[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ależ tak! - sprzeciwiła się. - Twój ojciec
postąpił tak z tobą i pozostałymi dwoma synami.
Twoi bracia przyjadą do Rio de Janeiro, żeby się
z tobą spotkać, Nick. Czternastego lutego o czwartej
będą na ciebie czekali w biurze Javiera Estesa.
- SkÄ…d wiesz?
- Zapytałam go o to.
- Ale dlaczego? - Wbił palce w jej ramię, aż
wykrzywiła się z bólu. - Co cię obchodzi, czy się
z nimi spotkam, czy nie?
PostanowiÅ‚a wyznać mu prawdÄ™. GÅ‚osem na­
brzmiałym emocją wyszeptała:
TESTAMENT Z BRAZYLII 145
- Obchodzi mnie to dlatego, że cię kocham,
Nick. - Uśmiechnęła się lekko. - To proste, chcę dla
ciebie jak najlepiej.
- Kochasz mnie. - Powtórzył te słowa jak gdyby
w zdumieniu.
WpatrywaÅ‚ siÄ™ w niÄ… uważnie, po czym rozciÄ…g­
nął wargi w szerokim uśmiechu.
- Kochasz mnie - zdawaÅ‚ siÄ™ smakować brzmie­
nie tej frazy niczym najlepsze wino.
- Tylko nie zacznij tego wykorzystywać
- ostrzegła go. - Mam wysoce wyrobione poczucie
sprawiedliwości.
' - Co sprawiedliwe, to sprawiedliwe - zgodził
się. - Poza tym ja także pragnę wyznać, że cię
kocham, moja śliczna Tess.
Zabrakło jej nagle powietrza.
- Kochasz mnie? - wyszeptała niepewnie.
- Hmm - udał, że się zastanawia. - Może lepiej
bÄ™dzie to nazwać wzajemnym zniewoleniem. Czyn­
nik miÅ‚oÅ›ci Å‚atwo wpada w nierównowagÄ™, co po­
woduje tragedie i nieszczęścia.
UderzyÅ‚a go rÄ™kÄ… w ramiÄ™, żeby na powrót zwró­
cił na nią uwagę.
- NaprawdÄ™ mnie kochasz?
- Na zabój - odparł szczerze. - Podejrzewałem,
że tak się stanie, jeśli się do mnie zbliżysz, i proszę,
walczę o twoje zaufanie, ze wszystkich sił staram
się przekonać cię, że jesteś dla mnie centrum
wszechświata, że zrobiłbym wszystko.
EMMA DARCY
146
- Wszystko? - wtrąciła żartobliwie, pławiąc się
w uczuciu wszechogarniającego szczęścia.
- Prawie wszystko - poprawił się.
Objęła go za szyję i popatrzyła mu prosto w oczy,
czujÄ…c, jak rodzi siÄ™ w niej pragnienie.
- Więc pojedziesz czternastego lutego do Rio de
Janeiro? - zapytała.
- Pod warunkiem, że będziesz mi towarzyszyła
- odrzekł.
- Oczywiście - przyrzekła.
Pokiwał głową.
- Doszedłem do wniosku, że to nie seks jest
spoiwem małżeństwa, ale miłość.
- Bardzo ciÄ™ kocham, Nick - powiedziaÅ‚a z po­
wagą, ciesząc się możliwością wypowiadania tych
słów.
- Sprawdzmy, jak bardzo.
Pocałował ją.
Pokazała mu, jak mocno go kocha, co skłoniło go
do przebicia jej oferty.
Nawet pod wiatÄ… na Å‚odzie seks smakowaÅ‚ wspa­
niale.
Nie była to jednak jedyna dobra rzecz w ich
małżeństwie.
ROZDZIAA PITNASTY
Nick chciaÅ‚ wydać huczne przyjÄ™cie przed wy­
jazdem do Rio de Janeiro, aby publicznie ogłosić
fakt zawarcia związku małżeńskiego. Miał zamiar
powiadomić wszystkich o swoim szczęściu, choć
liczył się z tym, że skonfundowani goście będą
usiÅ‚owali doszukiwać siÄ™ rys na ich zwiÄ…zku, a kie­
dy nic nie znajdą, zaczną wymyślać domniemane
porażki.
MiaÅ‚ racjÄ™, myÅ›laÅ‚a z rozbawieniem Tess, ob­
serwujÄ…c oszoÅ‚omione spojrzenia i osobliwe pyta­
nia, jakimi oboje z Nickiem zostali zasypani.
Stali ramię przy ramieniu, witając tłumy gości,
którzy licznie przybyli mimo dość krótkiego ter­
minu powiadomienia. W rezydencji na Point Pi­
per znajdowała się cała śmietanka towarzyska
Sydney.
Jeszcze niedawno Tess irytowałby tego rodzaju
teatr. Zwiadomość, że Nick ją kocha, stanowiła
jednak olbrzymią różnicę. Nie obchodziło jej, co kto
sobie myśli o ich małżeństwie, bowiem nic nie
mogło zatruć czy zmniejszyć przepełniającego ją
szczęścia.
Na ogół jednak wszyscy dobrze im życzyli. Być
148 EMMA DARCY
może prawdziwe szczęście było zarazliwe. Aatwo
przychodziło jej się promiennie uśmiechać, nawet
do Nadii Condor, prezentujÄ…cej bajeczny szmarag­
dowy naszyjnik, który dostała od Enrique Ramireza
za urodzenie mu tak niezwykłego syna. Wyjątkowa
biżuteria najlepiej pasowała do klasycznej, czarnej
sukni.
- A więc oboje jedziecie po spadek do Rio
- zagadnęła z pewnością siebie. - Wiedziałam, że
tak będzie.
- Jedziemy tylko po to, żeby poznać moich braci
- rzucił przeciągle Nick. - Na pewno będzie miło.
Mam zamiar przekazać swojÄ… część spadku jed­
nemu z sierocińców.
- Co takiego? - wysapała zaszokowana Nadia.
- Tess i ja uważamy, że to bÄ™dzie najwÅ‚aÅ›ciw­
sze, prawda, kochanie?
- Na Å›wiecie jest tyle osamotnionych dzieci - po­
twierdziÅ‚a Tess. - Na pewno pamiÄ™tasz swoje przeży­
cia, gdy w wieku szesnastu łat straciłaś rodziców.
- Od tego czasu przebyÅ‚am dÅ‚ugÄ… drogÄ™ - odpar­
Å‚a dumnie Nadia.
Owszem, ale i tak nie udało jej się dotrzeć tam,
gdzie ona dotarła z Nickiem, pomyślała Tess. To
bardzo smutne. Pod wpływem nagłego impulsu
powiedziała:
- Tak sobie pomyślałam, czy zechciałabyś mi
sÅ‚użyć swoim doÅ›wiadczeniem przy urzÄ…dzaniu do­
mu? Jak wrócimy już z Rio de Janeiro?
TESTAMENT Z BRAZYLII 149
Duma natychmiast ustąpiła miejsca radosnemu
oczekiwaniu.
- OczywiÅ›cie, kochanie, zadzwoÅ„ do mnie, bÄ™­
dziemy się obie cudownie bawić.
Nadia odpłynęła niczym królowa przemierzająca
swoje włości.
- Będzie próbowała cię sobie podporządkować
- mruknÄ…Å‚ ostrzegawczo Nick.
- Ona nas potrzebuje - stwierdziÅ‚a Tess. - Jes­
teśmy jej jedyną rodziną.
Uśmiechnął się krzywo, mówiąc:
- Pamiętaj tylko, że moja matka robi zawsze to,
co chce. Nie wahaj się zawołać o pomoc, jeśli
przesadzi.
- Dobrze. - Rozciągnęła wargi w promiennym
uśmiechu.
- Pamiętaj, że dla mnie jesteś najważniejsza.
Nie musisz konkurować z moją matką - zapewnił.
Roześmiała się uszczęśliwiona.
- Jak nie przestaniesz na mnie tak patrzeć, zaciÄ…g­
nÄ™ ciÄ™ do sypialni - szepnÄ…Å‚.
- Nie wolno ci! Nadchodzi moja matka.
JÄ™knÄ…Å‚ z żartobliwÄ… przesadÄ… i podjÄ…Å‚ rolÄ™ gos­
podarza przyjęcia.
Livvy Curtin miała na sobie ciemnoczerwoną,
satynowÄ… sukniÄ™ z fioletowymi akcentami. WyglÄ…­
dała olśniewająco. Jej głównym dodatkiem był trzy-
dziestokilkuletni, wysportowany i opalony mÅ‚o­
dzieniec, którego trzymała pod ramię. Tess musiała
150 EMMA DARCY
przyznać, że dzięki kilku interwencjom zdolnego
chirurga, jej matka prezentowała się naprawdę
świetnie.
Była oczywiście spózniona i zachowywała się
tak, jakby jej obecność była dla Nicka i Tess jakimś
ogromnym wyróżnieniem.
- Małżeństwo! I dziecko! Jaki piękny dom! Co
za sielski obrazek, kochani! -zagrzmiaÅ‚a na powita­
nie, rozdając w powietrzu całusy. - Doprawdy,
niezwykła panorama!
- Cieszę się, że ci się podoba - oznajmiła oschle
Tess.
- Och, jesteś zawsze taka dosłowna, kochanie.
Wyglądasz kwitnąco. Dawno nie widziałam cię tak
ponÄ™tnej. - ZamrugaÅ‚a do Nicka zalotnie sztucz­
nymi rzÄ™sami. - Zawsze uważaÅ‚am, że Tess odzie­
dziczyÅ‚a charakter po ojcu, jest taka sztywna i Å›wiet­
nie zorganizowana. - Poklepała Tess po policzku.
- Cieszę się, że masz też kilka moich cech, skarbie.
Tess przygryzła wargi.
- Małżeństwo to coś więcej niż udany seks,
mamo - powiedziała.
Nazwanie Livvy mamą było niewybaczalnym
grzechem. Szybko wycofaÅ‚a siÄ™ z rodzinnych poga­
duszek.
- Co za nudziarstwa, Tess.
- Zawsze byÅ‚am nudna. Jestem pewna, że znaj­
dziecie sobie wÅ›ród naszych goÅ›ci znacznie ciekaw­
sze towarzystwo.
TESTAMENT Z BRAZYLII
151
- Mam nadzieję, kochanie - odparła sucho Liv- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl