[ Pobierz całość w formacie PDF ]
syjnych pobudek, dotychczas nie zdjęła. Wygląda to jak początek strip-tease'u nie do opisa-
nia.
Szwed spał zasłużonym snem sojusznika separatystycznego porozumienia. I to było dobre.
Ale pan naczelnik... To, co miało nastąpić, nie było przeznaczone dla oka, które oglądało
powrót Józefa Piłsudskiego z Magdeburga. Iza tańczyła coraz płomienniej, z coraz większą
brawurą. Spojrzałem w popłochu na starca, ale on, jak przystało na patrycjusza, wiedział,
kiedy się oddalić. Wstał, szybkimi, zdecydowanymi ruchami nałożył sobie jeszcze to i owo, i
ruszył w kierunku swojego pokoju, dzierżąc oburącz talerz, na którym piętrzył się malowni-
czy kopczyk pokarmu.
Wyjąłem papierosa, uniosłem go w górę, pytając niemo, czy mogę zapalić. Iza, nie prze-
rywając tańca, kiwnęła głową. Zapaliłem, rozparłem się wygodnie i patrzyłem.
Iza tańczyła, ale wbrew atmosferze zwiastującej finał nie rozbierała się jednak. Przyglą-
dalem się jej zręcznym, choć nieco ociężałym ruchom i dopiero teraz pojmowałem w pełni,
jak dalece nie dotrzymała obietnic składanych własnemu ciału przed dwudziestu laty. Bo
przecież wtedy, na dachu zakładu doświadczalnego w Kohzdzie Wielkiej, wtedy, gdy za-
marły we mnie wszelkie zmysły, gdy oślepłem, gdy zdrewniały opuszki moich palców, gdy
w popiół zmieniało się moje podniebienie, bo przecież wtedy ona, Iza Gęsiareczka obiecy-
wała - nie mnie, lecz własnemu ciału, iż wiecznie trwać będzie w doskonałości. Jej opalone i
świadome siebie ciało w i e r z y ł o, iż wiecznie trwać będzie sezon kąpieli słonecznych,
60
pszenicznych kiełków, mlecznych maseczek, gimnastyki, joggingu, żywej wody skaczącej w
blaszanym kubku.
Sam przecież nieraz dawałem się unieść złudzeniom, iż wkraczam na ścieżki wiodące ku
cielesnej doskonałości. Sam nie raz i nie dwa miewałem niesłychane przypływy tkliwości do
własnego ciała; przyrzekałem mu składanie rytualnych ofiar - jarskie dania, ziołowe kąpiele,
biegi półgodzinne, baseny, sałatki. Nic z tego nie wyszło. Nie dotrzymałem składanych przy-
rzeczeń.
Nie wytrwała też w obietnicach składanych własnemu ciału tańcząca właśnie przede mną
zle ubrana Iza.
Tańczyła apatycznie, jakby w zatraceniu. A jednak nie całkiem straciła kontrolę. Mimo
zatracenia, dostrzegła smutek, jaki malował się na mej twarzy, i domyśliwszy się, że przemi-
janie mnie trapi i niespełnienie obietnic przytłacza, w tanecznym pędzie przysunęła do szafy
taboret, weszła nań niczym bohaterka, nie wiem już jakiego filmu, i wydobyła ze sterty pa-
pierów piętrzących się do sufitu spłowiały skrypt. Zeskoczyła ze stołka i wracając do prze-
rwanego tańca podała mi w pląsach zakurzoną broszurę. Non omnis moriar - miał ten gest
oznaczać. Zestarzeliśmy się, nie dotrzymaliśmy obietnic, lecz przecież w zeszycie nauko-
wym, który miałem w ręku, na stronie 43 widniało imię i nazwisko wirującej właśnie przede
mną Izy Gęsiareczki, a pod nimi tytuł jej pracy: Badania nad płciowym zachowaniem gęsi.
Słowa skakały mi przed oczyma niczym ich autorka, niemniej przerzuciłem kilka kartek.
Na koÅ„cu moim oczom ukazaÅ‚a siÄ™ tabela opatrzona wnioskami oraz resumé w jÄ™zyku angiel-
skim (Summary).
Z przeprowadzonych badań wynika, że płciowe zachowanie gęsi przejawia się w siedmiu
kolejnych fazach:
faza pierwsza: zaloty (love-making)
faza druga: wzrost podniecenia (exciting)
faza trzecia: wejście samca na samicę (mounting)
faza czwarta: deptanie (treading)
faza piÄ…ta: kontakt kloak (cloacal contact)
faza szósta: kopulacja (copulating)
faza siódma: zejście samca z samicy (spring down)
Uniosłem wzrok znad wniosków. Iza już nie tańczyła. Rozpromieniona i zdyszana sie-
działa za stołem i patrzyła w moją stronę. Adapter obracał się na jałowym biegu.
- Publikowałaś coś jeszcze? - zapytałem, a Iza przecząco pokręciła głową.
Himmel und Erde
(Band I)
Noc głucha, ciemna zapadła nad światem. Pogasły światła w oknach chat. Wokoło błotne i
śnieżne równiny. Posnęli Polacy.
Nasz stolik jednak dalej był rzęsiście oświetlony. Dalej Iwona Gozdzik wokół nas krążyła,
dalej nas oświetlała kolejnymi lampkami koniaku albańskiego. Nie miała już na sobie baty-
stowej bluzki i długiej spódnicy. Na tę piekielną porę przywdziała ciemnozieloną wieczoro-
wą suknię, która od stóp do głów okrywała ją szczelnie, choć pełno w niej było zaskakują-
61
[ Pobierz całość w formacie PDF ]