[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyglądały jak pudełka, w jakich przewozi się róże o długich łodygach, inne były
większe od budki telefonicznej.
 Po co one sÄ…, Mamo?
W pamięci zamajaczył mi jakiś obraz, niczym wolno wynurzająca się ryba.
Pamiętałam. Jaka jest nasza wiedza? Ile zapomnieliśmy? Czy historia Rondui od-
pływa w umysłach nas wszystkich niżej i niżej, tam gdzie w głębinie żyją rzeczy
mroczne?
Pepsi ciągnął mnie za rękaw.
 Mamo, do czego one służą?
 Pewnego dnia dziecko bawiło się klockami, dokładnie takimi jak te, Pepsi.
Przez przypadek ułożyło je w taki sposób, że powstało coś, co nazwano  Wargami
Wiatru . Ilekroć wiał wiatr, to coś wygwizdywało wspaniałe melodie.
 To gwizdał wiatr czy wargi, Mamo?
 Cóż, potrzebujemy warg, żeby gwizdać, prawda, Pepsi?
 Co się stało z tymi wargami? Czy one umarły?
 Ktoś je zburzył dawno temu. Ale od tego czasu ludzie ciągle próbują je
ułożyć na nowo w ten sam sposób. I nikt nie potrafił jeszcze tego zrobić.
 A co się stanie, jeśli to uczynią, Mamo? Czy melodie powrócą?
Tuż obok słuchał nas i uśmiechał się mężczyzna o trzech rękach. Pochylając
się, powiedział to, co spodziewałam się usłyszeć:
 Synku, jeśli ty to zrobisz, to wygrasz jedną z Kości Księżyca.
Spojrzałam na mężczyznę:
 Tylko dzieciom wolno próbować, prawda?
 Naturalnie! Dziecko zrobiło to za pierwszym razem, więc tylko dziecko
zdoła zrobić to ponownie. Podejdz do stołu, chłopcze. Zwróć nam naszą muzykę
i wygraj Kość dla twojej matki!  Spojrzał na nas, a potem śmiał się i śmiał,
jakbyśmy byli najśmieszniejszą rzeczą, jaką zobaczył tego dnia.
70
Po pierwszych westchnieniach cisza jak miecz opadła na amfiteatr. Pepsi od-
sunął się i słuchał wraz z nami narastającego dzwięku wirującej muzyki wydoby-
wającej się z formy, którą zbudował z klocków. Kształt, który w końcu uzyskał,
wyglądał równie bezładnie jak jedna z tych podniebnych restauracji na szczycie
iglicy, ale spełniał swój cel. Wypływał stamtąd każdy dzwięk, jaki tylko moż-
na sobie wyobrazić: pomrukująca muzyka Iraku, śpiewane a cappella francuskie
piosenki dziecięce, gwizdy ptaków, dyskotekowe tony. W pewnym momencie wy-
chwyciłam parę akordów ulubionej piosenki Danka, śpiewanej przez Franka Sina-
trę. ONZ muzyki. Pepsi wszystkich zachwycił swoim zachowaniem  odwrócił
się ku nam i wzruszył bezradnie ramionami, jakby chciał powiedzieć, że on też
nic z tego nie rozumie, moi drodzy.
Wielki mer miasta Kempinski, Larcquo Hednut, wszedł na scenę i wręczył
Pepsi nagrodę  zielono-złotą Kość Księżyca, uformowaną w twarz z ułożonymi
do gwizdu ustami.
Ludzie i zwierzęta gratulowali i klaskali. Jednak dla mnie najciekawsze było
to, że zaraz po wręczeniu nagrody większość z nich opuściła teatr, tak samo jak
do niego weszła. Nie śpiewano żadnego  hosanna , nie noszono zwycięzcy na
ramionach. . . Stare kobiety wrzeszczały na ociągające się wnuki, a dwa żółte lwy
nie mogły zdecydować się, gdzie zjeść obiad.
Poczekałam chwilę i zeszłam na scenę. Hednut położył rękę na ramieniu Pepsi
i z poważnego wyrazu twarzy mera wnioskowałam, że prowadzili męską rozmo-
wÄ™.
 Pepsi?
 Cześć, Mamo. Hednut mówi, że zna Martio.
Mer odwrócił się ku mnie i zgiął plecy w głębokim ukłonie.
 Aasica pijakiem groznie bije zegar.
Tak więc powróciliśmy do pogaduszek Skwierczącego Kciuka. Gdzie jest Pan
TrÄ…cy?
Ku mojemu zdziwieniu Pepsi zachichotał najgłupiej, jak potrafił. Kiedy się
trochę uspokoił, wykrztusił:
 Zrozumiałaś to, Mamo? Hednut mówi, że kiedy ostatnio widział ciebie,
bez przerwy gubiłaś buty!
Kiedy Hednut trajkotał, a Pepsi mu odpowiadał, uświadomiłam sobie aż na-
zbyt jasno, że obecnie mój syn rozumie każde słowo tej zwariowanej mowy. Za-
cisnęłam mocno obie pięści. Bałam się. Druga Kość albo rosnąca moc Pepsi, albo
też coś równie silnego szybko odciągało go ode mnie w kierunku. . . czego?
 Panie TrÄ…cy, ja nic nie rozumiem.
Przyjaciele oczekiwali na nas przed amfiteatrem. Cała trójka gratulowała Pep-
si i podziwiała Kość, ale ogólnie odnosili się bardzo chłodno do jego ostatniego
wyczynu.
71
 Jeżeli ułożenie tych Warg Wiatru jest uważane za tak wielką rzecz, dlacze-
go wszyscy tutaj byli tacy obojętni po tym, jak to zrobił?
 Ponieważ już tyle razy robiono to wcześniej, Cullen. Ty też zrobiłaś to,
kiedy byłaś mała.
 Ja? To ja zbudowałam te Wargi?
 Ty.
 I zdobyłam Kość? Tę samą Kość?
 Tak.
Zanim zadałam następne pytanie, przygryzłam wnętrze mojego policzka.
 I co się potem stało, gdy już ją otrzymałam?
 Kości jest pięć, Cullen. Czy pamiętasz jeszcze ich imiona? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl