[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ja chciałem wiedzieć, jakie prawa mają wobec świadków poszczególni członkowie, prezes i oskarżyciele Trybunału.
Zajmowało mię również, czy są pytania, które można uchylić lub na które można nie dać odpowiedzi.
Wreszcie, co w ogóle zeznawać w tej nie tyle budżetowej, ile politycznej sprawie, będącej jednym z ogniw walki
Marszałka Piłsudskiego z omnipotencją Sejmu.
Uspokoił mię fakt, że na świadka wezwany został również Pan Marszałek i minister Kwiatkowski.
W każdym więc razie jest człowiek w dobrym towarzystwie.
Co będzie jednak, jeżeli Pan Marszałek nie da mi żadnych wytycznych co do zachowania się i zeznawania wobec
Trybunału Staniu?
Niepewności moje rozchwiały się, gdy otrzymałem wezwa-
5*
i członków rządu. Składał się z sędziów wybranych przez Sejm i Senat, a jego przewodniczącym był z urzędu pierwszy
prezes Sądu Najwyższego. Trybunał Stanu został zwołany tylko raz, w celu osądzenia ministra skarbu G. Czechowicza,
który w 1928 r. przekazał (na polecenie Piłsudskiego) 8 min złotych z funduszu dyspozycyjnego premiera na kampanię
wyborczą BBWR. Trybunał Stanu nie wydał wyroku, ale odesłał sprawę Czechowicza do ponownego rozpatrzenia
przez Sejm.
67
nie do Belwederu, do Komendanta, na dzień 25 czerwca w godzinach popołudniowych.
Razem ze mnÄ… wezwani zostali jeszcze dwaj ministrowie.
Pan Marszałek przyjął nas w dużym salonie Belwederu i od razu podał plan działania w związku z jutrzejszym
posiedzeniem Trybunału Stanu.
Komendant oświadczył, że wszelkie sprawy, związane ze współpracą rządu z Sejmem, bierze wyłącznie na siebie i
oświetli je wszechstronnie w swym jutrzejszym przemówieniu.
My, jako świadkowie, mamy odmówić zeznań, w szczególności w sprawach tyczących się stosunku ministrów między
sobą w byłym gabinecie Pana Marszałka.
Nie będąc pewnym ścisłości tego, co usłyszałem, spytałem Komendanta, czy mam więc jako świadek wstrzymać się od
dawania 'wyjaśnień przed Trybunałem Stanu, a gdy Pan Marszałek dał odpowiedz twierdzącą, odpowiedziałem:
"Rozkaz, Panie Marszałku!"
Pan Marszałek oświadczył, że zamierza "winę", przypisywaną ministrowi Czechowiczowi, wziąć całkowicie na siebie i
zrobić to w ten sposób, że chociaż Trybunał Stanu składa się z ludzi na ogół sympatycznych, ale będzie to dla nich
ciężko słuchać przemówienia Komendanta.
"Zależy mi na skompromitowaniu dalszym Trybunału Stanu i Sejmu", zakończył Komendant, żegnając się z nami.
Nazajutrz, 26 czerwca 1929 roku, zaraz po wyjaśnieniach oskarżonego ministra Czechowicza, wezwany zostałem jako
świadek przed Trybunał Stanu, zasiadający pod prezesurą pana Supińskiego.
W myśl otrzymanego wczoraj rozkazu odmówiłem zeznań, motywując ten krok faktem współwiny moralnej z
oskarżonym ministrem Czechowiczem.
Obydwaj bowiem, w stosunku do Sejmu, wypełnialiśmy ściśle rozkazy Pana Marszałka.
Jeżeli więc to jest winą i minister Czechoiwicz jest postawiony za to przed Trybunał Stanu, to czuję się współwinnym z
oskarżonym ministrem w całej rozciągłości. Stąd - odmawiam wszelkich wyjaśnień i zeznań.
68
Takie stanowisko nie spodobało się oskarżycielowi sejmowemu posłowi Liebermanowi, ale prezes Supiński wkrótce
zwolnił mię od dalszych zeznań.
Zaraz po mnie zeznawał minister przemysłu i handlu Kwiatkowski, po czym prezes Trybunału zarządził przerwę.
Po przerwie wszedł na salę Pan Marszałek. Wszyscy obecni na sali, z wyjątkiem członków Trybunału, wstali z miejsc.
Komendant zastrzegł się, że to, co będzie przykrego mówił o Trybunale Stanu, nie odnosi się do jego dzisiejszego
składu, lecz instytucji jako takiej.
Biorąc całą "winę" przekroczeń budżetowych na siebie, Pan Marszałek stwierdził, że minister Czechowicz uległ w tej
sprawie Jego presji personalnej, w czasie gdy Komendant "miał zaszczyt pracować" z nim w jednym gabinecie.
Mój Boże, czyż za takie jedno powiedzenie ze strony Pana Marszałka nie warto stanąć nawet trzy razy jako oskarżony
przez Trybunałem Stanu?!
Są jeszcze szczęściarze na tym świecie!
DWA MELDUNKI W ZASTPSTWIE PREMIERA
Z powodu urlopu premiera Switalskiego meldowałem się u Pana Marszałka dwa razy w sprawach bieżących.
Taki "premierowski" meldunek nie należy bynajmniej do przyjemności.
Komendant ma specjalne, "dalekowzroczne" nastawienie na sprawy Państwa. Myśli On kategoriami zasadniczych
zagadnień, sięgających lat, a nie miesięcy.
Tymczasem premier musi zwracać się często do Pana Marszałka w ważniejszych sprawach bieżących, by zasięgnąć
Jego opinii jako oficjalnego lub nieoficjalnego szefa rzÄ…du.
O ile sprawa nie wzbudza zainteresowania Pana Marszałka,
69
odmawia On odpowiedzi całkowicie lub odkłada ją na dalszy termin, nie zawsze osiągalny dla premiera.
Przy takich [rozmowach "w sprawach bieżących" Pan Marszałek -miał z góry zły humor, chyba że coś zdołało Go
zainteresować. Wtedy audiencja była wygrana i można było załatwić więcej nawet, niż się przypuszczało.
Ba, ale skąd wzdąć do każdego meldunku sprawy, które by zainteresowały Pana Marszałka?
Gdy meldowałem się u Komendanta w dniu 24 lipca 1929 roku, panował szalony upał.
Pan Marszałek był widocznie zmęczony i znudzony już na początku mego meldowania się. Nie zostałem zwymyślany
za nic, chyba tylko dlatego, że Pan Marszałek był "nie ubrany: w pantoflach i rozpiętym mundurze.
Komendant zaś ma tę "delikatność", że gdy ma kogoś zwymyślać, to 'mówi mu grzecznie - "panie" i ubiera się
przepisowo na taką "uroczystość". [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl