X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

względów tutaj łatwiej jest otworzyć portal do Otchłani niż w innym krajach.
Dlatego tak szybko udało nam się namierzyć Kalibana, gdy tylko rozpoczął tu swoją
działalność - uważnie obserwujemy podobne miejsca.
- Przecież musiał się domyślać, że go zlokalizujecie.
Charles wzruszył ramionami.
- Tak jak mówiłem, to strategiczny punkt, ale Kaliban mógł uznać, że pod
nieobecność Luciena nie będziemy aż tak pilnie śledzić sytuacji.
- Jak już skończycie kłapać dziobami, to może pomożecie uprzątnąć te torby,
żeby nie walały się pod nogami - z korytarza dobiegł ich głos Toma.
Do środka wszedł Hjelmar i podał Irlandczykowi kluczyki do auta. Skinął
głową z poważną miną.
- Przyjechał Jon. Zabierze mnie. Macie prawie pełny bak, więc nie żałujcie
sobie. Gdybyście musieli szybko się stąd wynieść, zostawcie samochód
gdziekolwiek i zawiadomcie mnie, skąd mam go odebrać. - Spojrzał w głąb
pokoju i kiwnął głową pozostałym. - Pozdrów ojca, Alexo, jak już stanie na nogi.
Treyu, milo było cię poznać. Może przy następnej okazji trochę pozwiedzamy, co?
Odwrócił się, a zanim wyszedł, zawołał jeszcze przez ramię:
- Lodówka i kredens są pełne, możecie brać, co wam się żywnie podoba!
Do pokoju wszedł Tom. Najwyrazniej zaczął już rozpakowywać rzeczy, które
zostawił dla niego Hjelmar, gdyż trzymał paskudnie wyglądający karabin
automatyczny.
- Kto się napije herbaty? - zapytał.
24
Wnętrze pokoju przypominało miejsce eksplozji. Podłoga usłana była
drewnianymi drzazgami i kawałkami poskręcanego metalu, a nieopodal
dziwnego upiora leżały dwa ciała niczym makabryczne wyspy unoszące się na
szkarłatnym morzu. Jeden z martwych demonów miał oderwaną głowę, choć
nigdzie nie było jej widać. Drugi wyglądał tak, jakby zgniótł go jakiś ogromny
ciężar: organy wewnętrzne, zamiast znajdować się na swoim miejscu, wydobyły
się z niego, tworząc śliską obrzydliwą miazgę rozlaną wszędzie dookoła.
Pozostali dwaj strażnicy stali pod ścianą, możliwie najdalej od draugra, i
wpatrywali się w niego. Mimo że trzymali w rękach długie, okrutnie
wyglądające włócznie, ich spojrzenia wyrażały czysty, niczym nieskażony
strach.
- Co to ma znaczyć? - Głos Kalibana przerwał dziwną ciszę, jaka wypełniała
pomieszczenie, w którym jeszcze niedawno rozbrzmiewała symfonia agonalnych
wrzasków. Zmierzył maugów pogardliwym spojrzeniem.  Czemu się tak chowacie?
Posprzątajcie ten bałagan.
Wymamrotali niezrozumiałe przeprosiny, lecz nie ruszyli się ze swoich w
miarę bezpiecznych pozycji.
Wampir ogarnął wzrokiem pogrążony w chaosie pokój, zanim zatrzymał
wzrok na istocie stojącej pośrodku. Ruszył powoli przed siebie, ostrożnie
stąpając między resztkami ciał po mokrej od krwi podłodze. Draugr obserwował go
dawno zgasłymi oczami, a jego ogromna pierś falowała. Nadgarstki opasywało coś
na podobieństwo grubych srebrnoszarych okowów z migocącego światła, które
poruszały się płynnie w rytm ruchów istoty. Kajdany spływały w dół wzdłuż
ciała potwora, gdzie umocowano je do czegoś niewidzialnego.
Był czystą mocą. Pod jego sinoczarną skórą widniały potężne mięśnie, które
unosiły się i napinały, gdy próbował się uwolnić.
Pomieszczenie wypełniał trudny do zniesienia smród zgnilizny i rozpadu, tak
że Kaliban musiał się powstrzymać, by nie zakryć sobie ust chusteczką. Nie mógł
uwierzyć, że ta istota była kiedyś człowiekiem.
Wampir podszedł bliżej. Wnioskując po zniszczeniach, znalazł się już w jej
zasięgu.
- Ostrożnie, panie - ostrzegł go jeden z maugów.
- Zamknij się, kretynie! -warknął Kaliban, nie oglądając się.
- Ja tylko...
Dalsze słowa strażnika zagłuszył obezwładniający ryk, który wydobył się z
paszczy bestii uwięzionej na środku pokoju. Kaliban tylko patrzył; zza czarnych
warg wyłonił się rząd ostrych jak sztylety zębów, a cała twarz przybrała postać
zmiętej maski wyrażającej jedynie wściekłość. Wampir się uśmiechnął, gdy
zobaczył, jak szybko istota powiększa swoją postać, a dzwięki dobywające się z jej
wnętrza przybierają na sile stosownie do jej rozmiarów. Upiór miał teraz co
najmniej trzy i pół metra wzrostu, a Kaliban podziwiał moc, która nie pozwalała
mu wydostać się na wolność, kiedy próbował rozerwać krępujące go okowy.
Stwór rzucił się ku Kalibanowi z prędkością, której nie zapowiadały jego waga i
rozmiary. Ogromny pysk, pełen obnażonych zębów, przybliżył się do twarzy
wampira, aby ją zmiażdżyć.
Kaliban wyczekał do ostatniej chwili i dopiero wtedy śmignął, żeby pojawić
się znowu w odległości dwóch metrów od miejsca, w którym stał - szczęki
napastnika trafiły w pustkę. Gdy wampir odwrócił się do czarownicy, na jego
twarzy wciąż gościł uśmiech.
- Dziarski maluszek, co? Powiedz mi, Gwendolino, czy myślisz, że da się go...
w jakiś sposób ujarzmić?
Spojrzała na nieumarłą istotę i pokręciła głową.
- Sądzę, że sprawdziły się moje pierwotne obawy. Za długo leżeli w ziemi -
odparła. - Przeżarła ich wzbierająca przez wieki wściekłość. Pragną się zemścić na
świecie, który o nich zapomniał, i wydają się szczęśliwi, mogąc niszczyć
wszystko, co stanie na ich drodze. Wygląda na to, że zatracili zdolność
komunikowania się.
- I tylko tego jednego udało nam się z powodzeniem przywrócić do życia?
- Tak. W kurhanie, nieopodal miejsca, w którym go znalezliśmy, leży chyba
jeszcze jeden, ale na razie go nie wykopujemy. Moglibyśmy to zrobić i posłużyć się
mocą Kuli, aby spróbować go wskrzesić, mam jednak poważne wątpliwości. Z tym
poszło o wiele trudniej, niż się spodziewaliśmy.
Kaliban obserwował, jak istota powoli kurczy się do poprzednich rozmiarów. Z
jego ust popłynął pozbawiony radości śmiech.
- Każ sprowadzić tego drugiego i zobacz, czy da się go wskrzesić - rozkazał.
- Ależ, panie, widziałeś przecież...
Wampir uniósł swą sztuczną dłoń, powstrzymując jej dalsze słowa. W
zakrzywionych szponach na końcach palców odbiło się słabe światło. Wskazał
bestię, która nie odrywała od niego wzroku, od chwili gdy pojawił się w pokoju.
- Niestety, wygląda na to, że nie da się ich wcielić
do mojej armii. Mimo to chciałbym przywrócić do ludzkiego świata istoty
podobne do tej, uosobienie czystej, niezmąconej wściekłości. - Zmrużył oczy i
spojrzał na Gwendolinę. - Kiedy już wskrzesisz tego drugiego, chcę, żebyś kazała
przetransportować ich obu do stolicy tego żałosnego kraju i tam uwolniła. Skoro [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl