[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Niech mnie pan uważnie wysÅ‚ucha, panie Lelicki po¬wtórnie zabraÅ‚ gÅ‚os
Andrzej. Opowiem panu pewną historię. Nie znam jej dokładnie, domyślam się
tylko, ale sądzę, nawet jestem pewny, że ta historia wzbudzi pańską ciekawość. Stało
się to trzydzieści trzy lata temu w radomszczańskich lasach. Stacjonował tam oddział
bojowy pod dowództwem Olgierda". Dowódca był młody, ale zasłużony, otoczony
podziwem, czczo¬ny jak bohater. W tym oto oddziale, panie Lelicki, znajdowaÅ‚ siÄ™
pewien chłopak, był wysoki, miał dziewiętnaście lat, już powinien się golić, ale ku
swojemu strapieniu, policzki miał gładkie jak dziewczyna, i może stąd przyjął
pseudonim Róża", taki infantylny, barwny pseudonim. Być może w stosunku do
dowódcy byÅ‚ bardziej niż inni podejrzliwy i nieufny. W każ¬dym razie dowódca,
Olgierd", w wiele lat pózniej napisze
0 Róży w swoim sekretnym pamiętniku: Róża... nie lubiłem go od początku.
Nie lubiłem jego podejrzliwego spojrzenia".
1 napisze też w innym miejscu: Nie powinieneÅ› byÅ‚ mnie po¬dejrzewać, wtedy
darowałbym ci śmierć szlachetniejszą..." Widzę, że słucha mnie pan z niezwykłą
uwagą, panie Lelicki. Zbladł pan. Proszę więc słuchać dalej mojej historii. Otóż
zbli¬Å¼aÅ‚ siÄ™ koniec wojny. Czy Olgierd" zaczÄ…Å‚ siÄ™ wtedy zachowy¬wać mniej
pewnie, inaczej? Czy czymÅ› wyraznym siÄ™ zdra¬dzaÅ‚? Co podejrzewaÅ‚ Róża? Może
siÄ™ mÄ™czyÅ‚ ze swoimi podej¬rzeniami, bo nie miaÅ‚ dowodów, tylko domysÅ‚y?
Tymczasem oddziaÅ‚ Olgierda" urzÄ…dziÅ‚ zasadzkÄ™ na niemieckiego genera¬Å‚a.
Podobno generał miał przewozić ważny plan operacyjny. Tak zeznał wzięty
uprzednio przez Olgierda" do niewoli nie¬miecki oficer Å‚Ä…cznikowy. To jednak
oddziaÅ‚ wpadÅ‚ w zasadz¬kÄ™. Albo informacje oficera byÅ‚y niedokÅ‚adne, albo ktoÅ›
zdra¬dziÅ‚. Czy Róża myÅ›laÅ‚ o zdradzie, patrzÄ…c na pewnÄ… zagÅ‚adÄ™ oddziaÅ‚u? Może
dlatego odmówiÅ‚ dowódcy wykonania rozka¬zu, który kazaÅ‚ mu zabrać walizy
generalskie i zanieść je do dowództwa? A może jeszcze nie domyślał się zdrady? To
jedno wiedział na pewno: oddział był bez szans. Niemcy mieli tak znaczną przewagę,
że nikt nie ocalał. Jak się jednak zachował naprawdę Róża? Tego nie wiem, ponieważ
Olgierd" pózniej w swojej oficjalnej relacji napisał, że Róża stchórzył i skończył
nikczemnie jak tchórz. Pod presją oddziału Olgierd" podjął się sam dostarczyć
dokumenty do dowództwa, co też zrobił, i od tamtej chwili żyje w glorii i chwale, jak
bohater Andrzej podszedł do przesłuchiwanego, pochylił się nad nim, poszukał
oczu, ale oczy Lelickiego uderzyły go śmiertelną nienawiścią. Tak, panie Lelicki,
tak zostało na zawsze w dokumentach historycznych, że Róża okazał się tchórzem,
Å›liniÅ‚ siÄ™ ze stra¬chu i żebraÅ‚ o życie wtedy, gdy jego przyjaciele ginÄ™li. ChciaÅ‚
przeżyć za wszelką cenę... urwał, cofnął się gwałtownie, bo Lelicki skoczył mu do
gardła. Spokojnie, Różo, spokojnie powiedział. Spokojnie.
Lelicki znieruchomiał. Zwisł z krzesła.
Różo... powiedział cicho Andrzej.
Cisza, brak odpowiedzi. f
Różo! powtórzył Andrzej. Lelicki podniósł głowę.
Strzelił mi w plecy zachrypiał i drgnął, zwinął się, jakby ten strzał w plecy
dopadł go znowu, raz jeszcze. A kiedy upadłem, nie wiedząc, kto ani dlaczego
strzelił mi w brzuch. Stał nade mną, śmiał się. Ta torba. Torba, którą niosłem,
otworzyÅ‚a siÄ™. W mech, we wrzosy posypaÅ‚y siÄ™ pie¬niÄ…dze. O jakich dokumentach
mówicie? jÄ™knÄ…Å‚ rozpaczli¬wie, Å›cisnÄ…Å‚ oburÄ…cz gÅ‚owÄ™. O jakich? Tam byÅ‚y
pieniądze, dolary, same dolary rozsypały się po mnie, na brzuchu, na piersi, o jakich
dokumentach mówicie? O jakich? Same dola¬ry... wszÄ™dzie, na moich piersiach, na
brzuchu, wokół mnie, wśród wrzosów i mchu... Stał nade mną, śmiał się. Chciał,
żebym go błagał o litość. Pamiętam jego zęby. Pamiętam jego usta. Pamiętam jego
oczy. Słyszę śmiech. Widzę język, który porusza się między białymi zębami.
Pamiętam każde słowo, jakie powiedział. Nosiłem to w sobie. Proś o litość, wtedy
zabiję cię od razu. Dam ci łaskę natychmiastowej śmierci, Różo". Zmiał się, błyskał
zÄ™bami. Te wsypy w lesie, to on. Wy¬dawaÅ‚ oddziaÅ‚ po oddziale na Å›mierć.
Podejrzewałem go, tak. Nie ufałem, był dla mnie zbyt wspaniały. Oddziały wokoło
nas wpadaÅ‚y w kotÅ‚y, tylko nam siÄ™ zawsze udawaÅ‚o wy¬mknąć, bez strat, cudownie,
zbyt cudownie. Wreszcie wydał swoich chłopców na śmierć, umierali za jego dolary.
Jakie do¬kumenty, o czym wy mówicie? Tam tylko te dolary! krzyk¬nÄ…Å‚ Lelicki
walały się po moim brzuchu. Zaczął je ze mnie zdejmować, pospiesznie,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]