[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odgarnęła wilgotny kosmyk włosów z czoła Travisa, z
bezgraniczną czułością przesunęła czubkiem palca wskazującego
po jego brwi, pogładziła popołudniowy zarost na jego policzku i
podniosła głowę, żeby przygryzć płatek jego ucha.
- To było bardzo miłe - zamruczała.
Travis zamarł, słysząc tak mało entuzjastyczne słowa.
- Miłe?
- Wspaniałe - poprawiła się Lauren.
Tak naprawdę nigdy nie wierzyła, żeby to było możliwe, aby
dwie ziemskie istoty przeżyły taką ekstazę w tym życiu. Mimo że
słowa nie były w stanie tego oddać, spróbowała zrobić wszystko,
co było w jej mocy.
- Spektakularne. Fantastyczne. Nieprawdopodobne.
Oszałamiające. Nie do opisania.
- Tak lepiej - mruknÄ…Å‚ Travis.
S
R
Objął ją i przytulił się, jakby chciał powiedzieć, że nie ma
zamiaru jej szybko opuścić. Lauren przyłożyła głowę do jego
piersi, słuchając miarowego bicia serca. Jak każda zakochana
kobieta słyszała w nim echo siebie samej. Postanowiła nie myśleć,
jakie mogą być konsekwencje oddania swojego serca mężczyznie,
który nie był gotów na to, aby je przyjąć.
Tym razem nie chciała myśleć o przyszłości i czekających ją
komplikacjach. Terazniejszość była na to zbyt idealna.
I tak bardzo ulotna.
ROZDZIAA SIÓDMY
Różowe słońce wychyliło się zza białych chmur, swoim
światłem rozpoczynając nowy, cudowny dzień. Przedostające się
przez zasłony promyki zatańczyły na ramieniu Lauren i na
ramieniu śpiącego obok niej mężczyzny. Wyciągnęła w ich stronę
rękę, dziwiąc się, że nie sprawiły, że znów stała się niewidzialna.
I nie sprawiły, że Travis zniknął.
Lauren była pewna, że niebu trudno byłoby się równać z
uczuciem budzenia się w jego silnych ramionach, chłonięcia ciepła
jego ciała i rozkoszowania się zmęczeniem po pełnej namiętności
nocy. Przyglądała mu się, jak zdrowo śpi. Nie mogła się oprzeć
S
R
chęci, by wsunąć palce w jego krótkie, jasne włosy.
Czego by nie oddała, żeby co rano móc się budzić koło niego
i z przyjemnością przyglądać się, jak śpi. Oczywiście miał swoje
dziwactwa jak każdy. Wystraszony złymi doświadczeniami
najwyrazniej bał się odsłonić. Ale Lauren wiedziała, że jest
dobrym człowiekiem. To, że ruszył na pomoc kobiecie - pomijając
już, czy ona tego chciała, czy nie - dogłębnie świadczyło o jego
przyzwoitości. A ona w skrytości marzyła o rycerzu na białym
koniu.
Zdawała sobie sprawę, że Travis nie czuje do niej tego, co
ona czuła do niego, ale nie mogła uwierzyć, żeby taka namiętność
narodziła się bez żadnego uczucia. Patrząc, jak jego pierś
równomiernie wznosi się i opada, nie mogła się powstrzymać od
wyobrażania sobie, jak by to było mieć jego dzieci. Przez chwilę
fantazjowała, że stoi nad kołyską, w której śpi mały aniołek
powstały z ich wspaniałego związku. Czy byłby równie piękny jak
jego ojciec?
W jej sercu wezbrała czułość, a w oczach niespodziewanie
pojawiły się łzy.
Przestań! - nakazała sobie surowo.
Takie marzenia mogły prowadzić tylko do złamania serca i
zrujnować ten idealny moment. Nie chciała, żeby myśli o
przyszłości zniszczyły radość obecnej chwili, w której mężczyzna
S
R
jej snów należał do niej.
Przynajmniej dopóki się nie obudzi.
Impuls nakazał jej położyć dłoń na jego sercu. Osłaniając je,
tak jakby chciała osłonić płomień przed wiatrem, Lauren
wypowiedziała cichą modlitwę.
- Dzień dobry, piękna.
Dzwięk tego głosu, szorstkiego od snu, tak zaskoczył Lauren,
że cofnęła gwałtownie rękę, jakby przyłapano ją na kradzieży.
- Dzień dobry - odpowiedziała.
Jego oczy koloru podnoszącej się mgły zapewniły ją, że
wszystko jest w porządku. Poczuła ulgę, widząc, że Travis nie ma
zamiaru wyskoczyć z łóżka i uciec. Zamiast tego przyciągnął ją
bliżej i zażądał pocałunku.
Ponieważ była zupełnie niedoświadczona w tych sprawach,
przyjemnie ją zaskoczyło, że obudził się gotowy, by znów się z nią
kochać.
Travis postanowił dobrze rozpocząć dzień. Pociągnął ją na
siebie.
Lauren zaśmiała się głęboko i szczerze, sięgając po ostatnie
opakowanie leżące na szafce nocnej.
- Musisz uzupełnić zapasy - rzuciła zalotnie, próbując
rozerwać folię. - A ja muszę się nauczyć to otwierać.
Travis uśmiechnął się, patrząc, jak bierze opakowanie do ust
S
R
i rozrywa je zębami. Położył się na plecach, by ułatwić jej drugą
część zadania, założył ręce za głowę i z westchnieniem
zadowolenia zaproponował, że jakby co, to może pomóc.
- Dziękuję, ale wolę to zrobić sama - powiedziała,
przybierajÄ…c surowy ton osoby dominujÄ…cej.
Nałożenie takiego małego, elastycznego zabezpieczenia na
imponujących rozmiarów erekcję Travisa było dużo trudniejsze,
niż jej się wczoraj wydawało. Kiedy kondom wystrzelił jej z rąk,
zaczęła się śmiać, co speszyłoby mniej pewnego siebie mężczyznę.
Jednak cierpliwość Travisa mogła się równać tylko z siłą jego
pożądania.
Przewrócił w zabawny sposób oczami i podniósł kondom z
poduszki. Wyglądało na to, że ma zamiar nauczyć ją kilku rzeczy.
Dotykał jej i pieścił dokładnie w tych miejscach, w których
było trzeba. Kiedy się upewnił, że została po wielekroć
zaspokojona, sam pozwolił sobie na spełnienie.
Wyraz jego twarzy w paroksyzmie rozkoszy był tak
poruszający, że Lauren postanowiła wyryć go sobie w pamięci.
Wprawdzie marzyła, żeby całe jej życie było pełne takich
momentów, ale obawiała się, że to nie potrwa wiecznie. Travis nie
obiecywał jej wspólnej przyszłości.
Usatysfakcjonowani tak wcześnie rano leżeli spleceni w
swoich ramionach, chłonąc ciepło słonecznych promieni i ciesząc
S
R
siÄ™ ze swojego towarzystwa.
Taki seks może uzależniać, pomyślała Lauren, kiedy w końcu
wstała z łóżka, żeby stawić czoło kolejnemu dniowi jako nowa
kobieta.
Postanowili razem wziąć prysznic. Lauren rozkoszowała się
delikatnymi zabiegami, jakim Travis poddawał jej ciało pod
strumieniem ciepłej wody. Namydlił ją od stóp do głów i umył
gąbką każdą część jej ciała, po czym zabrał się za włosy. Lauren
mruczała, kiedy wcierał w nie szampon i masował skórę
doświadczonymi palcami. Przechyliła głowę do tyłu i pozwoliła
odpłynąć wszystkim swoim zmartwieniom. W następnej chwili
zorientowała się, że Travis przyciska ją do ściany prysznica i
zaczyna całować całe jej ciało.
Przywierając do jego mokrego torsu, odkryła, że znów jest
twardy jak skała. Musiała go powstrzymać, bo była już zbyt
obolała po seksualnym maratonie, który właśnie odbyli.
- Nie ma problemu - zapewnił ją, po czym ukląkł przed nią i
rozsunÄ…Å‚ jej nogi.
Woda zalewająca jej twarz i nagły dreszcz przyjemności
[ Pobierz całość w formacie PDF ]