[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaczynasz mnie przerażać, mamo. - Dreszcz przebiegł po plecach Lily. - Co się
dzieje?
- Teraz już jest wszystko dobrze. - Amy wzięła głęboki oddech. - Miałam
małe problemy zdrowotne. Tydzień temu. Guz.
- Guz? - Lily zakręciło się w głowie. - Tydzień temu? Ale... - Przecież
dzwoniły do siebie trzy albo nawet cztery razy w tygodniu. Pisały. Nie
pozwalały, by odległość między Anglią a Francją wpłynęła na ich relacje. -
Dlaczego mi nie powiedziałaś?
128
S
R
- Bo byłaś zajęta, kochanie.
- Zajęta? - Lily pokręciła głową. - Nigdy nie jestem zbyt zajęta dla ciebie,
mamo. Nigdy.
- Wiem, ale nie chciałam cię martwić.
- To teraz siÄ™ martwiÄ™.
- Skarbie, nie było powodu informować cię o tym, póki nie miałam
wyników i nie byłam pewna, czy jest się czym martwić, czy też nie.
- Mamo, był powód, by mnie poinformować. Byłabym wtedy z tobą.
Wiesz, że zostawiłabym wszystko, aby cię wspierać.
- Wiem. - Amy ścisnęła jej dłoń - Ale wiem też, jak wygląda twój grafik i
nie chciałam cię obciążać. I pamiętaj, mam Yvesa. - Zaczerwieniła się. -
Właściwie to on wykrył ten guz.
I gdy tylko otrząsnęliśmy się z szoku, powiedział, że załatwi mi wizytę u
najlepszych specjalistów, najszybciej jak się da. Powiedział, że koszty nie grają
roli. Sposób, w jaki to mówił... Wiem, że jestem dla niego ważniejsza niż
pieniÄ…dze.
Lily mogła sobie wyobrazić tę scenę i się uśmiechnęła, pomimo obaw.
- Tak, to podobne do Yvesa. A jak wyniki?
- To była torbiel. Na szczęście łagodna. Usunęli ją tego samego dnia.
Aadnie się goi. - Amy się uśmiechnęła. - To zmusiło mnie do zastanowienia się
nad priorytetami w moim życiu i ich przewartościowania. Więc się oświad-
czyłam.
- Ty oświadczyłaś się Yvesowi? - Zaskoczona Lily gapiła się na matkę,
po czym zapytała z uśmiechem: - Uklękłaś przed nim?
- Oczywiście.
- Jak zareagował?
Amy zmarszczyła nos.
129
S
R
- Nakrzyczał na mnie. Powiedział, że byłam głupią i upartą Angielką, że
to jego rolą było oświadczyć się i że zamierzał oświadczać się co trzy minuty i
tak do końca życia, aż go przyjmę.
- Zrobił to?
- Tak, ale nie miał szans robić tego co trzy minuty.
- Bo się zgodziłaś. - Lily uściskała matkę. - Mamo, tak bardzo się cieszę.
Czy aby na pewno możesz prowadzić?
- Tak, skarbie. Już wszystko jest w porządku. - Amy przewróciła oczami.
- Jesteś tak samo nieznośna jak Yves. I dlaczego mam wrażenie, że będziecie
się namawiać na mnie?
Lily w odpowiedzi tylko się uśmiechnęła. Kiedy dojechały, przywitała się
z Yvesem serdecznie.
- Tak się cieszę, że moja mama w końcu się zdecydowała. - Uściskała go.
- Jeśli mam być szczera, od dwunastu lat myślę o tobie jak o ojcu. Jednak od
teraz mogę już oficjalnie mówić do ciebie tato. Tak bardzo się cieszę.
- Och, chérie. - Yves pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ… najwyrazniej wzruszony.
- Ostrożnie - powiedziała Amy - bo zaraz się rozpłaczę.
- Rozpłaczesz? Mamy wesele w planach. I jeśli ja nie będę mogła zająć
się cateringiem, będziecie mieli kłopoty.
- Nie będziesz robiła cateringu - zaprotestował Yves. - Będziesz naszym
świadkiem, mam nadzieję, że się zgodzisz.
- Za nic tego nie przegapię - odparła Lily. - Jednak Amazing Tastes może
dostarczyć jedzenie na uroczystość. Hannah i Bea się tym zajmą, a ja im tylko
powiem, co i jak mają zrobić. - Uśmiechnęła się. - To będzie mój prezent
ślubny dla was. I nie kłóćcie się ze mną.
- Myślę, że musimy się poddać - powiedziała Amy.
130
S
R
- Jako że nasza córka jest bardzo podobna do ciebie, myślę, że masz
racjÄ™. - Yves przytuliÅ‚ je obie. - DziÄ™kujÄ™, chérie.
Mając do zaplanowania przyjęcie ślubne, będzie zajęta przygotowaniami
i właśnie tego teraz jej potrzeba, myślała Lily.
Pózniej tego wieczoru zadzwonił Karim. Wcześniej uzgodnili, że łatwiej
będzie, jeśli to on będzie do niej telefonował. Gdy tylko usłyszał jej głos, od
razu poczuł się lepiej.
- Tęskniłem - powiedział.
- Ja również, habibti.
Bardzo mu się podobało, że próbowała mówić w jego języku. Nawet jeśli
robiła błędy, próbowała. Robiła to dla niego.
- Do mnie powinnaś powiedzieć habibi - powiedział łagodnie.
- Habibi - powtórzyła. - W takim razie auhibok również nie będzie
poprawnie?
- Tak. - I to nie tylko z powodu, o którym myślała. Ona nie może go
kochać. Nie po dzisiejszym dniu. - Do mnie powinnaś powiedzieć auhiboka.
- Auhiboka, habibi.
Słowa, które sprawiły, że wstrzymał oddech.
Dlaczego życie nie może być łatwiejsze? Dlaczego nie może być, tak jak
powinno, z Tarikiem, który byłby monarchą, a on sam wulkanologiem.
Doktor Karim Al-Hassan mógłby poślubić Elizabeth Finch bez żadnych
problemów i żyliby szczęśliwie. Z drugiej jednak strony Jego Wysokość Karim
Al-Hassan nie miał takiej swobody decydowania o sobie i swoim losie. I to
właśnie rozrywało jego serce na miliony kawałeczków.
Gdy skończył rozmowę z Lily, nie mógł się zmusić do powrotu do
pałacu. Okolica, w której dorastał, miejsce, z którym wiązało się tyle dobrych
131
S
R
wspomnień, stało się jednocześnie miejscem, gdzie czuł się jak w więzieniu.
Został na zewnątrz, patrząc na gwiazdy.
- Karim? - Johara podeszła i usiadła obok syna. - Z twoim ojcem
wszystko będzie dobrze.
- Wiem. - Karim sięgnął po dłoń matki. - Kocham cię, Ommi.
- I ja ciebie kocham. - Delikatnie pogłaskała go po głowie. - Powiesz mi,
co siÄ™ dzieje?
- Nic się nie dzieje - skłamał, nie chcąc wywierać na nią presji.
Już wystarczająco ciężko jej było z chorobą ojca, nie powinna się więc
już martwić o syna. To nie był najlepszy czas, by jej mówić o Lily.
- Habibi, jestem twoją matką. Wiem, kiedy coś jest nie tak - powiedziała
Johara łagodnie. - I to coś jest znacznie poważniejsze od tego, że wróciłeś, a
Tarika nie ma. To coś więcej niż to, że zbyt dużo pracujesz po to tylko, by
całkowicie zapełnić swój czas i zapomnieć o wulkanach.
- Ja... - westchnął. - Masz rację. Nic nie jest dobrze. Ale nie byłoby
uczciwe tym cię obarczać.
- Z kim innym możesz o tym porozmawiać? Z twoim ojcem?
- Nie wtedy, gdy jest chory i musi odpoczywać.
- W takim razie porozmawiaj ze mną, habibi, może będę mogła pomóc.
Przez długą, bardzo długą chwilę Karim milczał. W końcu westchnął:
- Poznałem kogoś w Anglii. Lily. Ona jest... - Jak ma ją opisać? - Jest
silna, dzielna, szybka i utalentowana. Gdy jest obok mnie, wtedy czujÄ™, jakby
cały pokój stawał się jaśniejszy.
- Zakochałeś się w niej.
Było to stwierdzenie, nie pytanie. Przytaknął.
- Czy ona czuje do ciebie to samo? - zapytała Johara.
- Tak.
132
S
R
- Ach... Twój ojciec i ja zaczęliśmy już negocjacje mające na celu
znalezienie odpowiedniej kandydatki na twoją żonę. Kobiety z królewskiego
rodu, arabskiej księżniczki, która wspierałaby cię, gdy przejmiesz tron po
swoim ojcu.
Karim wciÄ…gnÄ…Å‚ powietrze.
- Wiem i zamierzałem przestrzegać tej tradycji. Chciałem poślubić kogoś
w taki sam sposób jak ty tatę. Poślubić kobietę, której będę mógł ufać, którą
będę szanować i w której z czasem się zakocham.
- Ale?
- Teraz nie mogę tego zrobić. Nie gdy zakochałem się w Lily. Nie mogę,
bo to by było po prostu kłamstwo. To by było pozbawione honoru. Złe.
- Połowę życia spędziłeś w Anglii, nie jest więc dziwne, że ta kultura na
ciebie wpłynęła. Inni również wiążą się z osobami z Zachodu, więc może nie
byłaby to taka dziwna sytuacja.
Karim zamknął oczy. Tak blisko, a jednocześnie tak daleko.
- Nie powiedziałem ci wszystkiego, Ommi. Ona jest rozwiedziona. Nie z
jej winy - dodał. - Tak właściwie to miałbym ochotę złamać szczękę jej byłemu
mężowi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl