[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w znacznie lepszym stanie. Był bardzo zadbany. Carrie
przeciągnęła palcami po strunach. Wzięła parę akordów.
- To tania gitara - oznajmiła. - Dostałam ją od dziadka
na ósme urodziny. - Roześmiała się. - Byłam zachwycona,
że potraktowano mnie jak osobę dorosłą.
- Mogę wyobrazić sobie twoją radość - powiedział Sam.
Usiadł obok Carrie. Przyrzekł sobie reagować powściągliwie.
Nie udało się. W ciągu zaledwie paru sekund znalazł się pod
urokiem świetnej, znakomicie wykonanej muzyki. - Carrie,
77
RS
jesteś fantastyczna! - zawołał zaskoczony.
- Nie musisz przesadzać.
- Czyżbyś nie zdawała sobie sprawy z tego, że jesteś
dobra?
- Niektórzy znajomi mówią, że podoba im się moja gra,
ale inni...
Ale ten jeden, jedyny, na którym jej zależało, nigdy nie
powiedział dobrego słowa. Co za łajdak, pomyślał Sam.
- Nie powinnaś zwracać żadnej uwagi na tych... innych,
którym słoń nadepnął na ucho - skomentował cierpko.
- Miły jesteś, rycerzu - szepnęła Carrie.
Zielone oczy odzwierciedlały natychmiastowe zmiany jej
nastroju. Była jak kameleon. Sam nachylił się i lekko
pocałował rozchylone wargi.
- Dziękuję, szlachetna pani.
Carrie uśmiechnęła się. Schowała gitarę. Nadal
odczuwała smak pocałunku. Odłożyła pudło. Przesunęła
językiem po wargach. Sam nie potrafił oderwać od niej
oczu.
- Carrie - wymruczał chrapliwym głosem.
Przeszyły ją dreszcze. Zerwała się z miejsca i chwyciła
pudło z gitarą.
- Muszę je odstawić, zanim ktoś na nim usiądzie - użyła
pierwszego lepszego wykrętu. Uśmiechem pokryła
zażenowanie. - Przygotujmy sobie prażoną kukurydzę i
obejrzyjmy jakiś film - przypomniała początkową propozycję
Sama.
- Carrie, nie tak szybko - zaprotestował. - Nie znoszę,
gdy czujesz się skrępowana moją obecnością. Jesteś
śliczną, ponętną kobietą i masz przed sobą mężczyznę o
normalnych odruchach. To naturalna sytuacja. Nie ma
czym się denerwować.
- Czuję się niepewnie - przyznała Carrie. - To wszystko
jest takie... tymczasowe. Sam, nie należy zaczynać czegoś,
78
RS
co nie ma sensu.
- Mylisz się. Przelotne związki też mają sens. Chodzi o
czystą przyjemność.
- Jeśli pan tak twierdzi, to widocznie tak jest. Muszę
wierzyć na słowo, szanowny panie Holt. Jak już mówiłam,
jestem prostÄ…, wiejskÄ… dziewczynÄ…. To dla mnie za trudne.
Zupełnie się nie znam na takich sprawach.
- Nie znasz siebie, Carrie Loving? - zapytał z przekąsem.
- Jak na prostÄ…, wiejskÄ… dziewczynÄ™ jesteÅ› stanowczo zbyt
wygadana.
- Moja matka pracowała w księgarni, a ojciec uwielbiał
Tołstoja. Nic dziwnego, że umiem się wysławiać - odcięła się
szybko. - A teraz przestań gapić się na mnie i włącz
magnetowid. Pójdę uprażyć kukurydzę.
Znalazłszy się w kuchni, oparła się czołem o chłodne
drzwi lodówki i odetchnęła głęboko. Sam miał rację.
Sytuacja, w jakiej się znajdowali, była w grancie rzeczy
naturalna. Ale jak z bajki, podpowiadało serce. I
równocześnie niebezpieczna.
- Carrie! - Z saloniku dobiegło wołanie Sama. Drgnęła
jak oparzona.
- Jeszcze chwilkÄ™!
Owinęła folią tackę i wsunęła ją do kuchenki
mikrofalowej. Niedługo potem zaniosła do saloniku
napęczniałą, uprażoną kukurydzę.
- Wygląda smakowicie - ocenił Sam.
Wyciągnął się na kanapie. Aakomie patrzył jednak nie na
kukurydzę, lecz na Carrie. Zrobił jej miejsce obok siebie.
Usiadła, wzdychając ciężko.
Wróciwszy do swojego pokoju, opadła na krzesło. Tak jak
przewidywała, wieczór ciągnął się w nieskończoność. Była
ledwie żywa. Film okazał się komedią. Carrie śmiała się
tam, gdzie należało, ale nie miała pojęcia, co dzieje się na
ekranie telewizora. Przez cały czas miała się na baczności.
79
RS
Zmęczona, położyła się na tapczanie, ale nie mogła
zasnąć. Myślała o Samie. Pragnęła mieć go obok siebie.
Wstała. Usiadła w podokiennej wnęce i zaczęła rozglądać
się po pokoju. Starała się zapamiętać każdy szczegół
gustownego i przytulnego wnętrza. W gościnnym pokoju
Sama czuła się doskonale. Z przykrością myślała o tym, że
wkrótce będzie musiała na zawsze opuścić to miejsce. I jego
właściciela.
Domek, który wynajęła, też powinien być atrakcyjny. Miał
dwie sypialnie, a więc bez trudu w jednej z nich da się
urządzić pokoik dla dziecka. Carrie ponownie zaczęła
myśleć o potomku. To dziwne, uznała, że zamiast wzniecać
obawy i lęk przed przyszłością, ciąża stała się dla niej swego
rodzaju lekarstwem na zranione serce.
Niechęć do Justina i jego antypatycznych ciotek powoli
ustępowała. Jedna z tych dam zmarła zaraz po niesławnej
ucieczce bratanka. Mimo wewnętrznych oporów Carrie
postanowiła pójść na jej pogrzeb. Wiedziała, jak ciotki
uwielbiały Justina. Widząc ich rozpacz, myślała nawet o
tym, aby je w jakimś sensie pocieszyć, mówiąc o dziecku.
Ale wściekłość i nienawiść, z jaką pozostała przy życiu stara
dama przywitała na pogrzebie Carrie, wybiły jej z głowy ten
głupi pomysł.
- Boże, jak bardzo chciałabym móc porozmawiać z kimś
na te tematy... - wyszeptała przyszła matka.
Ocierając łzy, wróciła do łóżka. A kiedy tylko zamknęła
oczy, ujrzała Sama...
A on? Z nim działo się podobnie. Męczył się w pokoju za
ścianą. Przewracał z boku na bok. Nie mógł zasnąć.
Nastał szary ranek. Nad powierzchnią jeziora unosiły się
gęste mgły. Ubrany w sportowy kombinezon, Sam
postanowił pobiegać wokół ośrodka. Czuł się wspaniale!
Zastanawiał się, w jakim stopniu jego dobre samopoczucie
spowodowała bliska obecność kobiety. Skrócił sobie trasę i
80
RS
między drzewami pobiegł do drogi, którą wczoraj
spacerował wraz z Carrie. Zauważył, że wokół wynajętego
przez niÄ… domku nadal nic siÄ™ nie dzieje.
Po skończonym treningu wrócił do siebie. Wchodząc,
pociÄ…gnÄ…Å‚ nosem, spodziewajÄ…c siÄ™ zapachu smakowitego
jedzenia. Zawiedziony, ale nadal w znakomitym humorze,
zapukał do gościnnego pokoju.
- Hej, a gdzie śniadanie? - zawołał wesoło.
- Pewnie w lodówce - odburknęła Carrie, uchylając
drzwi. - Idz sobie, muszę się ubrać.
- Pospiesz się. Umieram z głodu!
- Jak widzę, jesteś w obrzydliwie doskonałym nastroju -
stwierdziła z niesmakiem. - Dobrze, już dobrze. Włożę
szlafrok i szybko przemyjÄ™ twarz.
Sam poszedł do kuchni i włączył piecyk. Nie mógł
przypomnieć sobie, kiedy po raz ostatni był w tak radosnym
nastroju.
Za plecami usłyszał ciche kroki Carrie. Podeszła blisko.
Poczuła ciepło bijące od Sama. Emanował męskością.
Odwróciwszy się, musnął ustami jej policzek, a potem
przesunął wargi wzdłuż brody, aż do szyi.
- Carrie - wyszeptał i tym razem pocałował ją prosto w
usta.
Poczuł, że zadrżała. Przyciągnął ją do siebie.
- Sam... Sam, proszę cię... - nie dokończyła. Pocałunek
był obezwładniający. Cudowny. Poddała się pieszczocie.
Sam znieruchomiał. Dotknięcie jej skóry było jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl