[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sens jego słów. Dlaczego Ethan nie rozumie, że ona także
pragnie się z nim kochać?! Czy będzie w stanie spędzić noc
w jego ramionach, a potem odejść jak gdyby nigdy nic?
- W jakich okolicznościach?
- Maggie! - W jego głosie słychać było ostrzeżenie.
- Jakie warunki muszą być spełnione, byś mógł się ze
mną kochać? Nie wymagam od ciebie zaangażowania.
Dobrze wiesz, że nie pragnę się z nikim związać na stałe.
Pod tym względem jesteśmy tacy sami.
Zrobiła krok w jego stronę, wdychając zapach jego wo
dy po goleniu.
Pocałunek był słodki i czuły, Maggie pragnęła, by trwał
w nieskończoność. Zarzuciła Ethanowi ręce na szyję, gdy
przyciągnął ją bliżej.
- Maggie - wyszeptał, nie przerywając pocałunku. Je
go głos stał się dziwnie chrapliwy.
Wiedziała, że jeżeli sprowokuje go do złamania danego
słowa, skrzywdzi go. Ethan po jakimś czasie będzie miał
do niej żal, obarczy ją winą za własną słabość.
- Maggie, Maggie - szeptał, całując jej usta, powieki,
brodÄ™, szyjÄ™...
Przez kilka sekund napawała się rozkoszą, ale po chwili
zebrała w sobie na tyle dużo siły, by go odepchnąć. W jej
oczach lśniły łzy, pełne wargi drżały.
Zaklął. Jego spojrzenie pociemniało.
- Cholera, Maggie! Skrzywdziłem cię, prawda? Prze
praszam. Nie powinienem był tego robić.
Pokręciła gwałtownie głową. Musi być silna! Nie wol
no jej się rozpłakać.
- To moja wina, ja cię sprowokowałam. Proszę, wy
bacz mi, Ethan.
- To nie ma znaczenia. Powinienem był się opanować!
- To był długi dzień... próbowałam to wykorzystać...
w końcu jaka kobieta nie skorzystałaby z okazji, by za
ciągnąć wielkiego Ethana Benningtona do swojego łóżka
- zażartowała. - Zawsze umiałam wykorzystywać każdą
nadarzajÄ…cÄ… siÄ™ okazjÄ™.
Uniósł pytająco brew.
- Ale z ciebie kłamczucha, Maggie Todd.
- Kiedy ja naprawdę chciałam się z tobą kochać - wy
znała. - Niewiarygodnie mnie pociągasz.... Poza tym był
byś miłym akcentem w moim pamiętniku. Umieściłabym
twoje zdjęcie obok nagrody dla woznej roku.
- Gdybyś mnie pragnęła, nie przerwałabyś pocałunku.
Ja na przykład marzyłem o tym, by ta pieszczota trwała
całą wieczność.
- Tak ci siÄ™ tylko wydaje.
Na jego twarzy malowało się powątpiewanie.
- Chyba muszę pójść coś naprawić - zmieniła temat.
- Maggie, obejrzałaś już każdy kontakt, dokręciłaś
każdą śrubkę i naoliwiłaś wszystkie drzwi. Co jeszcze zo
stało do naprawiania?
- Zawsze coś się znajdzie - powiedziała, wychodząc,
by zmienić ubranie. Nie żartowała, mówiąc, iż musi sobie
znalezć jakieś zajęcie. Inaczej spędziłaby cały dzień na
wyobrażaniu sobie, jak Ethan wygląda nago...
Gdy parę minut pózniej przechodziła obok drzwi wej
ściowych, zadzwonił dzwonek. Wyjrzała przez wizjer
i zobaczywszy, że na progu stoi Lionel, postanowiła nie
czekać na Waltera, tylko sama wpuścić gościa do środka.
- Lionel! - zawołała z większym entuzjazmem niż za
zwyczaj.
Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie, które szybko
ustąpiło miejsca promiennemu uśmiechowi.
- Przyzwyczajasz siÄ™ do mieszkania tutaj, prawda? -
spytał. - Pasujesz do tego wnętrza.
Nie mogła przecież złamać mu serca, mówiąc, że dzi
siejszego dnia zdała sobie sprawę, że nigdy nie będzie
pasowała do świata, w którym żył Ethan.
- Przyszedłeś porozmawiać z Ethanem?
Skinął głową.
- Przez trzy dni nie dał znaku życia, a obiecał zdawać
na bieżąco relację... Może ty mi opowiesz, czego się
nauczyłaś ostatnio? Wiesz, jak bardzo się tym wszystkim
przejmujÄ™.
Zmarszczyła nos, uśmiechając się słodko.
- Nie wypada, bym się sama chwaliła. Poczekaj chwi
lę, zawołam Ethana. Wy sobie porozmawiacie, a ja w tym
czasie pójdę po moje narzędzia.
Zmarszczył czoło.
- Myślałem, że już tego zaprzestałaś.
- Naprawianie rzeczy jest moją pasją! Może masz coś,
co wymaga naprawy? Dla ciebie zrobię to nawet za pół
ceny, taki jesteś kochany! - Pocałowała go w policzek.
Lionel otworzył szeroko oczy.
- Nie, dziękuję. Nie powinnaś mieć na sobie sukienki?
- wymamrotał, spoglądając na jej dżinsy.
- Ethan pozwala ubierać mi się, jak chcę, gdy skoń
czymy lekcje.
- Ethan jest głupcem i zamierzam mu to powiedzieć.
- Lionel...
- Tak?
- Ethan od jakiegoś czasu stoi za tobą, więc myślę, że
już mu to powiedziałeś.
- Na wszelki wypadek jednak powtórzę. Jesteś głup
cem, Ethan - zwrócił się w stronę pana domu. - Ona po
trzebuje dyscypliny!
- No wiem, wiem, Lionel, ale jestem bezsilny. Jej urok
mnie zniewala. Wystarczy, że powie proszę" tym swoim
słodkim głosem, a ja topnieję. Czy jest na to jakaś rada?
- Jego oczy błyszczały zawadiacko.
- Miałeś uczynić z niej damę, a nie zachwycać się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]