[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Co zrobisz po skatalogowaniu kolekcji i sprawdzeniu w tym rejestrze? - zapytał
w końcu.
- Przeprowadzę wstępne badania prac, które nie pochodzą z muzeów. Przypusz-
czam, że twój ojciec nie posiadał dokumentacji?
L R
T
- Raczej nie.
- Większość cennych obrazów ma świadectwa autentyczności. Bez nich nie można
sprzedać obrazu.
- Czy sugerujesz, że mój ojciec powinien je mieć?
- Tylko tych, w których posiadanie wszedł legalnie. Dokumentacja skradzionych
musiała pozostać w muzeach. Naprawdę należałoby zawiadomić organy ścigania, Inter-
pol lub FBI.
- Nie - uciął krótko.
Mimo spokojnego tonu po plecach Grace przeszedł lodowaty dreszcz. Loukas po-
został równie nieubłagany, gdy prosiła go o zezwolenie na zabranie Kateriny na jeden
dzień na zakupy do Aten. Nie zaprotestowała, ani wtedy, ani teraz. Być może jednak nie
zmieniła się tak bardzo, jak myślała.
- Nie życzę sobie nalotu stróżów prawa - dodał.
- Czyli jednak coÅ› ukrywasz.
- Mój ojciec miał wiele do ukrycia. Zamierzam wyjaśnić jego mroczne sekrety,
nim zawiadomię władze.
- To znaczy, zdecydujesz, co zataić, a co ujawnić?
Khalis obrzucił ją lodowatym spojrzeniem i chwycił przez stół za nadgarstek.
- Przyjmij do wiadomości, że nie jestem przestępcą. Nie pozwolę, żeby Tannous
Enterprises nadal prowadziła nielegalne interesy. Ale nie oddam jej też w ręce przemą-
drzałych biurokratów i skorumpowanych policjantów, którzy mogą okazać się równie
chciwi i bezwzględni jak mój ojciec. Zrozumiałaś?
- Puść mnie - rozkazała Grace.
Khalis wyglądał na zaskoczonego, jakby nie uświadamiał sobie, że w ogóle jej do-
tknął. Puścił ją natychmiast i przeprosił, choć nie sprawił jej bólu. Grace nie odpowie-
działa. Nie zamierzała wyjaśniać, że ją wystraszył. Khalis popatrzył na nią uważnie, jak-
by odgadł powód jej reakcji.
- Jakiś mężczyzna cię zranił, prawda? - zapytał.
Zaszokował ją. Omal nie upuściła filiżanki z kawą. Odstawiła ją gwałtownie na
stół.
L R
T
- To nie twoja sprawa - odburknęła.
- Racja, przepraszam - powiedział, odwracając wzrok. Pełna napięcia cisza aż
dzwoniła w uszach. - Na czym polegają te wstępne badania? - spytał po dość długiej
przerwie.
- Muszę zobaczyć, jakim sprzętem dysponujesz. Z dziełami sztuki, zwłaszcza tymi
starszymi, należy obchodzić się bardzo ostrożnie. Kilka sekund ekspozycji na światło
słoneczne może poczynić nieodwracalne szkody. Trzeba też zrobić analizę pigmentów i
prześwietlić obrazy w podczerwieni, żeby zobaczyć szkice pod warstwami farby. Jeżeli
znajdę odpowiednie urządzenia, ustalę też wiek drewna. To doskonały sposób datowania
obrazów europejskich mistrzów, ponieważ najczęściej malowali je na deskach.
- Tak jak te dwa w pomieszczeniu na tyłach.
- Tak.
- Ciekawe. Pasjonujące - podsumował z autentycznym zaciekawieniem.
Sprawił jej ogromną przyjemność. Jej mąż, Loukas, nie wykazywał śladu zaintere-
sowania jej zawodem. Zabronił jej go wykonywać. Uległa mu, żeby uniknąć konfliktów
małżeńskich, ale gorzko tego żałowała.
- Najlepiej, jak pozwolę ci od razu przystąpić do pracy - oświadczył Khalis. - Eric
zaprowadzi cię do podziemi. Daj mi znać, jeśli będziesz czegoś potrzebowała.
Grace odsunęła talerz. Zjadła wprawdzie tylko pół grzanki, ale nie dopisywał jej
apetyt. Khalis wziął tablet, posłał jej uśmiech na pożegnanie i wyszedł. Grace odprowa-
dziła go wzrokiem. Kiedy opuścił jadalnię, poczuła się nagle bardzo osamotniona, co ją
mocno zaniepokoiło.
Pozostałą część dnia spędziła pracowicie na sprawdzaniu zawartości skarbca w
międzynarodowym rejestrze zaginionych dzieł. Tak jak podejrzewała, wiele z nich zosta-
ło skradzionych z muzeów, co bardzo ułatwiało pracę. Zasmuciło ją jednak, że zwiedza-
jący, w niektórych przypadkach nawet całe pokolenia, zostali pozbawieni ich widoku.
W południe młoda kobieta, która obsługiwała ją wcześniej, przyniosła jej kanapki i
dzbanek kawy.
- Pan Tannous uważa, że powinna pani coś zjeść - wyjaśniła łamaną angielszczy-
znÄ….
L R
T
Grace doznała mieszanych uczuć: wdzięczności za troskę i rozczarowania, że nie
zobaczy Khalisa. Uznała, że to głupie. Przecież nie oczekiwała, że dotrzyma jej towarzy-
stwa. Nigdy wcześniej nie przygnębiała jej praca w pojedynkę. Przywykła do sa-
motności. Teraz też nie będzie jej przeszkadzała. Ze zmarszczonymi brwiami powróciła
do pracy przy laptopie.
Praca w laboratorium za skarbcem tak ją pochłonęła, że zatraciła poczucie czasu.
Podniosła wzrok, dopiero kiedy usłyszała ciche pukanie. Khalis stanął w progu z lekko
zmierzwionymi włosami. Zmienił ciemne spodnie i jedwabną koszulę na żeglarskie
spodenki i podkoszulek uwydatniający wspaniałą muskulaturę torsu.
- Siedzisz tu już osiem godzin - przypomniał. - Jest szósta wieczorem.
- Nie zdawałam sobie sprawy, że czas tak szybko płynie - odrzekła z uśmiechem,
zadowolona, że znowu go widzi.
- A ja, że wycena dzieł sztuki jest aż tak pasjonującym zajęciem.
- Sprawdziłam wszystkie obrazy...
- Nie rozmawiajmy o sprawach zawodowych - przerwał jej w pół zdania. - Pora na
relaks.
- Na relaks? - powtórzyła z niedowierzaniem.
Nie zamierzała więcej pozwolić mu na zmniejszenie dystansu.
- Tak - potwierdził. - Zanim słońce zajdzie za godzinę, chciałbym popływać razem
z tobÄ….
- Wykluczone.
- Nie umiesz? Nie szkodzi. Nauczę cię, na początek pieskiem - dodał, zabawnie na-
śladując ruchy początkującego dziecka.
Grace nie powstrzymała uśmiechu. Znowu ją rozbawił. Coraz bardziej go lubiła, co
[ Pobierz całość w formacie PDF ]