[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zespół nie był liczny i dlatego niemal ka\dy z artystów z konieczności
opanował po dwie cyrkowe dyscypliny. W czasie parady nie mogli się jednak
rozdwoić. Mistral zastanawiała się czasem, czy widzowie naprawdę są tak
łatwowierni, by dać się przekonać, \e cyrkowców jest dwa razy więcej ni\
uczestników parady. Nicabar upierał się, by nadal w ten sposób rozpoczynać
przedstawienia. Wierzył w siłę tradycji.
Tego dnia odczucia Mistral były inne ni\ zwykle. Dziewczyna sięgnęła po
efektowną pelerynę z fioletowego jedwabiu, która le\ała na składanym krześle
gotowa do wło\enia, i dr\ącymi rękami narzuciła ją na ramiona. Teraz miała
widomy dowód, \e racja jest po stronie Deirdre. Obecność Kalifa Khana
rzeczywiście wyszła Cyrkowi Mistrzów na dobre. Dzisiejsza parada zapowiadała
siÄ™ imponujÄ…co.
Pogromca lwów zamykał orszak. Miał na sobie biały, fałdzisty burnus
haftowany w zawiłe arabeski, który musiał kosztować fortunę. Na głowie arabski
turban, na nogach lśniące, czarne oficerki; w ręku skórzany bicz. Za nim ciągnął się
rząd szesnastu barwnych klatek, w których trzymano lwice oraz lwy. Mistral
przyznała w duchu, \e to imponujący widok.
Zabrzmiał marsz i przedstawienie się zaczęło. Blask reflektora wydobył z
półmroku postać Nicabara. Mistral z rozrzewnieniem popatrzyła na dziadka
ubranego w czarny cylinder, frak, jedwabnÄ… pelerynÄ™ z czerwonÄ… podszewkÄ… i
staroświeckie białe rękawiczki. Starszy pan opierał się na czarnej lasce ze srebrną
gałką. Mistral odniosła wra\enie, \e jest tego popołudnia jakby wy\szy i bardziej
pewny siebie.
Wytworny konferansjer przywitał widzów i dał hasło do rozpoczęcia parady.
Artyści zmierzali w stronę areny. Mistral otarła łzy wzruszenia, ozdobiła twarz
profesjonalnym uśmiechem, wskoczyła na grzbiet ulubionego konia imieniem
Złotnik i ruszyła stępa. Koń był równie stremowany jak wolty\erka. Zatańczył w
miejscu, ale dziewczyna ściągnęła wodze i bez trudu go uspokoiła. Potem uniosła
w górę ramiona i ruszyła wzdłu\ areny, machając radośnie do widzów.
Jordan czekał na swoją kolej, obserwując Mistral z daleka. Wyglądała ślicznie
w ciemnej pelerynie, z rozpuszczonymi płowymi włosami. Sierść jej wierzchowca
miała podobny odcień. Ta dziewczyna była urodzoną amazonką. Jordan
porównywał ją do pogańskich bogiń wiodących do bitwy armie wojowników.
Mistral nie przestawała się uśmiechać, ale w czasie parady ogarnęło ją dziwne
uczucie. Zupełnie jakby dreszcz przebiegł jej po plecach. Szybko odkryła, w czym
rzecz. Nie musiała odwracać głowy, by nabrać pewności, \e Kalif gapi się na nią
zza kulis. Czuła na sobie natarczywe spojrzenie ciemnych oczu gorejących
piekielnym ogniem.
Niech diabli porwÄ… tego drania!
Mistral z radością wyszła na arenę, ale pod czujnym wzrokiem pogromcy lwów
po kilku okrą\eniach popadła w irytację i z ulgą przyjęła hasło do opuszczenia
rozświetlonego kręgu. Teraz chciała tylko zejść z oczu Kalifowi. Rzecz jasna,
bywała ju\ obiektem męskiego zainteresowania, do tej pory jednak przyjmowała
takie umizgi z wyniosłą obojętnością. Po raz pierwszy było inaczej. Tym razem
czuła, \e jej ciało płonie. Nie miała pojęcia, co się z nią dzieje.
Kiedy dorastała, Nicabar trzymał ją krótko i wielokrotnie ostrzegał przed
zagro\eniami wynikającymi z przedwczesnych kontaktów seksualnych. Nie
ukrywał, \e lekkomyślność mo\e ka\dą dziewczynę wiele kosztować. Płaci się za
nią zdrowiem. Nie planowana cią\a przerwałaby cyrkową karierę zdolnej
akrobatki. Dziadek uświadomił Mistral, \e mę\czyzna próbujący zaciągnąć ją do
łó\ka nie staje się automatycznie kandydatem na mę\a. Większość z adoratorów
wcale nie ma ochoty na zało\enie rodziny, a zresztą w mał\eństwie te\ rozmaicie
się układa. Przemoc i zdrada bywają na porządku dziennym.
Podczas cyrkowej tułaczki Mistral uwa\nie obserwowała ludzi oraz ich
postępowanie. Wokół artystów zawsze kręciło się sporo rozmaitych drani. Mistral
uznała, \e dziadek ma rację, i wzięła sobie do serca jego rady. Nicabar zapewniał
wprawdzie, \e cierpliwość dziewczyny zostanie nagrodzona i pewnego dnia pojawi
się właściwy mę\czyzna, ale lata mijały, a właściwego kandydata do jej ręki jak nie
było, tak nie było. Błędni rycerze wymarli przed wiekami. Współcześnie spotykało
się głównie drani.
Kalif sprawiał wra\enie człowieka, który myśli i postępuje inaczej. Składał się
z samych sprzeczności: raz wydawało się, \e to pyszałek i arogant, innym razem
natomiast okazywało się, \e to wykształcony mę\czyzna z poczuciem
odpowiedzialności, zatroskany o innych i pracujący w pocie czoła. Mistral \ywiła
wobec niego mieszane uczucia i złościła się, nie mogąc przewidzieć, które
zwyciÄ™\Ä….
Po zakończeniu parady pobiegła do garderoby, \eby zmienić kostium. Wło\yła
zielone trykoty naszywane cekinami i dopasowanÄ… kolorystycznie jedwabnÄ…
pelerynę. Usiadła na chwilę, by poprawić makija\, i zamyśliła się tak głęboko, \e
dopiero dobiegający z megafonu głos dziadka wyrwał ją z zadumy na krótko przed
występem.
Publiczność miała wkrótce oglądać podniebny balet w jej wykonaniu. W
pokazie tym brała udział tak\e Deirdre oraz kilka innych akrobatek wykonujących
ewolucje na linie. Występowały wspólnie jako siostry Selinka. Gdy wraz z
kole\ankami wybiegła na arenę, ze zdumieniem stwierdziła, \e jej linę trzyma
skromnie ubrany Kalif.
 Gdzie Paolo?  szepnęła z niepokojem.  Co ty tutaj robisz?
Paolo Zambini był jednym z klaunów. Zwykle asystował Mistral podczas
wykonywania ewolucji na linie.
 Sam nie wiem, co się dzieje  odparł cicho Jordan i pokręcił głową. 
Przyszedł do mnie Nicabar i powiedział, \e mam trzymać linę, więc trzymam.
 A potrafisz?
 Jasne. Uspokój się, Mistral. Obiecuję, \e będę uwa\ał. Nie wylądujesz wśród
publiczności.
Mistral z wściekłością stwierdziła, \e bezczelny pogromca uśmiecha się do niej
promiennie. Złościła się coraz bardziej, bo przemknęło jej przez głowę, \e
przyjemnie byłoby scałować ten łobuzerski uśmiech z jego zmysłowych warg.
 W moim dobrze pojętym interesie wolałabym, \ebyś miał rację  mruknęła,
zdejmując pelerynę i buty na wysokich obcasach. Natarła talkiem dłonie i
obna\one stopy.
 Nie mam ochoty wylądować na arenie z przetrąconym karkiem.
 Bez obaw. Wierz mi, potrafię utrzymać linę. Nie jestem nowicjuszem.
Jordan nie kłamał. Gdy wraz z matką odwiedzał cyrk dziadka, zawsze
asystował Sophii; była akrobatka nieodmiennie ulegała pokusie, by, jak za
dawnych lat, wykonać kilka powietrznych ewolucji wysoko pod cyrkową kopułą.
Wspinała się po linie trzymanej przez syna. Na swój sposób uwielbiała ryzyko tak
samo jak ojciec Jordana.
Mistral nie miała innego wyjścia; musiała zaufać przygodnemu asystentowi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl