[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ró żo wym sza lem, lek ko wy dy ma nym wie czor nym lek kim wia trem.
Len mu siał jej szep nąć słów ko, bo obok le ża ka stał srebr ny ku be łek z lo dem,
w któ rym tkwi ła bu tel ka, a Ra chel trzy ma ła w dło ni kie li szek.
Po wi nien zo sta wić ją w spo ko ju. Naj praw do po dob niej pró bu je uciec od wszyst -
kich, tak samo jak on.
Wła ści wie dla cze go nie miał by się przy siąść? Mógł by spy tać ją o Rona. %7ła ło sna
wy mów ka, na wet on to wie dział. Z dru giej stro ny jako ko le ga le karz może wy ra zić
za in te re so wa nie pa cjen tem, praw da?
We pchnął ręce głę bo ko w kie sze nie szor tów i ru szył w kie run ku Ra chel.
Wi dział jej pro fil na tle cie płe go za cho dzą ce go słoń ca, któ re nada wa ło jej skó rze
brzo skwi nio wy od cień, i oszro nio ny kie li szek.
 Nie ze psuj tego, Na tha nie.
Za trzy mał się na uła mek se kun dy. Do sko na le wie dział, co Ra chel ma na my śli,
lecz nie chciał w to wni kać.
 Nie bój się. Wino nie jest moim ulu bio nym trun kiem. Wolę piwo  oświad czył.
Po wstrzy mał się jed nak przed do da niem: Pa mię tasz?
Ra chel na wet nie od wró ci ła gło wy. Da lej wpa try wa ła się w ho ry zont.
 Je stem zmę czo na, Na tha nie  rze kła z wes tchnie niem.  Zmę czo na tym wszyst -
kim.
Na resz cie wy zby ła się opo rów. Na resz cie przy zna ła, co ją drę czy ło od pierw szej
chwi li, gdy we szła do am bu la to rium i zo ba czy ła Na tha na.
Gdy by po wie dzia ła te sło wa kil ka dni temu, krew by go za la ła. Jak ona śmie być
zmÄ™ czo na na piÄ™ tÄ… at mos fe rÄ…! Czy ja to wina?
Te raz jed nak sam już nie wie dział, co czu je. Prze szedł wszyst kie sta dia emo cji: od
pa lą cej za zdro ści, gdy zo ba czył Da riu sa, do pa lą ce go pod nie ce nia, gdy po czuł dłoń
Ra chel w swo jej dło ni.
Za męt w gło wie i wście kłość. Fale po żą da nia. Przy spie szo ne bi cie ser ca.
Nie spo dzie wał się jesz cze kie dyś zo ba czyć Ra chel. I zde cy do wa nie nie spo dzie -
wał się ta kiej re ak cji wła sne go cia ła, ta kie go za mę tu w gło wie i w ser cu.
Zro bił krok do przo du  jak gdy by sym bo licz nie prze kra czał ja kąś gra ni cę 
i opadł na są sied ni le żak. Ra chel się przed nim od kry ła. Może na de szła chwi la
praw dy?
Się gnął po kie li szek Ra chel, wy pił łyk i od dał jej kie li szek. Cały czas wpa try wał się
w po ma rań czo wą kulę za cho dzą ce go słoń ca. Tak było ła twiej. Jak gdy by sie dzie li
w ki nie.
 Nie spo dzie wa łem się, że cię zo ba czę  ode zwał się pierw szy.
Sło wa za wi sły w po wie trzu. Ra chel dłu go mil cza ła, w koń cu rze kła:
 Ja też się nie spo dzie wa łam, że zo ba czę cie bie.  Od wró ci ła gło wę w jego stro -
nę. Głos lek ko jej się ła mał, gdy mó wi ła:  Nie wiem, jak się za cho wać wo bec cie -
bie. Nie wiem, co mię dzy nami jesz cze jest nor mal ne, co już nie. Mam po czu cie, że
już ni g dy nic nie bę dzie nor mal ne.
Mia ła ra cję. Mó wi ła to, co jemu ci snę ło się na usta. Prze szli od nor mal no ści do
pust ki. Jed ne go dnia Ra chel była, na stęp ne go znik nę ła. Po mię dzy była tyl ko pięt na -
sto mi nu to wa roz mo wa.
Sy tu acja jest te raz dla oboj ga nowa i nie zna na.
Na dru gim roku stu diów ze brał się na od wa gę i za pro po no wał Ra chel rand kę.
Pięć lat byli parą. Ra zem ro bi li dy plom, od by wa li staż, za czy na li pra cę.
Ich zwią zek był do bry. Aą czy ła ich nie tyl ko na mięt ność, lecz rów nież wza jem ny
sza cu nek. Ra chel była jego naj lep szą przy ja ciół ką. Stra cił ją w chwi li, kie dy naj bar -
dziej jej po trze bo wał. Był zdru zgo ta ny.
Jej przy zna nie się do we wnętrz nej roz ter ki w pew nym sen sie przy nio sło mu ulgę.
Za wsze są dził, że Da rius Cor nell na tych miast za jął jego miej sce. Ni g dy nie po jął,
jak mo gła odejść i na wet nie obej rzeć się za sie bie. Zwąt pił w swo ją zdol ność ro zu -
mie nia lu dzi i ich po stę po wa nia. Do szedł do wnio sku, że ni g dy do koń ca nie po znał
Ra chel.
Zwró ci ła się te raz ca łym cia łem w jego stro nę.
 Czy to po mo że, je śli cię prze pro szę? Prze pra szam, że wy je cha łam.
 Po mo gło by, gdy byś wy ja śni ła, dla cze go wy je cha łaś  od parł bez chwi li na my słu.
Po ośmiu la tach roz łą ki mu siał szcze rze po wie dzieć, co my śli. Chciał usły szeć od
niej wy ja śnie nie. Za słu gu je na nie.
Ra chel mil cza ła, szu ka jąc od po wied nich słów.
 Mu sia łam wy je chać  rze kła w koń cu.  To był wła ści wy krok. Dla mnie. Dla cie -
bie. Dla Char lie go.
Gdy wy mie ni ła imię bra ta, Na than aż za ki piał z wście kło ści.
 Jak śmiesz mó wić, co było do bre dla mo je go bra ta?  wy buch nął.  Cie bie
z nami nie było. Ni cze go nie wi dzia łaś. Wo ła łaś nie wi dzieć. W tym sza leń stwie ty
by łaś dla nie go je dy ną osto ją nor mal no ści. Na wet mu nie po wie dzia łaś, że wy jeż -
dżasz. Nie masz po ję cia, jak bar dzo go zra ni łaś. Wła śnie stra cił ojca i mat kę. Nie
chciał tra cić ko goś, kto od pię ciu lat sta le był obec ny w jego ży ciu.
Ra chel wy cią gnę ła rękę i do tknę ła ra mie nia Na tha na. Aza po cie kła jej po po licz -
ku.
 Wiem o tym. Nie są dzisz, że wiem? I jest mi bar dzo przy kro. Ser ce mi krwa wi - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl