer-
wonym kostiumie i takim samym kapelusiku, z wargami pociągniętymi
pomadką w odpowiednim odcieniu, balansowała stoicko w przejściu, czę-
stując sokiem pomarańczowym w plastikowych kubkach, wreszcie odda-
liła się chwiejnie na swoich szpilkach. Dionisio udowadniał Anice, że jeśli
zostawi się sok w kubku przez dłuższą chwilę, plastik zacznie się rozpusz-
czać. Spodziewał się, że trochę ją to rozweseli, Anika jednak, dręczona
wyłącznie jedną obsesją, że przyjdzie jej go stracić, nie zareagowała tak,
jak oczekiwał, co go nieco ubodło. Siedziała z podbródkiem wspartym na
dłoniach i rozmyślała o tym, jak to się dzieje, że nawet w dakocie lecącej
nad sierrą czuje się osaczona, nękana diabelskimi machinacjami tamtych.
Równie przygnębiający okazał się przejazd autobusem przez wąskie
uliczki Bastanquilli, gdzie dosłownie wszystko zdawało się odzwiercie-
dlać jej stan ducha. Z każdego kąta wiało zaniedbaniem, murów domostw
nie ożywiała ani jedna plama świeżej farby, wszechwładny rozkład dawno
już przekroczył ten etap, na którym zasługuje jeszcze na miano malowni-
czości. Dionisio popatrzył na Anikę i nagle ogarnęło go poczucie, jakby
przyjechał tutaj w towarzystwie kogoś zupełnie sobie obcego. Twarz mia-
ła nabrzmiałą od przelewanych w samotności łez, była wyraznie apatycz-
na, a jej obecne zachowanie stanowiło jedynie bladą imitację dawnego
ożywienia. Aączące ich przedtem niewidzialne więzy, utkane z samego
światła, jakby uległy zerwaniu i Dionisia ogarnęło poczucie depresji, po-
dobne temu, w jakim nurzała się Anika. Ponurym spojrzeniem obrzucał
myszołowy i sępy siedzące na dachach domów, śląc w ich stronę strzały
czarnej nienawiści, ponieważ nasuwały mu myśl o śmierci.
W kilka godzin pózniej, wypociwszy z siebie kilka litrów wody, ściska-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]