[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To chyba jeden z kopalnianych szybów niedaleko kamiennych kręgów.
Lucien i Madeline popatrzyli na siebie.
- Collins mówił, że zabrali ich gdzieś głęboko pod ziemię - powiedziała Madeline.
- Być może odkryliśmy miejsce, gdzie trzymają mojego brata.
Znowu na siebie popatrzyli. Rozumieli się bez słów i dobrze znali swoje lęki.
- Prośmy Boga, żeby Guy był jeszcze żywy. - Lucien pocałował żonę i poszedł zwoływać mężczyzn,
których chciał zabrać ze sobą.
- Prośmy go również o to, żebyś wrócił do domu cały i zdrowy - powiedziała cicho Madeline, kiedy
Lucien wyszedł z pokoju.
Była już pózna noc, gdy Lucien i jego towarzysze skradali się po cichu do wejścia do kopalni. W
jasnym świetle księżyca dostrzegli grupę mężczyzn kręcących się przy drzwiach do maszynowni.
Było ich dziesięciu, może dwunastu. To pewnie o nich mówił Collins. Wszyscy wyglądali na
najemnych zbirów. Część z nich miała drewniane pałki,
Przebiegły hrabia
261
część długie noże. W powietrzu unosił się dym tytoniowy i błyskały pomarańczowe ogniki żaru w
fajkach. Lucien dał znak swoim ludziom, którzy powoli zaczęli otaczać bandytów.
Najemnicy najwidoczniej byli tu już od jakiegoś czasu, bo rozsiedli się na skrzynkach i popijali z
podawanej z rąk do rąk butelki. Rozmawiali, ziewali z nudów, żaden z nich nie podejrzewał, co się
zaraz stanie.
Lucien i jego ludzie zaatakowali bez ostrzeżenia, zaskakując przeciwników. Rozpętało się piekło i w
ciemnościach było słychać tylko zadawane ciosy, jęki i krzyki. Lucien dostrzegł bandytę, który chciał
zaatakować od tyłu młodego Hayleya, i strzelił mu w ramię. Najemnicy padali jeden po drugim, a ci,
których jeszcze nie dopadli ludzie Luciena, zaczęli uciekać. W końcu powiązano ich, zakneblowano i
zostawiono tam, gdzie leżeli.
Lucien zajrzał do maszynowni, ale odpowiedziała mu cisza. Nikogo tam nie było. Ruszył więc prosto
do kopalnL Zapalił lampę i nabił pistolet. Wiedział, że ci, którzy są w kopalni, słyszeli strzał i zostali
ostrzeżeni. Dlatego musiał być przygotowany.
Szyb był ciemny, pionowy i wąski, i na tyle głęboki, że światło lampy nie docierało do dna.
Prawdziwa diabelska dziura. A gdzieś na dole czekał Guy. Lucien mógł się tylko modlić, żeby jego
brat był jeszcze żywy. Z szybu wystawała drabina. Bez zastanowienia wskoczył na nią i zaczął
schodzić w dół. Znalazł się w wąskiej ciemnej dziurze, nie mając pojęcia, co czeka go na dole.
Pot spływał mu po plecach, ale ani razu się nie zawahał. Pó prostu schodził coraz niżej, zagłębiając się
w trzewia matki
262
Margaret McPhee
Ziemi, podczas gdy jego towarzysze czekali na górze w zalanej księżycowym światłem pustce.
Madeline czekała w bibliotece. Chodziła od ściany do ściany, nie mogąc sobie znalezć miejsca. Ona,
która bez strachu stawiła czoło Farąuharsonowi, nie umiała sobie poradzić z lękiem o męża.
Pocieszała się, że baron już nie żyje, a Lucien wie, co robi. Ale to przecież kopalnia, nie wiesz, co
może go tam spotkać - podszeptywał strach. Zagryzała wargi i starała się uspokoić. Nie śmiała nawet
myśleć o losie Guya. Modliła się jedynie, żeby był bezpieczny. Usiadła w ulubionym fotelu męża i
patrzyła, jak wolno pełzną wskazówki zegara. W końcu usłyszała końskie kopyta na podjezdzie.
Zerwała się z fotela i pobiegła do holu.
Zobaczyła, że Lucien i młody Hayley ostrożnie prowadzą bladego i pokrwawionego Guya.
- W samą porę ich po mnie wysłałaś. Czekanie zaczęło mnie już nudzić. - Głos Guya był cichy, ale w
jego oczach błysnęła znajoma pewność siebie.
- Lord Varington - szepnęła.
- Guy - poprawił ją. - Jestem ci winien przeprosiny, Madeline.
- Nie musisz mnie przepraszać - odparła, patrząc na jego zmasakrowane wargi i posiniaczoną twarz.
- Wręcz przeciwnie. Muszę - zaprzeczył i zakaszlał, przy czym jego wargi zaczęły znów krwawić.
- Porozmawiamy o tym, kiedy trochÄ™ odpoczniesz.
- Nie - krzyknął Guy, aż echo odbiło się od ścian.
- Daj spokój. Chcę, żeby cię obejrzał lekarz. I powinieneś się umyć.
Przebiegły hrabia
263
- Madeline nie napisała tego listu, który pokazał mi Farąuharson. Ten drań kazał zrobić wycisk z
twojej pieczęci i potem odlać z niego nową pieczęć. Papier listowy zdobył, przekupując kogoś z
drukarni, a pismo twojej żony sfałszował, używając poligrafa.
- Wiem o tym. Dziś wieczorem Farąuharson powiedział to samo Madeline. Nie mógł się
powstrzymać, musiał się pochwalić. -
- Czy on tu jest? - zapytał Guy, a jego twarz przybrała wyraz, który trudno było zdefiniować.
- Jak najbardziej. Ale nie kłamałem, gdy mówiłem, że nie żyje. Konstabl rano zabierze jego ciało. -
Lucien próbował ruszyć brata z miejsca, ale Guy, choć wyczerpany i osłabiony utratą krwi, nie
zamierzał dać się odprowadzić do pokoju.
- Nie powinienem był w ciebie zwątpić - oznajmił, patrząc Madeline w oczy. - Powinienem był się
domyślić, że Farąuharson chce mnie użyć jako przynęty, żeby dostać ciebie i Luciena... Ale jestem
głupcem i dałem się wykorzystać. Proszę cię o wybaczenie...
- Nie ma czego wybaczać, lordzie... Guy. Farąuharson wszystkich nas przechytrzył.
Guy pokiwał głową.
- A teraz, jeśli już skończyłeś przepraszać moją żonę, chcę cię widzieć w błękitnej sypialni - oznajmił
Lucien i przy pomocy lokaja odprowadził Guya na piętro.
Dwa tygodnie pózniej Madeline i Lucien stali przed domem i machali na pożegnanie Guyowi, który
wracał do Londynu.
264
Margaret McPhee
- Do Londynu jest tak daleko, a on wcale jeszcze nie wyzdrowiał. %7łałuję, że nie chciał cię posłuchać -
westchnęła Madeline. - A jeśli...
Lucien dotknÄ…Å‚ palcem jej ust.
- Nie chcę więcej słyszeć żadnych  jeśli". Gdy chodzi o te rzeczy, Guy potrafi być uparty jak osioł. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl