[ Pobierz całość w formacie PDF ]

107
Psota + emalutka
Chwycili kurtki i wyszli. Tessa ich zignorowała.
- Czemu jesteś taka wściekła? - zapytał Chase, gdy zostali sami.
- Doskonale się bawiłeś!
- I cóż z tego?
- Byłam pewna, że cierpisz, bijesz się z myślami. Tak samo jak ja.
- Mogłabyś wyrażać się jaśniej?
Tessa odbiła piłkę, zrobiła unik, podskoczyła i zdobyła punkt. Chase
gapił się na nią, nie kryjąc zachwytu. Tak się spieszyła, że zapomniała
włożyć stanik i teraz piersi kołysały się swobodnie pod koszulką.
-
Próbowałam cię zrozumieć - oznajmiła, nie przerywając gry. -
Dzieliłam włos na czworo, ważyłam wszystkie za i przeciw. Byłam okropnie
nieszczęśliwa. Przybiegłam tu, żeby porozmawiać. I co widzę? Zabawiasz się
wesoło w gronie przyjaciół.
Chase odebrał jej piłkę i igrał z rywalką jak kot z myszą.
- Po pierwsze, cierpiałem jak potępieniec. Uznałem, że tak dłużej być
nie może, i poszedłem do domu twoich rodziców.
Tessa osłupiała.
- Słucham?
Chase wrzucił piłkę do kosza.
-
Musiałem porozmawiać z twoimi rodzicami i bratem. Wszystko im
opowiedziałem. Przeprosiłem, że mimo woli skrzywdziłem Brenta. To
wszystko.
- Co powiedzieli?
- Brent już im o mnie wspomniał. Nie było źle. Dotarłem tu na krótko
przed tobą. Gabe i Ben grali w koszykówkę. W każdą niedzielę wieczorem
się tutaj spotykamy, pamiętasz? Musiałem trochę ochłonąć, pobyć z ludźmi,
którzy doskonale mnie rozumieją, uczcić ważne wydarzenie. Po meczu
chciałem wziąć prysznic i pójść do ciebie.
- Co zamierzałeś uczcić?
Chase wyciągnął z kieszeni dżinsów kartkę złożoną we czworo i podał
ją Tessie, która rozłożyła i przeczytała liścik: „Masz nasze błogosławieństwo.
Pozdrowienia. Mama, tata i Brent”. Zaskoczona przycisnęła dłonie do ust i
108
Psota + emalutka
popatrzyła bezradnie na Chase'a.
- Poprosiłem twoich rodziców o pozwolenie na nasz ślub. Gdyby mieli
jakieś wątpliwości, obiecałem usunąć się z twojego życia.
Tessa z niedowierzaniem pokręciła głową. Chase położył dłonie na jej
ramionach.
- Kłamałem, Tesso. Nie mógłbym cię zostawić. Nim dotarłem do domu,
uświadomiłem sobie, że nie stać mnie tak szlachetny gest. Chcę mieć
rodzinę. Będziesz moją żoną i matką naszych dzieci. Pragnę otrzymać
wszystko, czego sobie dotąd odmawiałem. - Przytulił ją. – Teraz wiem, że
jestem ciebie godny. Zasługuję na wszystko, co zechcesz mi ofiarować.
Powiedz coś.
Tessa nie była w stanie wykrztusić słowa.
- Kocham cię, Tesso Rose. Nie mam co do tego wątpliwości. - Tulił ją w
ramionach, rozkoszując się cudowną wonią ciemnych włosów, które
pachniały jak ogród różany po deszczu. Cudownie było obejmować znów tę
wspaniałą dziewczynę, którą tak dobrze znał. - Trudno powiedzieć, czy
wierzę w przeznaczenie, ale jedno nie ulega wątpliwości: czekałem na
właściwy czas i na odpowiednią kobietę. Kocham cię całym sercem, Tesso, i
wierzę w ciebie.
Odsunął ją lekko i dodał, patrząc w niebieskie oczy:
- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl