[ Pobierz całość w formacie PDF ]
piękna, o jasnej skórze, jednak nigdy w pełni zadowolona ze swojej urody - każde wyjście na
przyjęcie kosztowało ją dwa dni przygotowań. Dokładnie stoma pociągnięciami szczotkowała
włosy, tak gęste, że można by obdzielić nimi troje ludzi, i myła je wyłącznie w deszczówce.
Gdy pojawiała się najmniejsza chmurka, Zulma stawiała Tipoo na nogi i wysyłała go do
ogrodu z całym naręczem rondli i misek.
Od kobiet jej pokroju nie wymagano, żeby odznaczały się inteligencją, dlatego nie bez
znaczenia był fakt, że po ślubie, zamiast całymi dniami wylegiwać się w łóżku albo uprawiać
aerobik, Zulma towarzyszyła Chilemu w pracy, ucząc się wszystkiego, co tylko mogła, o
zawieraniu intratnych transakcji.
Najlepszym interesem, który udało jej się ubić, było bezgraniczne uwielbienie jej
teścia. Spełniała wszystkie jego zachcianki; Bibi, matka Shahida, nigdy nie podjęła się tego
zadania, wiedząc, że nie ma ono końca - od przyrządzania kurczaka w cieście tanduri na
specjalne życzenie, przez szukanie płyt nagranych przez The Ink Spots, aż po wysłuchiwanie
wojennych wspomnień. Każdego wieczoru, kiedy znajomi ojca - indyjscy i angielscy
właściciele lokalnych spółek, restauracji i warsztatów samochodowych, a także wszyscy
przebywający akurat w domu krewni - przychodzili na szklaneczkę whisky, żeby obejrzeć
razem jakiś film albo pospierać się nieco przy ojcowskim łóżku Zulma zostawała z nimi jako
jedyna kobieta w całym towarzystwie.
Początkowo tylko ich witała, donosiła lód i zakąski oraz jezdziła do wypożyczalni
kaset wideo. Ale już wkrótce wyszło na jaw, że nie to było jej prawdziwym powołaniem.
Zgromadzeni u ojca mężczyzni zaczęli ją zachęcać do wygłaszania własnych opinii. Jej
drobiazgowe charakterystyki postaci wspólnych lub aktualnie nieobecnych znajomych, ze
szczególnym uwzględnieniem wszystkich ich nieszczęść i opatrzone nadanymi przez nią
przezwiskami, które prezentowała całemu audytorium pośród kłębów gęstego cygarowego
dymu, były w tak wyrafinowany sposób okrutne i pogardliwe, że kumple ojca dusili się ze
śmiechu, jednocześnie blednąc na myśl, że któregoś dnia także mogą paść jej ofiarą - i
rzeczywiście padali. Ojciec wysoko sobie cenił ten jej kąśliwy język. Prezentował Zulmę
znajomym, zupełnie jakby była lśniącą tygrysicą, gotową w każdej chwili zerwać się ze swej
wysadzanej diamentami smyczy.
Chili także był z niej bardzo dumny. Uwielbiał chodzić z Zulmą na przyjęcia i czekać,
aż zbierze się wokół nich cały tłum. Jej domowy telefon urywał się bez przerwy. Oboje jadali
kolacje w towarzystwie polityków, bankierów, biznesmenów, takich producentów filmowych
jak Ishmail Merchant i rozchwytywanych aktorów w typie Karima Amira, który
sfotografował się z Zulmą dla magazynu "Hello!" Jej brat miał międzynarodową licencję
pilota i Zulma także nauczyła się latać. Wypożyczała samoloty tak często, jak inne żony z
towarzystwa wybierały się na przejażdżki konne, przelatując nisko ponad samochodami
swoich znajomych. Zulma miała znaczny udział w sławie Chilego; bezsprzecznie żadna z
jego kobiet nie mogła się z nią równać. A jednak, gdzieś na dnie serca, Chili czuł się
zazdrosny, i to nie tyle o pełne podziwu spojrzenia innych mężczyzn, co raczej o wszystkie jej
zalety. Zulma go przytłaczała. To on miał grać w tym związku pierwsze skrzypce - i nie mógł.
Chili powrócił więc do dawnego trybu życia, póznych powrotów do domu, wypadów
do Londynu, randkowania z panienkami; ale przed Zulmą chylił czoło - rzadko okazywał jej
brak szacunku i nigdy nie odważył się podnieść na nią ręki. Zulma nie protestowała, zresztą
miała własne rozrywki. Utrzymywała ożywione stosunki towarzyskie z pakistańską drużyną
krykieta, którą ojciec sprowadził pewnego dnia do domu. Shahid przyłapał ją w kuchni
całującą najszybszego z miotaczy. Facet rzeczywiście był bardzo szybki. Poza tym czas
ramadanu Zulma spędzała zwykle w należącym do jej rodziny mieszkaniu w Knightsbridge,
gdzie, jak słyszał Shahid, podejmowała całą gromadę pewnych zdeklarowanych dziewic.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]