[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Co pan ma na myśli? Tu pracować? U mnie?
 Właśnie tak  stwierdził z lekkim uśmiechem.  Przecież szeryf... to
prawo.
 Pięknie powiedziane. Jednak w naszych specyficznych  przymrużył oko 
warunkach wystarczy znajomość kilku przepisów i umiejętność władania
bronią. Tak, tak, młody człowieku. Resztę pozostaw sędziemu. Jak się masz,
Roger?
Ostatnie słowa zostały skierowane do nieoczekiwanego gościa, którego wejścia
Lytton nawet nie zauważył.
 Co słychać?
 Może przeszkadzam?
 Nigdy nie przeszkadzasz  stwierdził szeryf.  Patrz, to kandydat na
Słynny uniwersytet założony w 1636 r. w Bostonie.
wiceszeryfa. Co ty na to? Przyjrzyj mu siÄ™.
Lytton odwrócił głowę. Nieco z boku, oparty o puste biurko, stał mężczyzna o
tak charakterystycznej twarzy, że nie mógł od niej oczu oderwać. Profil, czoło,
łuki brwi, zarys nosa i podbródka tworzyły zaskakujący wizerunek. Tak musiał
wyglądać Juliusz Cezar w młodzieńczym wieku. Rzymianin w Little Price!
Przybysz zauważył badawcze spojrzenie, ale nie zmieszał się ani zadziwił.
 Przepraszam  odezwał się Lytton.  Pańska twarz przypomina mi oblicza
starożytnych posągów.
A dostrzegłszy zdziwione spojrzenia obu, dodał:  Pan wygląda jak Juliusz
Cezar... .
 Czy to jakiÅ› prawnik?  mruknÄ…Å‚ szeryf marszczÄ…c krzaczaste brwi.
 Nie znam żadnego Cezara  stwierdził nieznajomy.
Lytton stłumił śmiech.
 Ja go również nie znałem  odparł  ale czytałem o nim wiele. To był
wielki wódz w dawnych czasach.
 Jeśli tak, bardzo pasuje do Rogera. On z pewnością kiedyś będzie wodzem
 powiedział półżartem szeryf.  Mógłby zrobić karierę pracując ze mną, ale
nie chce.
 Pomagam, jak mogę. Chyba pan nie zaprzeczy? Kto zdemaskował szulera w
oberży Patricka? Albo zaprowadził do więzienia Czarnego Billa?
 Nie zaprzeczam, ale to była twoja ochotnicza akcja. A ja ciągle myślę o tobie
jako o swoim zastępcy.
 Nie, Pool, tego siÄ™ nie doczekasz.
Lytton wreszcie dowiedział się nazwiska szeryfa.
 Futerka bardziej mi się opłacają  mówił dalej Roger.  Nie znam się nic a
nic na prawie. Masz zresztÄ… kandydata.
 Kandydat chce, ale ja go nie chcÄ™. Wiesz, czym on jest?
 Dla mnie wygląda w sam raz na zastępcę szeryfa  tu skłonił się Lyttonowi.
 Nie żartuj, Roger. On jest, nie zgadniesz: prawnikiem!
 Zwietnie! Jakby z nieba spadł. Nie ma się nad czym zastanawiać.
 Nie umie strzelać.
 Tym lepiej.
Tu Lytton wtrącił się gwałtownie:
 Czy pan wie, dlaczego tu przybyłem? Bo uważam, że trochę prawa i
praworządności przydałoby się w codziennym życiu mieszkańców Zachodu.
Rozmowa z panem potwierdziła jeszcze ten pogląd. Wymiar sprawiedliwości to
wcale nie pewne oko i pewna ręka z palcem na cynglu.
 Brawo!  wykrzyknął Roger.  Wreszcie ktoś powiedział prawdę.
 Uważam  mówił dalej Lytton mile zaskoczony nieoczekiwanym
poparciem  że na tych ziemiach zbyt wiele jest strzelaniny. W końcu czasami
nie wiadomo, co różni szeryfa od...  zaciął się.
 Od zwykłego bandyty  wpadł mu w słowo Roger.
Szeryf poczerwieniał.
 Czy to do mnie pite? Jak na kandydata na mego pomocnika wysuwa pan
zadziwiające argumenty. Tobie również się dziwię, Roger. No  podniósł się z
krzesła  skończmy rozmowę.
 Nie przesadzaj, Pool. Nasz gość przecież nie ciebie miał na myśli. Ani ja.
Jesteś najlepszym szeryfem, jakiego poznałem od lat. Właśnie dlatego, że
umiesz wysłuchiwać innych. Wez go.
Było coś tak przekonywającego w głosie, iż Pool z powrotem osunął się na
krzesło.
 Obiecuję swoją pomoc  dodał Roger.  Jeśli się nie zgodzisz... umywam
ręce od wszystkiego.
 To się nazywa szantaż, jeśli się nie mylę.
 Nie będziemy się spierać o nazwę.
 Ale dlaczego ci tak zależy?
 Nie znajdziesz nikogo lepszego. Nie znajdziesz w ogóle nikogo. Brak tu
amatorów na tak kiepską płacę i na tak odpowiedzialną robotę.
 Zapomniałeś chyba, że nasi ludzie to nie baranki. Jak sobie wyobrażasz
doprowadzenie do aresztu jakiegokolwiek awanturnika przez nie uzbrojonÄ…
osobÄ™?
 Uzbroisz go. Kto tam będzie wiedział, że nie umie strzelać? Zresztą
zapoznam go z broniÄ….
 I zginie w pierwszej bójce  upierał się szeryf.
 Powiedziałem już, że nauczę go strzelać.
 Dobrze, ustępuję. Będziesz go miał na sumieniu.
Odsunął z hałasem szufladę, pogrzebał w jej wnętrzu, zatrzasnął i cisnął na blat
lśniącą, sześcioramienną gwiazdę. Brzękła metalicznie i potoczyła się wprost w
kierunku ręki Lyttona.
 Trzymaj pan aż do chwili  tu spojrzał surowo  w której zażądam jej
zwrotu. Co, jak sądzę, wkrótce nastąpi. Nazywam się Pool, Gerald Pool, a ten
 wskazał palcem  to Roger Drake. Jemu pan zawdzięcza nową posadę.
Radzę podziękować, i to zaraz. Po paru dniach odejdzie już panu ochota. Little
Price to nie Waszyngton ani Boston. A teraz... idzcie sobie obaj! Pokaż mu,
Roger, miasto. To przecież twoja sprawka. Jutro, panie Lytton, oczekuję tutaj.
Rankiem. No, to na razie wszystko.
Wyszli zostawiając szeryfa w bardzo złym humorze.
 Dziękuję  Lytton odezwał się pierwszy.  Nie sądziłem, że natrafię aż na
takie trudności, gdyby nie pan..
 Głupstwo. Pool zawsze marzył, żeby mieć  kogoś", a chętnych brak.
 Szeryf darzy pana wielkim zaufaniem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl