[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zwykle nie rzucajÄ… jej siÄ™ w oczy. RozdartÄ… moskitierÄ™ na
obluzowanych zawiasach. Drewnianą elewację podgniłą przy ziemi,
Å‚uszczÄ…cÄ… siÄ™ farbÄ™.
Ale obciach, myśli, wchodząc do środka. Durbin prawie
następuje jej na pięty. Zapala światło przy wejściu i jasność oślepiają
na chwilę. Zatrzymuje się gwałtownie i pan Durbin wpada na nią.
- Przepraszam. - Sprawia wrażenie zawstydzonego.
- To moja wina - mówi Janie, którą jego obecność napawa
lekkim niepokojem. Ma siÄ™ na bacznoÅ›ci. Kto wie, może t§ wÅ‚aÅ›nie
jego szukajÄ…?
Skręcają do ciemnej kuchni. Janie kładzie torby na blacie, on
również.
- Dziękuję.
Durbin się uśmiecha.
- Nie ma za co. Do zobaczenia w poniedziałek. - Macha jej i
kieruje się do wyjścia.
W poniedziałek. Osiemnaste urodziny Janie.
Przeszukuje torby. Chwyta kiść winogron, opłukuje pospiesznie
i wpycha do ust, marząc o słodkim smaku fruktozy. Zaczyna
rozpakowywać zakupy, gdy słyszy za sobą czyjeś kroki.
Obraca siÄ™.
- Jezu, Cabe, ale mnie nastraszyłeś.
Cabe macha jej kluczykami do samochodu.
- Sam sobie otworzyłem. Myślałem, że cię zastanę. Usłyszałem
obcy glos, więc schowałem się w twoim pokoju. Kto to był? - pyta.
Stara się mówić nonszalancko. W ogóle mu to nie wychodzi.
- JesteÅ› zazdrosny? - droczy siÄ™ Janie.
- Kto. To. Był - powtarza Cabel, przesadnie akcentując każde
słowo.
Janie unosi brwi.
- Pan Durbin. Zauważył, że wracam pieszo do domu, i
zaproponował, że mnie podwiezie. Stał za mną w kolejce w sklepie.
- To był Durbin?
- Tak. Uznałam, że to bardzo miłe z jego strony. - Instynkt
podpowiada Janie coś innego, ale nie ma teraz ochoty na służbową
dyskusjÄ™ z Cabelem.
- Jest... młody. Co on kombinuje? Podrywa uczennice? Dziwne.
Janie czeka, aż Cabe powie, o co mu właściwie chodzi. Ale i
chyba o nic. Mimo to Janie notuje w pamięci, żeby zapisać to zajście
w notesie - ostrożności nigdy za wiele. Janie odwraca się i nadal
rozpakowuje zakupy. I nadal nie rozumie powodu wcześniejszego
milczenia Cabela. Nie odzywa siÄ™.
- Nie wiedziałem, gdzie jesteś - odzywa się w końcu Cabel.
- Gdybym wiedziała, że przyjdziesz, zostawiłabym ci jakąś
wiadomość. Jednak - ciągnie chłodno - miałam wrażenie, że jesteś na
mnie wkurzony. Więc nie spodziewałam się odwiedzin. - Teraz trzęsie
się już w widoczny sposób, łapie mleko, odrywa kapsel i popija z
butelki. Odstawiają i rozgląda się za czymś, co można szybko
przyrządzić. Bierze jeszcze kilka winogron i pożera je łapczywie.
Cabel jÄ… obserwuje. W jego wzroku jest coÅ› dziwnego, czego
Janie nie rozumie.
- Dzięki za odstawienie wozu. Naprawdę to doceniam. Czy
szedłeś pieszo całą drogę do szkoły?
- Nie. Mój brat Charlie mnie podwiózł.
- No to podziękuj mu ode mnie.
Otworzyła już masło orzechowe i smaruje nim kromkę chleba.
Nalewa trochÄ™ mleka do szklanki, bierze kanapkÄ™ i wymija Cabela,
idąc do salonu. Włącza telewizor i wbija wzrok w ekran, mrużąc oczy.
- Chcesz kanapkę? - pyta. - Chciałbyś zostać? - Nie wie, co
jeszcze powiedzieć. On wciąż się jej przygląda.
W końcu wyciąga z kieszeni marynarki kawałek papieru,
rozkłada go i wyłącza telewizor.
- Zrób coś dla mnie, to zajmie tylko chwilę - prosi.
Staje dokładnie naprzeciwko niej, a potem odwraca się i idzie
piętnaście kroków w przeciwną stronę. Zatrzymuje się i znów
odwraca twarzÄ… do niej.
- Co ty, do cholery, wyprawiasz?
- Przeczytaj to. Na glos, proszÄ™.
To tablica okulistyczna.
- Słuchaj, właśnie próbuję coś zjeść...
- Przeczytaj. ProszÄ™.
Janie wzdycha i patrzy na tablicÄ™.
- E - zaczyna. I uśmiecha się drwiąco. Cabel się nie śmieje.
Czyta następną linijkę.
I kolejną. Mrużąc oczy. I zgadując.
- Zakryj prawe oko i przeczytaj to jeszcze raz - poleca Cabel.
Janie czyta.
- Teraz zakryj lewe.
- Wrr - zżyma się Janie, ale czyta. Z pamięci.
Prawym okiem może odczytać wyłącznie E. Nie zdradza się z
tym. Wymienia tylko zapamiętane litery.
A potem Cabel wyjmuje drugÄ…, innÄ… tablicÄ™.
- Jeszcze raz to samo oko.
- O co ci chodzi? - prawie wrzeszczy Janie. - Jezu, Cabel. Nie
jestem twoim małym dzieckiem.
- Potrafisz to przeczytać czy nie?
- Nie.
- Czy to wszystko, co jesteś w stanie przeczytać?
- Tak.
- W porzÄ…dku. - Cabel zagryza wargÄ™. - Teraz zostawiÄ™ ciÄ™ na
chwilÄ™, dobra?
- Jak chcesz - ucina Janie. Więc powinna nosić okulary... - Być
może. Wielkie rzeczy. Cabel znika w jej sypialni i Janie słyszy
skrzypienie podłogi, gdy chodzi po niej tam i z powrotem, gadając
sam do siebie.
Janie wcina kanapkÄ™ i wypija szklankÄ™ mleka. Idzie do kuchni i
robi sobie jeszcze jednÄ… kanapkÄ™. Bierze marchewkÄ™ i obiera jÄ… nad
koszem na śmieci. Nalewa sobie kolejną szklankę mleka.
Zabiera swojÄ… ucztÄ™ do salonu i siada. WÅ‚Ä…cza telewizor. Czuje
się znacznie lepiej. Przestały trząść jej się ręce. Przełyka ostatnie
krople mleka i czuje, jak przelewa jej się w żołądku. Uśmiecha się
zadowolona. Stwierdza, że jej zdjęcie powinno widnieć na plakacie
reklamujÄ…cym mleko.
Godzina 22.59
Janie wyrywa się z otępienia, jakie opanowało ją po kolacji, i
zastanawia siÄ™, co Cabel robi tyle czasu w jej pokoju. Wstaje, idzie
krótkim korytarzem, pchnięciem otwiera drzwi i natychmiast zostaje
wessana w ciemność.
Chwieje siÄ™.
Pada na podłogę.
Cabel gorączkowo próbuje zamknąć drzwi na klucz. Za każdym
razem, gdy zamyka zamek, pojawia się kolejny. Gdy tylko przekręci
klucz w jednym, inne się otwierają. Nie jest w stanie nadążyć.
Janie sięga na oślep do drzwi.
Wycofuje siÄ™ ze swojego pokoju na czworakach, zamyka za sobÄ…
drzwi.
Połączenie zostaje przerwane.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]