[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Złamał jej serce, ale sama jest sobie winna. Musi nauczyć
siÄ™ z tym żyć. I zrobić coÅ›, by zatrzymać Maksa, bo jego odej­
ście załamie pana Caine'a, a wtedy i ona nie zazna spokoju.
ROZDZIAA DWUNASTY
Max zamknÄ…Å‚ walizkÄ™. Gdyby można byÅ‚o tak samo za­
trzasnąć dręczące go myśli i uczucia. Kiedy wyjeżdżał stąd
przed laty, był pewien, że jego noga więcej tu nie postanie.
Szkoda, że stało się inaczej. Audził się, że ludzie zapomną mu
dawne winy, ale to chyba niemożliwe. Jak już raz ktoÅ› zapra­
cował na złą opinię, to będzie się ciągnąć za nim przez lata.
Dzięki Ashley zaczął jaśniej spoglądać w przyszłość, liczył na
przerwanie złej passy.
Postawił walizki przy drzwiach. Nie zdążył się odwrócić,
gdy ktoÅ› zastukaÅ‚. W pierwszej chwili chciaÅ‚ udać, że nie sÅ‚y­
szy, jednak zreflektowaÅ‚ siÄ™. Może to dziadek jeszcze raz pró­
buje namówić go do zmiany zdania? Teraz, gdy po latach
niezgody doszli do porozumienia, nie chciał wyjeżdżać, ale
trudno...
WyjrzaÅ‚ przez okno. Ashley. PrzepeÅ‚niÅ‚ go gniew prze­
mieszany z bólem i urazą. To robota dziadka, bez dwóch
zdaÅ„. ChciaÅ‚ dobrze. Nie miaÅ‚ pojÄ™cia, że Ashley jest ostat­
nią osobą, która może przekonać go do pozostania. Nie
odprawi jej, ze względu na Bentleya. Zresztą teraz sytuacja
jest inna niż wtedy, teraz nie ucieka. Nie zrywa kontaktu
z dziadkiem.
Otworzył drzwi, nonszalancko oparł się o framugę. Tylko
udawał, że jest taki rozluzniony i spokojny.
- Ashley, nie spodziewałem się ciebie.
- Twój dziadek mnie wezwał. Powiedział, że wyjeżdżasz.
- Powiedziałaś mu dlaczego?
-Tak.
- Zaprosiłbym cię, ale... - Nawet teraz wyrywa się do niej.
Czyż to nie idiotyczne? Popatrzył na zegarek. - Zaraz mam
samolot.
- Mógłbyś mnie wysłuchać?
Przed laty dziadek niesprawiedliwie go osądził. Teraz
zrobiÅ‚a to ona. Tylko teraz to boli nieporównywalnie moc­
niej. Wtedy nie miał nic do stracenia. Dziś jest inaczej. Przy
Ashley życie nabrało barw, wszystko stało się inne, miało
większy sens.
- Po co? Ty już mnie oceniłaś.
- Wyciągnęłam pochopne wnioski. Tylko dlatego, że
wcześniej wspominałeś o sprzedaży firmy.
Początkowo tak myślał, ale zmienił zdanie.
- Powiedziałem ci, że pierwsza dowiesz się o mojej decyzji.
Ale zabrakło ci zaufania.
- Ja... - Zrobiła kroczek do przodu. - Max, zachowałam
siÄ™ jak kretynka. WyciÄ…gnęłam bÅ‚Ä™dne wnioski. - StaÅ‚ nie­
wzruszony. - Chcę się wytłumaczyć - dodała, tracąc resztki
nadziei. - Załamałam się, kiedy przed laty wyjechałeś bez
sÅ‚owa. CzuÅ‚am siÄ™ oszukana i zawiedziona. Teraz mnie po­
niosło. Uznałam, że historia się powtarza. - Widząc jego
minę, wyjaśniła: - Nie chciałam angażować się w żadne
związki. By więcej nie cierpieć, by się przed tym ustrzec.
Podświadomie stale czekałam, że nagle pokażesz mi się
z innej, gorszej strony.
- I nie zawiodłaś się - rzekł.
- Max...
- Nie musisz mydlić mi oczu. Mów śmiało, co naprawdę
o mnie myślisz.
- Próbuję - była coraz bardziej spięta. - Prawda jest taka,
że zakochałam się w tobie.
Cofnęła się gwałtownie. Oblała się rumieńcem. Chyba
nie chciała mu tego powiedzieć, tylko się jej wyrwało.
- Boję się tego, co czuję. Dlatego tak uchwyciłam się tej
informacji. To miała być moja obrona przed tobą. Nawet się
nie zastanowiłam, czy to prawda.
- Cieszę się, że cię nie rozczarowałem.
- Nie chodzi o ciebie, to ja mam problem. Wmawiam so­
bie, że mężczyzni odchodzą, bo taka jest ich natura. Bo nie
chcę przyznać, że nie potrafię ich przy sobie utrzymać. To
twój dziadek rozesÅ‚aÅ‚ wieÅ›ci o ewentualnej sprzedaży. Prze­
praszam, że przypisałam to tobie.
Wsunął ręce w kieszenie, bo ledwie się powstrzymywał,
by nie porwać jej w ramiona. Co w tej sytuacji byÅ‚oby kom­
pletnie bez sensu.
Popatrzyła na niego uważnie, czekając na reakcję. Ale on
uparcie milczał.
- Potem, gdy trochę ochłonęłam, zaczęło do mnie
docierać, że twoje zachowanie wskazywaÅ‚o na coÅ› zupeÅ‚­
nie innego. - Spojrzała na walizki, przeniosła na niego
błagalny wzrok. - Max, zostań. Tu jest twoje miejsce. To, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl