[ Pobierz całość w formacie PDF ]

opalonÄ… cerÄ….
Należał do niej.
Pogładził ją po policzku, - Miła niespodzianka?
- Najwspanialsza. Dziękuję.
- Potraktuj to jako przeprosiny.
- Za co? - Wiedziała doskonale, o co mu chodzi, ale chciała usłyszeć to od
niego. Była przekonana, że na to zasłużyła. Jeżeli mieli trzymać się zakazu
roztrząsania przeszłości, musieli zacząć wspólne życie z czystym kontem.
Aleks uśmiechnął się pogodnie.
- Za moje durne, poranne zachowanie.
Nie mogła powstrzymać się przed odwzajemnieniem zalotnego uśmiechu.
- A, za to.
- Przyjmujesz przeprosiny?
- Hm - zaczęła, czując ogarniającą ją złośliwość. - Uważam, że powinieneś
ponieść jakąś karę.
Nachylił się do niej i pocałował, delikatnie przygryzając dolną wargę. Była
oszołomiona.
- O takim rodzaju kary myślałaś, moja pani? - zapytał, nie oddalając się od
niej.
- Jesteś na dobrej drodze - wyszeptała Sophia, tłumiąc śmiech.
- Wymagasz czegoś więcej?
- Zdecydowanie.
- Pocałunki czy...? - Włożył dłoń pod jej bluzkę, dotykając piersi. -
Pieszczoty?
Przełknęła ślinę.
- Pieszczoty brzmiÄ… dobrze.
Była to najbardziej erotyczna i jednocześnie romantyczna chwila w jej
życiu. Nigdy by nie przypuszczała, że leżenie w ubraniu, na metalowej kozetce
w gabinecie lekarskim i całowanie swojego męża, podczas gdy czekający pod
drzwiami doktor gotów wtargnąć w każdej chwili, może być takie romantyczne.
Ale było.
Dzikie i nieprzyzwoicie romantyczne.
Pocałowała go pospiesznie i wyszeptała:
- Może doktor Tandow wynająłby nam ten pokój, powiedzmy. .. na
godzinÄ™.
Aleks uśmiechnął się, pieszcząc nabrzmiałe piersi Sophii.
- Mimo że wizja zostania tutaj, przytulania cię i całowania twoich ust w
nieskończoność jest kusząca, mam wobec nas inne plany.
- Plany? Czy to nie...
- To była ledwie... przystawka, Sophio.
- Masz na myśli grę wstępną?
Nim roześmiał się głośno, jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.
- Chodzmy już. Pomógł jej usiąść.
- Wracajmy do domu na plaży i przebierzmy się w stroje wieczorowe.
Zabieram ciÄ™ dziÅ› na kolacjÄ™ i do kina.
- Randka?
- W rzeczy samej.
- Kolacja, kino... a potem?
Przysunął się do niej i zbliżył usta do ucha.
- Dalej będziemy się godzić. Przeszył ją dreszcz.
- Sprawiasz, że jestem...
- Jaki? - domagała się odpowiedzi. - Szalony?
- Nie. Szczęśliwy.
To słowo wyrwało mu się tak szybko i niespodziewanie, że Aleks przeraził
się, iż tak się stało. Dla Sophii było ono jak miód na serce i nie zamierzała
pozwolić mu, by je odwołał. Więc nim zdołał otworzyć usta, wzięła go za rękę i
pociągnęła za sobą.
- Idziemy do domu, wasza wysokość.
ROZDZIAA DZIESITY
Leżeli zaplątani w jedwabne prześcieradła, a obok ogień skakał w
kominku. Aleks przyciągnął Sophię, napawając się jej bliskością. Wydawało mu
się zadziwiające, że ich ciała tak doskonale do siebie pasują.
Mimo że był zaspokojony niedawnymi uniesieniami, znów narastało w nim
pożądanie. Pocałował więc delikatnie Sophię w usta i wyszeptał:
- Powiedz mi...
Dotknęła gładkim udem jego nóg.
- Będziesz się śmiał.
- Czy robię na tobie wrażenie człowieka, który łatwo się śmieje?
- Celna uwaga.
Z uśmiechem znów przyciągnął Sophię do siebie. Dlaczego nie mógł
zbliżyć się do niej jeszcze bardziej? Te myśli doprowadzały go do szaleństwa.
Był w końcu Aleksandrem Thorne'em, człowiekiem, który za panowanie nad
najdrobniejszą rzeczą oddałby wszystko. A teraz z chęcią zrzekał się swojej
mocy.
Obiecywał sobie jednak, że nie będzie się nad tym zastanawiał.
- Cokolwiek to jest, Sophio - oznajmił, całując ją w czoło - zajmę się tym.
- Dobrze - westchnęła. - To budyń ze śmietaną.
- Hm. - Wyjrzał przez okno. Niedługo zacznie świtać. - Jutro zajmę się tą
zachciankÄ….
- Czy w miasteczku o trzeciej w nocy nie działa żaden pub?
- Obawiam się, że nie. Mogę jednak obudzić nadwornego kucharza.
- Nie, nie musisz tego robić. - Uniosła głowę i pogładziła jego tors. -
Poczekam do jutra.
Jej dotyk i szczerość, z jaką wszystko robiła, obezwładniały go.
- Masz ochotę na coś jeszcze? - zapytał. Uniosła się na łokciu i spojrzała
na niego z góry. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl