[ Pobierz całość w formacie PDF ]
umiejących grać. Austin taka nie jest.
Wiem o tym, Dallas.
Niestety. Oczywiście nie chodzi o to, by ją za wszelką cenę
obronić. Wyglądasz na zainteresowanego Austin, ale jeśli tak nie jest, to
marnujesz swój czas. Lepiej się wycofaj. Houston i ja nie będziemy stać i
przyglądać się, jak ktoś ją rani.
Rozumiem.
Mam nadziejÄ™.
Czy ty mi grozisz, Dallas?
Owszem.
Tak myślałem. Samuel pokiwał głową.
Jak dotÄ…d, jesteÅ› w porzÄ…dku.
Dziękuję. Wiesz, ona doprowadza mnie do rozpaczy. Wybija mnie
z rytmu.
Dallas zachichotał.
Witam w klubie, przyjacielu. Zdumiewająca jest władza
pięćdziesięciokilowej niewiasty nad stukilowym chłopem. Włosy stają
dęba.
Otóż to.
Powodzenia, Sam.
Nawzajem, Dallas odpowiedział i skierował się w stronę
kuchni.
Austin miała problem?" pomyślał. Coś, co powodowało, iż czuła
się inna. Jakaś niezdolność? Może dysleksja? A może nie była w stanie
zapamiętać długich instrukcji na tyle, by mocje poprawnie wykonać?
Nie, to nie grało. Jej pamięć była jak należy, czego dowodem był wykład
na temat słowa burdel".
Najwidoczniej nie była upośledzona fizycznie, musiało więc to być
coś, co dotyczyło umysłu, mózgu, procesu myślowego. Nie, to musiało
się jakoś łączyć z burdelem i z lodówką był tego pewien. Jednakże nie
miał najmniejszego pojęcia, na czym mógł polegać jej tajemniczy
RS
53
problem. Wiedział jedynie, że bardzo, bardzo ją to martwiło i że chciał
jej pomóc.
Mimo zamieszania w umyśle widok sceny w kuchni rozjaśnił
uśmiechem jego oblicze. Austin stała na rozłożonych gazetach,
pochłonięta malowaniem listew. Wypięła przy tym tak mocno pupę, że
Sam siłą woli powstrzymał się przed jej pogłaskaniem. Dżinsy
zabrudzone były paskiem bladożółtej farby malarskiej. Warkocz
zakręciła w kok na czubku głowy, aby nie zamiatał podłogi, pochlapanej
farbÄ….
Wyglądała pociągająco.
Przysunął krzesło i rozsiadł się, zaplatając ręce na karku.
Jak idzie? zapytał.
Jak na razie krew napływa mi do głowy, ale jeśli wytrzymam
jeszcze chwilę i nie zemdleję, to będę gotowa. Zawsze takie malowanie
mnie wykańcza.
Pomalowałaś swoje zgrabne pośladki.
Wiem. Przemieszczając się przysiadłam na krawędzi otwartej
puszki i... ech. Przerwała. Naprawdę uważasz, że mam zgrabne
pośladki?
Naprawdę. Zaśmiała się.
To miło.
Wolałbym, żebyś na mnie popatrzyła. Mówienie do takich słodkich
zaokrągleń trochę rozprasza, Austin.
Nie mogę. Muszę dokończyć. Powiesz mi, o co chodziło, gdy tylko
weszłam?
Sam przeniósł wzrok z jej poplamionego pośladka.
Nie. Nie w tej chwili.
Dobrze.
Szkoda, że tak łatwo się poddajesz.
Respektuje cudze prawo do prywatnych myśli.
I sekretów?
To zależy.
Od czego?
Od wzajemnych stosunków. Tajemnice pomiędzy kochankami,
pomiędzy zakochanymi mogą być, według mnie, niebezpieczne. Ale w
każdym związku powinno być trochę miejsca na osobiste myśli. Nie
uważasz?
RS
54
Tak. Przyglądał się, jak przemieszczała się po podłodze. Ja
mam na przykład taką: Czy nie uważasz, że pewne sekrety powinny
zostać wyjawione, zanim ludzie zostaną kochankami?
Trzymająca pędzel ręka Austin zadrżała lekko i zatrzymała się.
Tak odpowiedziała miękko są takie sekrety.
Austin poprosił łagodnie popatrz na mnie przez minutę.
Ale ja muszę dokończyć to malowanie...
ProszÄ™ ciÄ™.
Austin westchnęła i położyła pędzel na krawędzi puszki z farbą.
Odwróciła się, siadając po indiańsku na podłodze. Przez długą chwilę
przyglądała się listwom, po czym powoli spojrzała mu w oczy.
Przeleciało mu nagle przez głowę, jaka ona jest wystraszona, jaka
krucha, jakby miała się rozbić na kawałeczki. Czy nie powinien się
wycofać? Zostawić ją w spokoju? Nie mógł. Po prostu nie był w stanie.
Czy wiedział, co mówił? Czy uważał siebie za mającego się zakochać?
Do diabła, nie miał pojęcia. Wiedział jedynie, że nienawidził stojącego
pomiędzy nimi sekretu, nienawidził smutku, którym napełniały się duże,
piękne brązowe oczy Austin.
Ty wiesz, tak? zapytała niepewnym głosem.
Wiem, że coś cię gnębi, coś, co cię ode mnie oddala. Chciałbym ci
pomóc, jeśli mi pozwolisz.
Nie ma nic, w czym ty lub ktokolwiek mógłby mi pomóc. Fakt jest
faktem. Odetchnęła głęboko i zaczerpnęła znowu powietrza.
Jestem inna niż wszyscy, Sam.
Wiem. Nie jest to nic fizycznego, prawda?
Nie.
Austin, najwyrazniej jest ci samej trudno o tym mówić, więc ja
spróbuję jakoś się do tego zbliżyć. Czy miałaś jakieś trudności w nauce?
Jej oczy wyrażały zdumienie.
O to mnie podejrzewasz?
Coś takiego nie jest problemem, gdyż są na to sposoby. Dowodzi
tego choćby twoja obecna praca w Tyler Construction. Och, do diabła,
Austin, nie mogę. Nie mogę wytrzymać, kiedy widzę skradający się w
twoich oczach smutek na myśl o tym czymś. Masz mnie, pomogę ci
znalezć rozwiązanie, przysięgam ci.
Och, Sam wyszeptała ze łzami w oczach dzięki ci. To dla
mnie o wiele więcej, niż mógłbyś przypuszczać. Ale, Sam, to w ogóle nie
o to chodzi. Nie mam najmniejszych problemów w uczeniu się i nie
miałam.
RS
55
Nie?
Nie.
W takim razie, co?
Ja... ja jestem... jestem geniuszem. Należę do
najinteligentniejszych po policzkach spływały jej łzy ludzi w tym
kraju. Przepraszam ciÄ™, Sam. Przepraszam za nas, za ciebie i za mnie.
Rozpłakała się na dobre.
Samuel zesztywniał na krześle, wpatrując się w nią z niemym
zdumieniem.
Och, nie załkała zrywając się. Och, Boże!, nie patrz tak na
mnie, proszę, tak jakbym była potworkiem, jakbym... Och, proszę.
Wybiegła tylnym wyjściem.
Boże kochany, co ja zrobiłem? wymamrotał Sam. Zerwał się,
atakujÄ…c drzwi zamykajÄ…ce siÄ™ za Austin.
Zderzył się z masywną postacią Houstona Tylera. Houstona, który stał
ze skrzyżowanymi na potężnej piersi rękoma i patrzył złym wzrokiem.
Houstona Tylera, który zdecydowanie nie wyglądał na zadowolonego.
RS
56
Rozdział 5
Masz mi coś do wyjaśnienia, Carter odezwał się Houston. Co
powiedziałeś Austin?
Och, człowieku, usuń się! Muszę ją dogonić.
Nie zbliżysz się do niej szorstko odezwał się Houston.
Popłakała się przez ciebie. Co jej powiedziałeś?
Nic! Właśnie o to chodzi. Powiedziała mi, Houston. Zwierzyła mi
się, że jest geniuszem, a ja zdębiałem, po prostu.
Gapiłeś się na nią, jakby była nienormalna przerwał, kręcąc
głową. Spaliłeś to podejście, Sam.
Zaofiarowałem jej pomoc, a ona wówczas oświadczyła, że jest
geniuszem. Oczywiście, zaskoczyła mnie. Taka możliwość w ogóle mi
nie przychodziła do głowy.
A teraz? zapytał niewzruszony Houston. Co o tym powiesz?
Co? A co tu mówić? Austin jest geniuszem. Zwietnie. Wspaniale.
%7łeby mnie mieli kroić na kawałki, nie widzę w tym najmniejszego
problemu. Mój ty Boże, ona mnie za to przepraszała! Co za bzdura. Kto
ją tego nauczył? Kto spowodował, że ona czuje się jak wynaturzona?
To długa i nieprzyjemna historia.
Na którą nie mam w tej chwili czasu. Posłuchaj no, człowieku-
góro, chcę teraz porozmawiać z Austin. Muszę jej wytłumaczyć, że jest
najpiękniejszą, najmilszą... Houston, masz trzy sekundy, żeby mnie
przepuścić, bo inaczej, przysięgam, że cię rozmontuje. Być może, że
trochę ' mi przefasujesz twarz, ale nie powstrzymasz mnie od przejścia.
Obok ciebie czy po tobie. Austin mnie potrzebuje.
Grozna mina Houstona powoli ustąpiła uśmiechowi, który po chwili
zajął całą twarz. Odstąpił o krok, zataczając ramieniem łuk.
Niech ci będzie odezwał się. Niech nie mówią, że Houston
[ Pobierz całość w formacie PDF ]