[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Staram się ciebie jak najlepiej poznać, dowiedzieć się,
czym siÄ™ zajmujesz, co ciÄ™ cieszy... Dla mnie jesteÅ› nieznanym
obszarem, kto wie, może ziemią obiecaną...
- A więc czujesz się jak odkrywca?
Ta rozmowa zmierzała w niewłaściwym kierunku, nie
chciała, by się czuł jak ktoś, kto musi przedzierać się przez
dżunglę. Jeszcze gotów nabrać podejrzeń, o ile już się to nie
stało.
- Przepraszam, Aleksandrze, jestem trochę przewrażliwiona
na punkcie praw kobiet i moich spraw zawodowych. Zdobyłam
solidne wykształcenie, a wciąż do niczego nie doszłam. Tę
dziedzinę życia uważam za niezbyt udaną. - A co mi się udało? -
58
RS
zadała sobie w duchu pytanie. Miała ochotę parsknąć
sarkastycznym śmiechem.
- Ukończyłaś college?
- Studiowałam anglistykę na Oksfordzie. - Lepiej już nie
powiem, że do tego skończyłam studia z oceną bardzo dobrą, co
tylko pogłębia moją frustrację.
- Wspaniale...
- A dorabiam sezonowo jako kelnerka. Biura nienawidzÄ™ z
całego serca.
- To z pewnością ogranicza twój wybór.
- Mój ostatni pracodawca, z którym, nie z własnego wyboru,
niedawno się rozstałam, zasugerował, że może powinnam podjąć
się opieki nad dziećmi...
- Co miał na myśli? - Książę uniósł brwi.
- Głupia historia, szkoda słów.
- Przynajmniej możesz sama decydować o tym, co i kiedy
robisz.
- Chcesz przez to powiedzieć, że wolałbyś nie być następcą
tronu w Montorino?
- Nie o to chodzi, po prostu jesteÅ› wolnym, niezwiÄ…zanym
żadną rygorystyczną etykietą człowiekiem. Masz całkowicie
wolną rękę, co, przyznaję, może być bardzo uciążliwe, ale i
uskrzydlające. Ja znam swoją powinność i nie narzekam.
Może w takim razie powinien zrzec się tronu i zakosztować
tej upragnionej wolności? Mógłby też zrobić coś dla ludzi, dla
demokracji, zamiast się tu wymądrzać. Musiała mu jednak
przyznać rację. Tak, miała wolny wybór i to było cudowne. Z
całego serca chciała być dziennikarką, ale zawsze udawało jej się
wszystko dokładnie zepsuć. Taki specyficzny talent, można
powiedzieć. Dziś też podążała w tym jakże dobrze znanym
kierunku... Powinna wsiąść do najbliższego autobusu i uciekać
stąd, gdzie pieprz rośnie.
- A co ty byś zrobił, gdybyś miał wolny wybór?
- Nigdy nie pozwoliłem sobie na luksus podobnego
fantazjowania.
59
RS
To odpowiedz godna następcy tronu, pomyślała, kogoś, kto
jest przyzwyczajony do udzielania wymijajÄ…cych odpowiedzi.
- Nie do końca w to wierzę - powiedziała i spojrzała mu
prosto w oczy. Może uda jej się wyczytać coś z jego wyrazu
twarzy. - Pewnie zostałbyś na przykład rajdowcem. Czyż nie o
tym marzą wszyscy chłopcy? No powiedz, dziś jesteś zwolniony
od udzielania rozsÄ…dnych odpowiedzi.
- Nie chciałbym cię zawieść, ale mam wrażenie, że jestem
przypadkiem beznadziejnym, urodzonym i niepoprawnym
pragmatykiem, totalnie pozbawionym fantazji.
Więc cóż tu robił, u diabła? Przecież go nie zmuszała do tego
szaleństwa. Przystał na nie w zasadzie bez chwili namysłu,
potulnie jak baranek. A może to tylko taka gra, żeby chronić
siostrzenicę? Nie, przecież dobrze wiedział, że i tak by z nim
poszła na tę durną uroczystość, nawet gdyby odrzucił jej
warunek. Coś tu było nie tak, skończony pragmatyk w jego
sytuacji nie szedłby z nią teraz spacerowym krokiem i nie
trzymałby w ręku koszyka na zakupy. Nie chciała go jednak
denerwować ani się z nim drażnić, być może naprawdę wierzył w
to, co mówił, bo tak było mu wygodniej.
- Wybacz, nie chciałam ci zrobić przykrości. Już jesteśmy,
tylko spójrz, jak tu ładnie. Mam nadzieję, że nie dotarliśmy za
pózno.
- To dobra pora, przynajmniej będzie można się potargować.
- Słucham? - Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Czy
musiał ją wciąż zaskakiwać? - Chcesz powiedzieć, że coś o tym
wiesz?
- CoÅ› chyba tak, znam siÄ™ trochÄ™ na ekonomii. Aatwo
psujący się towar jutro będzie już do wyrzucenia, więc rozsądni
kupcy zechcą go sprzedać jeszcze dziś, nawet po o wiele niższej
cenie.
Jakby na potwierdzenie jego słów rozległo się głośne
nawoływanie jednego ze sprzedających, który zachęcał do kupna
towarów po obniżonej cenie.
- Lubisz gotować, Lauro?
60
RS
- Dlaczego pytasz?
- Bo jak rozumiem, zamierzasz dzisiaj stanąć przy kuchni.
- A nie obawiasz się zasiąść ze mną przy wspólnym stole? -
Nie czekając na odpowiedz, ciągnęła dalej. -Dziękuję za dowód
zaufania.
- Pomyślałem tylko, że moglibyśmy pójść choćby na pizzę,
jeśli miałabyś ochotę. Nie musiałabyś wtedy krzątać się w
kuchni.
Uśmiechnął się szeroko, dostrzegając w jej oczach ciepło,
którego tak bardzo brakowało mu na co dzień.
- Aha, po prostu próbujesz wykręcić się od zakupów -
powiedziała zaczepnie. - Albo boisz się, że cię otruję. - Jakoś nie
mogła się powstrzymać, żeby mu trochę nie dokuczyć.
- Ależ skąd, chciałem ci zrobić przyjemność. Poza tym
byłoby miło usiąść z tobą gdzieś przy stoliku i porozmawiać.
Chyba wolałbym to, niż patrzeć, jak krzątasz się po kuchni i
gotujesz.
- Skąd ci to przyszło do głowy? - No tak, nie wpadł na to, że
mógłby jej pomóc w gotowaniu. - Sądziłeś, że będziesz się
przyglądał? Nie miałeś zamiaru mi pomóc? - udała zdziwienie.
- Jeśli będę potrafił, czemu nie.
- Chciałam przyrządzić bardzo smaczną tajlandzką potrawę
z gotowanych warzyw z przyprawami. Nauczyłam się gotować od
Jay, ona też dużo jezdziła po świecie i wierz mi, jest mistrzynią
kuchni.
- Jay?
- To ciotka, która mnie wychowała, gdy zginęli moi rodzice,
ta, która mieszka nade mną.
- Aha, więc ona nauczyła gotować ciebie, a teraz ty nauczysz
mnie?
- Czemu nie, jesteś na dobrej drodze, powiedziałabym
nawet, że na bardzo dobrej, by stać się prawdziwym człowiekiem
- wypaplała, nim zdążyła ugryzć się w język. Na szczęście
podeszli właśnie do jej ulubionego straganu. - Cześć, Charlie! -
zawołała radośnie, może nawet radośniej niż zwykle, bo
61
RS
sprzedawca spojrzał na nią z szelmowskim uśmiechem. - Co
masz dziÅ› dobrego?
- Hej, księżniczko, jak zwykle ci się poszczęściło, właśnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • marucha.opx.pl