[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przeszli przez ulicę i weszli do wnętrza, w którym unosiły się zapachy piwa, tyto-
niu, ostro przyprawionych potraw oraz delikatna woń aromatycznej kawy. Powitała ich
osobiście właścicielka o imieniu Juno - smukła Antylka w wieku około sześćdziesięciu
lat o imponującym wyglądzie, z włosami ufarbowanymi na fioletowo, ubrana w długi do
kostek barwny kaftan, trzymająca na ręku kędzierzawą dziewczynkę.
- Cześć, Brody! - zawołała i objęła go serdecznie jedną ręką.
- Witaj, Juno - odrzekł. - A to pewnie Megan - dodał. - Tak wyrosła, że ledwie ją
poznałem. Za to ty, Juno, wyglądasz dwa razy młodziej.
- Wystrzegaj się takich mężczyzn, Megan - rzekła kobieta z udawaną surowością,
potrząsając głową. - Są przystojni i wygadani, ale nic z nich dobrego. A ty kim jesteś,
dziewczyno? - spytała, spoglądając na Rachel, po czym zwróciła się do Matta: - Chyba
jej dotąd nie widziałam.
- Istotnie - potwierdził Matt, wzruszając ramionami. - Ma na imię Rachel i zatrzy-
mała się w hotelu.
Juno przyjrzała się zarumienionej Rachel.
- Cóż, z pewnością jest młodsza niż ta, którą przyprowadziłeś w zeszłym tygodniu.
Oszołomiona i zaskoczona Rachel zapatrzyła się na Matta, który jednak zachował
kamienną twarz. Nawet jeśli słowa Juno wprawiły go w zakłopotanie, nie dał nic po so-
bie poznać.
- W każdym razie musisz przyznać, że mam dobry gust - rzucił beztroskim tonem.
- Nie przeczę - zgodziła się Juno, uważnie przyglądając się Rachel. - Ale uważaj na
nią. Wygląda na kruchą i wrażliwą. Nie złam jej serca, słyszysz?
R
L
T
Matt się skrzywił.
- Nie sądzę, bym zdołał to zrobić - odparł.
Lecz Rachel nie była tego taka pewna, Ludzkie życie można zrujnować na wiele
rozmaitych sposobów.
- Zapewne wpadliście na kawę - powiedziała Juno. - Usiądzcie na tarasie, a ja
sprawdzę, czy Oscar już upiekł babeczki.
Matt poprowadził Rachel przez pogrążony w półmroku bar. Nawet o tej wczesnej
porze kilku mężczyzn tkwiło już na stołkach przy kontuarze albo siedziało przy stoli-
kach, grajÄ…c w szachy.
Rachel zastanawiała się, co Juno miała na myśli. Czyżby Matthew Brody przypro-
wadzał tutaj jej matkę, Sarę Claiborne?
Usiedli na tarasie przy stoliku z widokiem na ulicÄ™ i port. TrzepoczÄ…ca na wietrze
markiza chroniła ich przed żarem słońca.
- Podoba ci siÄ™ panorama?
Głos Matta wyrwał ją z rozmyślań. Skinęła głowa.
- Port jest bardzo nastrojowy. Można sobie bez trudu wyobrazić piratów, którzy
zawijali tutaj, aby zaplanować kolejną łupieżczą wyprawę.
Matt zmierzył ją ironicznym spojrzeniem.
- Zapewne sądzisz, że świetnie bym do nich pasował?
- W każdym razie Juno chyba uważa cię za uwodziciela. Czy słusznie?
- Sama się przekonaj - odparł i jego zielone oczy pociemniały. - Dlaczego mi się
tak przyglądasz? Mam wrażenie, jakbyś rozbierała mnie wzrokiem.
- Mylisz się! - zaprzeczyła gwałtownie Rachel.
Ten mężczyzna zawsze potrafił wprawić ją w zakłopotanie. %7łałowała, że brak jej
odwagi, by mu się zrewanżować i zapytać wprost, czy przyprowadzał tu jej matkę. Nie-
mal z ulgą powitała pojawienie się Juno z kawą.
- Proszę - powiedziała kobieta, stawiając dwa kubki parującego aromatycznego
napoju. - Dla ciebie, Rachel, przyniosłam śmietankę i cukier. A dla was obojga od Oska-
ra babeczki z orzeszkami pekanowymi i syropem klonowym. - Zcisnęła ramię Rachel. -
Spróbuj ich, dziecko. Powinnaś nabrać trochę ciała.
R
L
T
- A ja uważam, że ona ma doskonałą figurę - zaprotestował Matt żartobliwym to-
nem.
- Bądz ostrożna. - Juno znów dotknęła ramienia Rachel niemal ostrzegawczym ge-
stem. - Kiedy on mówi takie rzeczy, można być pewnym, że coś knuje.
Rachel nie wiedziała, co odpowiedzieć, toteż przyjęła odejście Juno z ulgą niemal
równą temu, jak wcześniej jej zjawienie się. Zaczęła ze smakiem zajadać pyszną ba-
beczkę, popijając aromatyczną kawą, i niemal zapomniała, po co zaprosiła Matta.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]