[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pewnam jest, że mnie moje przeczucie nie myli.
ta tu e
Czy zejóie tu niebawem?
do y a
Słyszę już z daleka
Jej kroki. Do wióenia, niech pan tu zaczeka!
sce a t zecia
ira Tartufe
ta tu e
Niechaj niebo dla ciebie, pani, najłaskawsze,
Zdrowiem ciała i duszy obdarza cię zawsze
I niechaj błogosławieństw tyle ci przysporzy,
Ile ich pragnie dla cię nęóny sługa boży!
elmi a
Wóięcznością mnie przejmują pańskie zbożne chęci,
Lecz siądzmy  chwilę czasu niech mi pan poświęci!
ta tu e
sie
Jakże się pani czuje po krótkiej niemocy?
elmi a
òiÄ™kujÄ™, już wybornie spaÅ‚am óisiaj w nocy.
ta tu e
Modlitwy moje pewno nie mają tej siły,
Bym mniemał, iż to one cud ten wyprosiły,
Lecz wszystkie jedno mają życzenie na celu:
To jest  oglądać ciebie w zdrowiu i weselu.
elmi a
Brałeś pan tę drobnostkę z przejęciem zbyt żywym.
ta tu e
O twe zdrowie czyż można być nadto troskliwym?
By je ocalić, moje oddałbym z rozkoszą.
moli e Zwiętoszek 57
elmi a
Chrześc3ańskie uczucia zbyt pana unosząy v &
Nazbyt pan Å‚askaw dla mnie, niechaj mi pan wierzy!
ta tu e
Mniej czynię, nizli słusznie się pani należy.
elmi a
Chcę poufnie przedstawić panu, o co choói,
I cieszę się, że tutaj nikt nam nie przeszkoói.
ta tu e
I jam również szczęśliwy, że choć chwilę małą
W słodkim sam na sam z panią zyskać się udało.
Z dawna o nią błagałem niebiosówy w , wszelako
Próżnom się dotąd modlił o sposobność taką.
elmi a
Liczę, że w tej rozmowie szczerze, jak na dłoni,
Całe swe serce pan mi z ufnością odsłoni.
a is ie okazu siÄ™ u a rzwi o a i etu w kt r siÄ™ ukr a s sze roz
owÄ™
ta tu e
Ja również w tym pragnienie kładę najgorętsze,
By otworzyć przed panią duszy moje wnętrze
przysiąc ci, że jeślim krzywym patrzał okiem
Na tłum gości znęconych tu twoim urokiem,
To powód nie tkwił w chęci dla cię nieżyczliwej,
Lecz raczej przychylności płomień nazbyt żywy,
Z czystych uczuć zroóony&
elmi a
I ja też zarówno
Wierzę, iż me zbawienie troską pana głównąy x .
ta tu e
ior irę za rękę i iska e a e
O, tak, pani, i gdyby mi wolno wyrazniej&
elmi a
Aj, zanadto pan ściska!
ta tu e
To z szczerej przyjazni.
Czyż nie wiesz, twe cierpienie jaką dla mnie męką,
I raczej bym już wolał&
k a ie rękę a ko a a ir y y
elmi a
Co pan tu z tą ręką?&
y v rze a skie u zu ia z t a a u osz  Od początku tej sceny Elmira zachowuje ton baróo dyskretnej
ironii.
y w a a e ie ios w  Tartufe, jak wióimy, miesza niebiosy do wszystkiego, nawet do schaóki z cuóą
żoną.
y x ierzę i e z awie ie trosk a a w  Również z dyskretną ironią.
y y k a ie rękę a ko a a ir  Ta nieprawdopodobnie śmiała scena, którą trudno sobie wyobrazić
przetransponowaną na óisiejsze kostiumy, była podobno w pierwszej redakcji sztuki jeszcze jaskrawsza.
moli e Zwiętoszek 58
ta tu e
Jaka miękka materia tej sukni!
elmi a
O, proszÄ™,
Niechże mnie pan zostawi, łaskotek nie znoszę!
ira ofa siÄ™ z fote e Tartufe rz suwa siÄ™
ta tu e
awi siÄ™ e uste zk
Mój Boże! tych koronek jakiż to haËî przedni¹p p !
Postęp óisiaj w tych rzeczach wióim niepośledni,
Wszęóie napotkać można tak cudne wyroby&
elmi a
To prawda. Ale wróćmy do pańskiej osoby!
Wszyscy mówią, że mąż mój dawne plany zrywa
I panu chce dać córkę. Czy to wieść prawóiwa?
ta tu e
Tak; wspomniał mi, że rad by wióiał to zamęście,
Lecz, mówiąc szczerze, nie w nim kładę swoje szczęście,
I w innej zgoła stronie serce moje życzy
Znalezć schronienie pełne wszelakiej słodyczy.
elmi a
Doczesnej szczęśliwoÅ›ci nie Å›cigasz obrazu¹p ¹.
ta tu e
Jednak i w moich piersiach serce nie jest z głazu.
elmi a
Mniemam, iż chęci jego idą niebios drogą,
Z której świata pokusy zwrócić cię nie mogą.
ta tu e
Miłość, co do wieczystych piękności nas wabi,
Nie znaczy, byśmy ziemskie odczuwali słabiej,
I łatwo w piersiach naszych pragnienie się buói
Cudnych óieÅ‚, które niebo stworzyÅ‚o dla luói¹p ².
Niebios to blaski w oczach pięknych istot płoną,
Lecz najcudniej w twym wóięku odb3a się ono:
Ono w oblicze twoje tchnęło zdrój piękności,
Na której widok zachwyt w sercu naszym gości
I ilekroć na tobie spoczęło me oko,
Poóiw czułem dla Stwórcy i wóięczność głęboką,
A z nią najtkliwsza miłość buóiła się razem
Dla tej, co najpiękniejszym jest jego obrazem,
Zrazum lękał się, zali ten płomień tak żywy
¹p p o e t koro ek aki to aft rze i  Pokrewny rys w a ta rue u Rabelais'go (ks. II, rozd. 16).
¹p ¹ o zes e sz zÄ™ iwo i ie i asz o razu  Elmira udaje, że nie rozumie aluzji Tartufa, mimo że nie ma
co do tego najmniejszej wątpliwości. Przez całą tę scenę, a baróiej jeszcze w akcie IV, Elmira rysuje się jako
kobieta uczciwa, zrównoważona, ale wytrawna, nawykła w światowym życiu do słuchania nawet baróo śmiałych
rzeczy, bawiąca się może, jak wiele uczciwych kobiet, taką dość daleko posuniętą grą. Tutaj zresztą stara się ona
świadomie sprowaóić Tartufa na drogę drażliwych wyznań, aby zdobyć nad nim przewagę i wyzyskać ją dla
spokoju roóiny.
¹p ² ra ie ie ( ) u ie kt re ie o stworz o a u i  Tartufe, nawykÅ‚szy do tego uduchowio-
nego języka, wpada weń mimo woli w swoich oświadczynach, które mają też styl jakiegoś  aktu strzelistego ,
nabierajÄ…c przez to tym mocniejszego smaku.
moli e Zwiętoszek 59
Nie płynie z złego ducha pokusy zdradliwej 
Chciałem unikać ciebie, w niepewności srogiej
Wióąc w tobie przeszkodę do zbawienia drogi;
Lecz gdy przejrzałem wreszcie, piękności czarowna,
Iż nie jest zbrodniÄ… tkliwość moja niewymowna¹p ³,
Iż, słuchając jej, z wstydem nie stawam w rozterce,
Odtąd na głos tak słodki otwarłem me serce.
Wyznaje, iż to śmiałość jest nad wszelką miarę
Ważyć się z serca swego składać ci ofiarę,
Lecz czyniÄ…c to, jedyniem dobroci twej pomny,
A nie własnej zasługi, lichej i ułomnej.
W tobie moja naóieja, dobro, spokój leży,
Od ciebie me zbawienie lub rozpacz zależy;
Rzekn3 słowo, a sługa twój ze snu się zbuói
Najnęóniejszym albo też najszczęśliwszym z luói!
elmi a
OÅ›wiadczenie w istocie pochlebne niemaÅ‚o¹p t ,
Lecz nieco óiwnym mi się zarazem wydało.
Nad twym sercem przystało ci większą mieć właóę
I zamiar taki poddać ściślejszej rozwaóe.
Człowiek jak pan nabożny, który życiem całem&
ta tu e
BÄ™dÄ…c nabożnym, czyż być czÅ‚owiekiem przestaÅ‚em¹p u ?
I czyż w sercu olśnionym przez boskie uroki
Mogłem z zimną rozwagą ważyć moje kroki?
Wiem, że z ust mych ta mowa zdumienie wywoła
W tobie, pani, lecz czyliż masz mnie za anioła?
Toż, jeżeli jak zbroóień óiś przed tobą stoję,
Nie mnie potępiaj, pani, lecz powaby swoje!
Odkąd ich moc poznałem iście naómysłową.
W tobie ma dusza swoją uczuła królową,
I spojrzeń twoich boskich czary niezwalczone
Wszelką w mym biednym sercu zniszczyły obronę,
Przezwyciężyły wszystko: posty, łzy i modły
I wszystkie me pragnienia ku tobie uwiodły.
Oczy moje wyznały ci je tysiąc razy,
Niechże je óiś uświęcą me własne wyrazy!
Jeśli z ust twoich wyrok óiś spłynie łagodny
Na poddańczą ofiarę mej chęci niegodnej,
Jeśli w twym dumnym sercu pragnienie zagości,
By zniżyć twą wspaniałość do mojej nicości,
Będę miał zawsze dla cię, o cuóie niewieści,
Tyle czci, ile luókie serce jej pomieści.
Honor twój na szwank żaden nie jest narażony,
Niczego mu nie trzeba lękać się z mej strony:
Owi dam ulubieńcy, ci dworscy pankowie,
Zarówno głośni w czynach, jak próżni w wymowie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl