[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gniewnych sercach .
Owszem, ale to było już jakiś czas temu. Tym bardziej miło mi, że mnie pamiętasz. Jak
ci na imiÄ™?
Dziewczyna przedstawiła się, lecz było oczywiste, że choć jest podekscytowana, nie
bardzo wie, co powiedzieć ani o co pytać. Po kilku minutach nie klejącej się rozmowy Ben
obiecał, że przyśle jej zdjęcie z autografem, i dziewczyna wróciła do swego stolika. Niedługo
potem cała rodzina wyszła, machając Benowi na pożegnanie. Uprzejmie odwzajemnił ten
gest.
Często cię to spotyka? spytała Emily.
Tak, dosyć. Po tym nowym serialu pewnie będzie jeszcze gorzej...
Przeszkadza ci to?
Szczerze mówiąc, czasem mnie to drażni. Ale bywa też zabawnie. To zależy od wielu
różnych rzeczy. W jakimś sensie żyję z tego, że ci ludzie mnie lubią, więc może mają prawo
traktować mnie jak znajomego... Tylko że w głębi duszy wolę zwyczajne znajomości, takie
jak na przykład z tobą.
No proszę, a ja myślałam, że jestem kimś nadzwyczajnym! zażartowała ze śmiechem.
Moja kobiecość poczuła się urażona...
Czuła się przy nim swobodnie. Był bystry, czarujący, bezpośredni, a zarazem nie stanowił
zagrożenia. W dodatku jej próżność mile łechtał fakt, że pokazuje się publicznie z kimś tak
przystojnym. A jednak, mimo wszystkich jego zalet, wiedziała, że nie mogłaby się w nim
zakochać. Z takich czy innych powodów, w porównaniu ze Stephenem nie miał szans.
Chciał dowiedzieć się czegoś więcej o jej pracy. Zadawał inteligentne pytania, które
skłoniły ją do ponownego przemyślenia pewnych zjawisk i postaw. Gdy odwoził ją do domu,
przyznała w duchu, że to był naprawdę sympatyczny wieczór.
Na pożegnanie cmoknął ją po przyjacielsku w policzek, nie oczekując, że zaprosi go do
środka. Coraz mniej boję się mężczyzn, przemknęło jej przez głowę; ale czy poradziłabym
sobie w dojrzałym związku? Nie miała pewności. A skoro nie miała pewności, lepiej się z
tym wstrzymać.
W szpitalu pracowała na pełnych obrotach, ale i tak wszystko wydawało jej się dziecinnie
proste. W Afryce zawsze brakowało czasu i środków, a tu miała pod ręką koleżanki, lekarzy,
nowoczesną aparaturę. Praca pochłaniała ją, lecz nie czuła się nią wycieńczona. No i nie
musiała już bez przerwy się martwić, czy podjęła właściwą decyzję.
Stephena widywała kilkanaście razy w tygodniu, ale zawsze w obecności kogoś trzeciego.
Był wobec niej uprzejmy i przyjacielski, tak jak i wobec innych. A jednak wyraznie czuła, że
darzy ją jakimiś specjalnymi względami. Patrzył na nią w pewien szczególny sposób i dłużej,
niż było to konieczne; i kiedy tylko nadarzała się okazja, stawał jak najbliżej... A ona wprost
to uwielbiała.
Powoli nadchodziło lato. Pewnego dnia, gdy po pracy szła przez parking, zobaczyła go
przy samochodzie. Stał z założonymi rękami, oparty plecami o drzwiczki. Miał na sobie
niebieską koszulę z krótkimi rękawami i eleganckie szare spodnie.
Stwierdziła w duchu, że chyba z nią lepiej, bo zdobyła się na swobodny uśmiech.
Powitała Stephena jak przyjaciela i kolegę z pracy, a nie jak ewentualnego kochanka. Ale
wszystko to były pozory jej sercem targała burza sprzecznych uczuć.
Zliczny dzień, prawda? powiedziała jakby nigdy nic.
I owszem odparł z uśmiechem. I szybko dodał: Waśnie taki dzień wybrałem, żeby
na ciebie poczekać.
Tego się nie spodziewała.
Az jakiego to powodu? spytała ostrożnie, pełna najgorszych przeczuć.
Z takiego, że musimy porozmawiać. Mam już dość tej zabawy w kotka i myszkę.
Znajdziesz dla mnie chwilÄ™?
Nigdzie się nie śpieszyła, ale czy chce z nim rozmawiać?
Nie mam dziś żadnych planów wykrztusiła wreszcie.
To świetnie. Szybko coś załatwię i potem jestem wolny. Wiesz, gdzie jest ten parking
na plaży, w pobliżu twojego domu?
Tak.
Spotkajmy siÄ™ tam za jakiÅ› kwadrans. Przy budce z lodami, dobrze?
Dobrze. A więc decyzja zapadła.
Przy budce znajdowały się ławeczki, ustawione frontem do morza. Wybrała najbardziej
rzucającą się w oczy i usiadła, by popatrzeć na iskrzące się w słońcu fale.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]