[ Pobierz całość w formacie PDF ]
promiennie jak zawsze, a włosy, nadal mające barwę słomy, sterczały mu nad czołem, gdy
odgarnął je w podnieceniu. W taksówce wiozącej ich do miasta powiedziała:
- Nie rozumiem, dlaczego właściwie poprosiłeś o przeniesienie.
- Może z tych samych powodów, które i ciebie skłoniły do opuszczenia Anglii - stwierdził,
patrząc przez okno na coraz bliższy zarys Manhattanu. - I nie jestem tak angielski jak większość
Anglików. Mam sporo obcej krwi. Bez trudu przystosuję się do życia za granicą.
- Uśmiejesz się - powiedziała - nie wiem dlaczego, ale podejrzewałam, że może
zainteresujesz się Rebeccą. Gdy przysłałeś list z wiadomością, że przyjeżdżasz do Stanów,
myślałam, że to zawiadomienie o zaręczynach. W swojej korespondencji dość często wspominałeś
o Rebecce.
- Widywałem się z nią od czasu do czasu - rzekł niedbale, nie przejawiając zbytniego
zainteresowania tematem. - Było miło, ale tak naprawdę ona nie jest w moim typie. A poza tym... -
urwał.
- Poza tym co?
Gdy się do niej odwrócił, zauważyła, że jego twarz, zazwyczaj tak żywa i wyrazista, nagle
znieruchomiała.
- Oboje mamy zbyt wiele wspomnień - powiedział. - Lepiej, żeby każde poszło swoją
drogÄ….
Skinęła głową bez słowa. Była to jedyna wzmianka, jaką którekolwiek z nich zrobiło na
temat Ruthven. Nigdy więcej nie poruszali już tego tematu.
A jednak ciągle myślała o Danielu.
Daniel w Afryce, Daniel porzucający karierę, dom i ojczysty kraj, by uczyć afrykańskie
dzieci. Ta decyzja była równie zadziwiająca, co niezgodna z jego charakterem.
%7ładną miarą nie mogła pojąć, co rzuciło go do Afryki, gdyż Daniel nie należał do ludzi,
którzy za symboliczną pensję pracowaliby w organizacjach dobroczynnych, a tym bardziej nie był
też człowiekiem, który za swe powołanie uznałby uczenie dzieci w kraju, gdzie brak udogodnień
cywilizacyjnych szczególnie dawał się we znaki. Osiągnięcia naukowe predestynowały go do
zaszczytów akademickich, a miejscem, gdzie powinien żyć, było Cambridge z jego pięknymi,
starymi budowlami; tu mógł objąć dobrą posadę na uniwersytecie i nauczać bystrych,
utalentowanych studentów. W przyszłości czekałaby nań profesura, sukcesy finansowe i
towarzyskie, życie w Anglii, wśród Anglików, w angielskim mieście uniwersyteckim.
Machnął jednak ręką na to wszystko. Zdawała sobie sprawę ze skutków tego gestu, choć go
nie pojmowała. Daniel zawsze wydawał się jej niezwykle żywotny i zdecydowany; nie miała
wątpliwości, że gdy podejmie decyzję mającą zmienić całe jego dotychczasowe życie, starczy mu
odwagi, by z żelazną konsekwencją zrealizować swój zamiar. To przynajmniej leżało w jego
charakterze. Ale wyjechać do Afryki, w parny, tropikalny klimat równika, zagrzebać się jako
zupełnie nieznany nauczyciel hen daleko od domu? Ta decyzja wydała się jej dziwaczna.
Chciała pogadać o tym z Rohanem, lecz tak starannie unikał on wszelkiej wzmianki o
Ruthven, zwłaszcza że była to już odległa przeszłość, iż nigdy nie udało się jej poruszyć z nim tego
tematu. Rohan szybko zadomowił się w mieście, niebawem zebrał wokół siebie grono przyjaciół i
wkrótce wodził wśród nich rej tak jak dawniej, jak zawsze, odkąd Rachel sięgała pamięcią, toteż
nie minęło wiele czasu, gdy dziewczynie wydało się, że po jakimś koszmarnym, chwilowym
zboczeniu z ustalonego toru jej życie znowu wróciło do normy.
Ale gdy spotykała jakiegoś mężczyznę, stwierdzała zawsze: w porównaniu z Danielem to
zero.
Matka przysłała jej list z Anglii, w którym napisała:
A więc poznałaś mnóstwo ludzi, kochanie. Pewnie jest ci przyjemnie, że masz przy sobie
Rohana. Czy łączy cię z kimś coś poważniejszego? Nie mogę wyjść ze zdziwienia, kiedy pomyślę,
że w przyszłym roku we wrześniu skończysz dwadzieścia osiem lat...
Matka myślała o jutrze, a jutro dla Rachel po prostu nie istniało. Jutro jawiło się jako wielka
pustynia, ciągnąca się w nicość poza oazą dnia dzisiejszego, gdzie krajobraz przedstawiał się tak
ponuro, że nawet nie miała odwagi na niego spojrzeć.
Stwierdziła, że nigdy nie wyjdzie za mąż. Nie zdobędzie się na to, skoro obraz Daniela tak
mocno odcisnął się w jej pamięci.
Ale Daniel wolał nadać swemu życiu inny kształt. Nigdy jej nie kochał, tak jak i ona
naprawdę go nie kochała; doszła do wniosku, że to było tylko romantyczne zauroczenie,
zaślepienie młodej dziewczyny, z którego właściwie nie wyrosła. Najlepiej udawać, nawet przed
sobą, że o całej tej sprawie zdążyła już zapomnieć, a może wówczas łatwiej jej przyjdzie wymazać
tego mężczyznę na zawsze z pamięci.
Był wieczór. Wybierała się na kolację i właśnie wzięła kąpiel. Jak zawsze zasiadła w
saloniku przed długim lustrem, by się umalować, gdyż światło stojącej obok na biurku lampy
idealnie nadawało się do robienia makijażu. Kiedy zaczęła nakładać kosmetyki, zadzwonił telefon.
Bez większego zainteresowania podniosła słuchawkę.
- Rachel - usłyszała cichy i daleki głos Rohana, jakby mówił z wielkiej odległości. -
Musiałem do ciebie zadzwonić.
Rohan lubił dramatyczne efekty. Najprawdopodobniej odezwał się z całkiem błahego
powodu.
- Właśnie wychodzę - powiedziała. - Może oddzwonię pózniej?
- Nie - zaprotestował. - Muszę ci coś powiedzieć. Dostałem dziś list z Anglii.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]